Sobotnią galę w Louisville uświetni ważne dla układu sił w wadze średniej starcie pomiędzy Jaredem Cannonierem i Nassourdinem Imavovem.
Nie zwalniają tempa Dana White i spółka. Nie opadł jeszcze kurz po zeszłotygodniowej gali UFC 302 w Newark – w przestrzeni medialnej cały czas toczą się żywe dyskusje na temat zasadności pierwszego miejsca w rankingu P4P dla Islama Makhacheva czy sportowej przyszłości pokonanego przezeń Dustina Poiriera – a tymczasem w sobotę amerykański gigant zorganizuje kolejne wydarzenie.
Galę UFC Fight Night w Louisville zwieńczy pojedynek w czołówce kategorii średniej pomiędzy zaprawionym w bojach Jaredem Cannonierem i nabierającym rozpędu Nassourdinem Imavovem.
Sklasyfikowany na 4. miejscu w rankingu Amerykanin znajduje się na fali dwóch zwycięstw, a z ostatnich pięciu pojedynków wygrał cztery. Jedynej w tym okresie porażki doznał w 2022 roku w starciu z ówczesnym mistrzem Israelem Adesanyą. Ostatnio pokonał natomiast Marvina Vettoriego, a wcześniej byłego mistrza Seana Stricklanda.
Nassourdine Imavov pokonał ostatnio większościową decyzją Romana Dolidze, a jedynej porażki w trzech ostatnich latach doznał z rąk… Seana Stricklanda. Dagestański Francuz okupuje obecnie 7. pozycję w rankingu. Starcie z Cannonierem to dla niego wielka szansa na włączenie się do rozgrywki o tytuł mistrzowski 185 funtów.
Minimalnym faworytem bukmacherów jest 28-letni – młodszy od Amerykanina o 12 aż lat – Nassourdine Imavov. To bardzo mocny uderzacz, który potrafi też odnaleźć się w płaszczyźnie zapaśniczo-parterowej. Trudno jednak skreślać tutaj Cannoniera, bo to zawodnik obity, uderzający bardzo mocno i niebywale twardy.
W co-main evencie wydarzenia o przerwanie czarnej serii czterech aż porażek z rzędu – trzech ostatnich przez brutalne nokauty – powalczy Dominick Reyes. W 2020 roku “Dewastator” dał kapitalną walkę z ówczesnym mistrzem Jonem Jonesem, zdaniem wielu kończąc ją z tarczą. Sędziowie orzekli jednak wtedy o wiktorii “Bonesa”, co zapoczątkowała fatalną serię Reyesa.
Jego rywalem będzie w sobotę także nieradzący sobie ostatnimi czasy najlepiej Dustin Jacoby. Przegrał on trzy z ostatnich czterech pojedynków. Kto wie, czy nie będzie to starcie o utrzymanie się w UFC.
Wyraźnym faworytem pojedynku jest Jacoby, co nieszczególnie dziwi, mając na uwadze ostatnią formę Reyesa, który dodatkowo zmagał się niedawno z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Jeśli uważnie się przyjrzymy, w rozpisce znajdziemy też wątek polski. Amerykanin Charles Radtke posiada bowiem polskie korzenie – jego dziadkowie z obu stron byli Polakami, a on sam ma wytatuowany na ramieniu napis “Polish Pride”.
Rywalem niepokonanego póki co w oktagonie UFC Charlesa Radtke – jego bilans wynosi 2-0 – będzie Carlos Prates, który może pochwalić się serią ośmiu zwycięstw w karierze, z których ostatnie odniósł już pod sztandarem UFC.
Bukmacherzy wyraźnie faworyzują Brazylijczyka, choć mając na uwadze moc w pięściach obu zawodników, trudno wykluczyć tu jakikolwiek scenariusz.