Skip to main content

Sobotnia gala UFC Fight Night w Las Vegas posłuży za przystawkę do wyczekiwanej od miesięcy arabskiej gali UFC 308, która odbędzie się tydzień później w Abu Zabi.

Nie oszukujmy się – oczy całego świata MMA spoglądają już w kierunku zaplanowanej na 26 października gali UFC 308. Mając na uwadze rozpiskę wydarzenia – w walce wieczoru Ilia Topuria pójdzie w tany z Maxem Hollowayem, a w charakterze co-main eventu wystąpią Robert Whittaker i Khamzat Chimaev – trudno się temu dziwić.

Zanim jednak najlepsi na świecie wezmą się za łby w Abu Zabi, w sobotę czeka nas przystawka do arabskiego tortu. W Las Vegas odbędzie się gala UFC Fight Night. Zwieńczy ją ważne dla układu sił w wadze średniej starcie pomiędzy Anthonym Hernandezem i Michelem Pereirą.

Amerykanin jest niepokonany od ponad czterech lat. Wygrał aż pięć ostatnich pojedynków, torując sobie w ten sposób drogę na 14. miejsce w rankingu 185 funtów. Ostatnie starcie stoczył w lutym tego roku, poddając w drugiej rundzie Romana Kopylova.

Zapytany podczas konferencji prasowej przed galą, czego spodziewa się po walce z Michelem Pereirą, Anthony Hernandez podszedł do tematu z rezerwą.

– Nie wiem i szczerze mówiąc, z pełnym szacunkiem dla niego, mam to gdzieś – stwierdził. – Zamierzam tam wyjść i robić swoje. Naprawdę mam w głębokim poważaniu, co ma do zaoferowania, bo skupiam się na tym, co sam robię doskonale. Proste. Dzięki temu mentalnie nie mam żadnych problemów.

Brazylijczyk słynie z kreatywności i ekwilibrystycznych technik, do jakich uwielbia odwoływać się w oktagonie, ale zdaniem Hernandeza nie domaga pod kątem kondycyjnym.

– W trzecich rundach Pereira wygląd już jak kupa g*wna, z całym szacunkiem oczywiście – wypalił Anthony. – Jest po prostu dziki w swoich poczynaniach. Jak cię trafi, to jest po tobie. Uważam jednak, że jeśli będę trzymał ręce wysoko, mogę go skończyć, bo gość szybko opada z sił, a ja mam zawsze duży zapas paliwa. Na papierze to dla mnie perfekcyjne zestawienie. Muszę to jednak udowodnić.

Michel Pereira może pochwalić się jeszcze lepszą serią, bo wygrał aż osiem ostatnich walk. Wcześniej wojował w wadze półśredniej, ale po migracji do średniej nie stracił swoich największych atutów – dynamiki, mocy w pięściach, kreatywności. Pomimo tego okupujący 14. miejsce w rankingu Brazylijczyk jest sporym bukmacherskim underdogiem zawodów. Co o tym sądzi?

– Nie zwracam uwagi na takie rzeczy – powiedział Pereira podczas konferencji prasowej. – Wygrał ostatnie cztery czy pięć walk, więc rozumiem, że ludzie tak mogą do tego podchodzić. Doceniają jego dokonania. Szacunek więc dla niego. Jednak ja też mam swoje osiągnięcia i cele.

Starcie to zapowiada się na klasyczną konfrontację stójkowicza z grapplerem. Pereira zrobi wszystko, aby utrzymać pojedynek na nogach, gdzie niewątpliwie będzie piekielnie groźny, podczas gdy Hernandez spróbuje przenieść go do parteru – tam bowiem jego przewaga powinna być wyraźna. Wydaje się, że kluczowa może okazać się pierwsza runda walki – jeśli Hernandez przetrwa ją, do drugiej wychodząc w stanie nadal nadającym się do bitewnego użytku, szala zwycięstwa może zacząć przechylać się na jego stronę.

Related Articles