Iga Świątek rozpoczyna walkę o WTA Finals. To jej trzecia próba. W 2021 odpadła w grupie, rok temu przegrała w półfinale. Czy w tym sezonie dojdzie do finału? Rywalizacja w meksykańskim Cancun startuje dziś późnym wieczorem i kibice muszą przyzwyczaić się do nocnych pór rozgrywania meczów.
Władze WTA długo zwlekały z informacją, gdzie rozegrany zostanie finałowy turniej sezonu. W końcu dowiedzieliśmy, że będzie to Cancun, ale to dopiero początek drogi przez mękę. Organizatorzy do ostatnich godzin budowali obiekt, na którym zawodniczki będą walczyć o wielkie pieniądze i 1500 punktów do rankingu. Jeszcze kilka dni temu widać było tylko nawierzchnię kortu i rusztowanie pod trybuny. Przedłużające się prace spowodowały, że zawodniczki nie mogły rozpocząć treningów na korcie już w czwartek, tak jak było to zaplanowane, a dopiero wczoraj! Wcześniej musiały trenować na hotelowych kortach. Trzeba przyznać, że WTA robi dużo, by ośmieszyć jedną z najważniejszych imprez w sezonie. Rok temu rywalizacja odbywała się w amerykańskim Fort Worth, a trybuny regularnie świeciły pustkami. Czasem na mecze piłkarskiej okręgówki w Polsce przychodzi więcej ludzi.
Przejdźmy jednak do aspektu sportowego, bo mimo perturbacji organizacyjnych, przed nami tydzień dobrego grania w tenisa. W imprezie weźmie osiem czołowych tenisistek świata. Z rankingowego TOP 8 zabraknie tylko kontuzjowanej Karoliny Muchovej. Finalistkę Rolanda Garrosa zastąpiła nr 9 – Maria Sakkari. System rozgrywek jest dokładnie taki sam, jak co roku. Rozlosowano dwie grupy po cztery zawodniczki. W grupach każda zagra z każdą, a do półfinałów awansują po dwie najlepsze tenisistki. Potem półfinały i wreszcie finał.
Rok temu w USA najlepsza okazała się Caroline Garcia. Francuzki w tym roku w imprezie w ogóle nie ma. Za faworytkę uchodzi Aryna Sabalenka. Białorusinka od niedawna jest liderką światowego rankingu. Rok temu dotarła do finału imprezy wieńczącej sezon, a w bieżącym sezonie w każdym z wielkoszlemowych turniejów była przynajmniej w półfinale. W Melbourne wygrała, w Paryżu przegrała w półfinale z Muchovą, w Wimbledonie w półfinale lepsza okazała się Ons Jabeur, a w Nowym Jorku w finale musiała uznać wyższość „Coco” Gauff.
Oczywiście w teorii najgroźniejszą rywalką Sabalenki będzie Iga Świątek. Polka przez ponad rok patrzyła na rywalki z góry rankingu, ale ten sezon nie był pasmem sukcesów zawodniczki z Raszyna. Wprawdzie wygrała French Open, notując czwarty wielkoszlemowy tytuł w karierze, ale miewała też gorsze momenty i w żadnym z pozostałych trzech wielkich turniejów nie dotarła nawet do półfinału. Wygrała imprezy w Dosze, Stuttgarcie, Warszawie i Pekinie. Przegrała finały w Dubaju i Madrycie. Gdyby chodziło o jakąkolwiek inną tenisistkę, mówilibyśmy o znakomitym roku. W przypadku Igi oczekiwania są już dużo większe. To tenisistka, która może przejść do historii tego sportu jako jedna z najwybitniejszych.
Świątek zagra w grupie B, a jej rywalkami będą Coco Gauff, Ons Jabeur i Marketa Vondrousova, a zatem w tej grupie są aż trzy wielkoszlemowe mistrzynie z 2023 roku. Gauff wygrała US Open, a Vondrousova Wimbledon. Skład grupy A to Aryna Sabalenka, Jelena Rybakina, Jessica Pegula i Maria Sakkari. Świątek swoje zmagania rozpocznie w poniedziałek około 23:00, a jej rywalką będzie Czeszka.
Warto zauważyć, że Polka ma korzystny bilans meczów ze wszystkimi grupowymi rywalkami. Z Vondrousovą grała dwa razy i oba te mecze wygrała. Z Gauff grała aż dziewięciokrotnie, osiem razy wygrywając. Z Jabeur mierzyła się sześciokrotnie i cztery razy schodziła z kortu jako wygrana.
Choć Świątek nie wygrała do tej pory turnieju mistrzyń, to na liście zwyciężczyń jest Polka. W 2015 Agnieszka Radwańska wygrała finał WTA Finals z Petrą Kvitovą, osiągając jeden z największych sukcesów w swojej karierze. Jeśli Iga nawiąże do triumfu „Isi” sprzed 8 lat, może wskoczyć ponownie na prowadzenie w rankingu WTA. Wystarczy, że Sabalenka nie dotrze do finału. Mocno ściskamy więc kciuki i czekamy na spotkania z udziałem raszynianki.