
Polscy siatkarze nie zachwycili w swoim pierwszym meczu na igrzyskach olimpijskich. Na szczęście pokonali Egipcjan bez straty seta. Styl Biało-Czerwonych pozostawia jednak wiele do życzenia. Dodatkowo kontuzji nabawił się Tomasz Fornal – obecnie jeden z najlepszych polskich zawodników, a może i najlepszy…
Stało się! Polscy siatkarze rozpoczęli igrzyska olimpijskie. Ich pierwszym przeciwnikiem była reprezentacja Egiptu. Do tej pory obydwie drużyny rywalizowały ze sobą 13 razy. Tylko raz triumfował Egipt. Miało to miejsce w 2008 r., jak jeszcze rozgrywana była Liga Światowa. Wówczas drużyna z Afryki wygrała po tie-breaku. Ostatni raz te dwie reprezentacje zmierzyły się ze sobą 15 dni temu podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Biało-Czerwoni wygrali gładko bez straty, przede wszystkim dlatego, że przeciwnicy popełnili dużo błędów.
Polska – Egipt 3:0 (25:21, 25:19, 25:13)
W pierwszym meczu na igrzyskach Nikola Grbić nie zaskoczył i wystawił do gry najczęściej grającą pod jego wodzą “szóstkę”. Za przyjęcie odpowiadali Wilfredo Leon z Tomaszem Fornalem, w ataku zaczął Bartosz Kurek, piłki dogrywał Marcin Janusz, na środku grali Mateusz Bieniek z Jakubem Kochanowskim, a na libero Paweł Zatorski.
Oj, męczyli się Polacy w pierwszym secie. Egipcjanie walczyli dzielnie i nawet fragmentami prowadzili punktowo. Decydująca okazała się gra w połowie seta. Polacy przycisnęli rywali zagrywką i odskoczyli na pięć punktów (16:11). Bardzo dobrze spisywał się Mateusz Bieniek, który skończył trzy na cztery ataki, posłał dwa asy serwisowe i postawił jeden punktowy blok. To on zamknął pierwszą partię atakiem po bloku. W drugiej także gra polskiej reprezentacji nie była kolorowa. Co więcej – do połowy seta to Egipcjanie prowadzili cały czas jednym “oczkiem”. Słabiutko grał przede wszystkim Bartosz Kurek, dlatego zastąpił go Łukasz Kaczmarek. Gdy w pole serwisowe udał się Marcin Janusz, to gra drużyny z Afryki nieco się posypała. Reprezentant Polski kąsał ich nieprzyjemną zagrywką. W efekcie Polacy wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (20:15). Dwa asy serwisowe dołożył jeszcze Wilfredo Leon i już Egipcjanie nie mieli czego zbierać.
Trzeci set był najbardziej jednostronny. Egipcjanie już nie wierzyli w dobry rezultat, a Polacy wreszcie zaczęli wyglądać jak mistrz europy i wicemistrz świata. Poszli za ciosem i wygrali wysoko do 13. W tej partii urazu stawu skokowego doznał niestety Tomasz Fornal. Przyjmujący niefortunnie wylądował po bloku, bardzo blisko był atakujący wtedy gracz Egiptu. Po meczu zamieścił jednak na swoim Instagramie optymistyczny post, dziękując przy okazji za wsparcie. – Dziękuję za każdą wiadomość, jesteście najlepsi. Tak łatwo się mnie nie pozbędą. Chwile odpocznę i jestem – napisał. Zachodzi jednak pytanie… ile będzie trwać “chwila”?
Wracając jeszcze do meczu. Biało-Czerwoni bardzo dobrze zagrali zagrywką. Posłali aż osiem asów, a pomylili się 11 razy (bilans -3). W tym elemencie Egipt wypadł fatalnie. Zdobył tylko jeden punkt zagrywką, a zepsuł dziesięć (bilans -9). Ogólnie podopieczni Grbicia zagrali zdecydowanie lepiej w przyjęciu (66%) i ataku (52%) niż rywale (29%, 33%). To jednak było do przewidzenia. Jedyny element, który był wyrównany, to gra blokiem (P: 8, E: 6). Gra polskiej reprezentacji w głównej mierze opierała się na trio: Wilfredo Leon (13), Mateusz Bieniek (11) oraz Tomasz Fornal (10). Blado jednak wyglądał Bartosz Kurek. Kapitan reprezentacji skończył mecz zaledwie z 25% skutecznością w ataku. Jedyne co mu wychodziło to gra blokiem. Trzykrotnie zablokował rywali.
Kolejny mecz Biało-Czerwoni rozegrają 31.08. (środa) o… 9:00. Przeciwnikiem będzie Brazylia, która w pierwszym spotkaniu uległa 1:3 (25:23, 27:25, 18:25, 25:21) reprezentacji Włoch. Będzie to bardzo ważne stracie dla obu drużyn. W tym sezonie reprezentacyjnym obydwie kadry rywalizowały ze sobą dwukrotnie w Lidze Narodów. W fazie grupowej triumfowała 3:1 Brazylia, natomiast w ćwierćfinale to Biało-Czerwoni wygrali 3:1. Można spodziewać się wyrównanego i zaciętego starcia. Tylko jest jeden warunek – Polacy muszą zagrać lepiej niż w starciu z Egiptem albo przynajmniej tak jak w trzecim secie.