Skip to main content

Wielkich oczekiwań po sobotniej gali UFC Fight Night w Las Vegas nikt może nie miał – ale i te niewielkie nie zostały spełnione.

Wydarzenie okazało się przeraźliwie nudnym widowiskiem z kilkoma dramatycznie słabymi walkami w karcie głównej. Co prawda rozpoczęła się ona od efektownego nokautu w wykonaniu Steve Ercega, który potężnym lewym ustrzelił Matta Schnella, ale potem nie było już tak różowo.

Owszem, starcie niepokonanego Umara Nurmagomedova z Bekzatem Almakhanem miało kilka dobrych momentów – ten pierwszy przetrwał knockdown w pierwszej rundzie, później zapaśniczo i parterowo dominując Kazacha – ale potem nastały dramaty. Także niepokonany Muhammad Mokaev po fatalnym pojedynku – nafaszerowanym klinczem – wypunktował Alexa Pereza. W co-main evencie, który na papierze zapowiadał się bardzo dobrze, także żadnych fajerwerków nie stwierdzono. Przez dwie pierwsze rundy Vitor Petrino i Tyson Pedro byli przeraźliwie bierni, jakikolwiek uderzenia wyprowadzając tylko od wielkiego dzwona. Dopiero w trzeciej rundzie Brazylijczyk nieco się przebudził, rozdając karty zapaśniczo. Wygrał jednogłośną decyzją sędziowską.

Galę mogła uratować walka wieczoru, ale i ona okazała się pożałowania godna. O ile Shamil Gaziev w pierwszej rundzie boju z Jairzinho Rozenstruikiem jeszcze czegoś próbował – okolicznościowych szarży czy obaleń – tak od rundy drugiej zamienił się w worek do obijania. Przez kilka rund Surinamczyk szlifował swój lewy prosty, regularnie dosięgając nim bezradnego jak dziecko we mgle Dagestańczyka, niezdolnego do wyprowadzenia żadnego niemal skutecznego ataku. Porozbijany i mentalnie złamany Gaziev do rundy piątej już nie wyszedł. Rozenstruik wygrał tym samym przez techniczny nokaut.

Nikt natomiast ani w Polsce, ani na świecie zawodzić nad sobotnią galą nie będzie. Ba! Prawdopodobnie nikt już o niej nie pamięta, bo oczy całego świata MMA są od poniedziałku skupione na spektakularnie zapowiadającej się gali UFC 299, która odbędzie się już w sobotę w Miami. W akcji zobaczymy między innymi dwóch Polaków, Mateusza Gamrota i Michała Oleksiejczuka.

Related Articles