Skip to main content

Wielka czwórka w czołówce światowego darta wyglądała od jakiegoś czasu tak samo: Michael Smith, Michael van Gerwen, Peter Wright oraz Gerwyn Price. Nawet jeśli ktoś się specjalnie nie interesuje, to “z widzenia” może tych panów kojarzyć. Trzeba się jednak przyzwyczaić, że to nieaktualne, bo “Icemana” przeskoczył Luke Humphries i to on jest od tygodnia na czwartej pozycji. Długo i sumiennie na to pracował.

TOP4 to coś, co utarło się fanom darta. Wiadomo było, że jest wielka i najbardziej rozpoznawalna czwórka, a za nią cały peleton goniących. Peter Wright niedługo prawdopodobnie z tego grona wypadnie, ale cały czas może się jeszcze nim szczycić, dopóki nie ma końca 2023 roku i mistrzostw świata. Szkot będzie tam bronił potężnych 500 tysięcy funtów, bo jest mistrzem sprzed dwóch lat. A nie zapowiada się na to, żeby został końcowym zwycięzcą. Pomińmy jednak kwestie Wrighta, a skpumy się na Humphriesie, który dopiero niedawno wygrał swój pierwszy wielki, telewizyjny turniej – World Grand Prix. Swoją dobrą pozycję buduje jednak powoli, od jakiegoś półtora roku. Łatwo jest zawdzięczać ranking jednemu wystrzałowi na mistrzostwach świata, gdy uda się np. osiągnąć półfinał, jak Gabriel Clemens. “Niemiecki Gigant” miał turniej życia, zdobył 100 tysięcy funtów do rankingu, co stanowi jego 30% całego dorobku. A sam jest daleko, na 21. pozycji.

Czyli przekładając to na powtarzalność Humphriesa – potrzebował on aż sześciu mniejszych finałów European Touru, żeby zdobyć podobną liczbę rankingowych pieniędzy, jak Clemens jednym półfinałem MŚ. Anglik powoli buduje pozycję, przesuwa się cegiełka po cegiełce, umacnia tymi mniejszymi turniejami, w których regularnie gra w finałach. Wyjaśnijmy najpierw, czym jest European Tour. To taka europejska podróż, głównie po Niemczech, gdzie takich mniejszych turniejów składających się na cały cykl jest aż osiem. Do tego Austria, Holandia, Belgia, Czechy i Węgry, czyli w sumie 13 turniejów zaliczanych do takiej drugiej kategorii. Oczywiście grają tam darterzy ze światowej czołówki, ale dla zwycięzcy takiego German Darts Championship, Hungarian Darts Trophy czy innego Belgian Darts Open jest 30 tysięcy funtów do rankingu. Luke Humphries jest rewelacją tego europejskiego cyklu, bo na 13 turniejów aż sześciokrotnie grał w finale. Niestety dla niego, wygrał tylko jeden, co uszczupliło go o blisko 100 tysięcy w rankingu, bo za wicemistrzostwo jest tylko 12 tysięcy.

Humphries nie mógłby zaatakować TOP3, bo jego ranking to 762 tysiące funtów, a Wright, van Gerwen i Smith mają ich ponad milion. Dlatego jedynym, kogo mógł realnie przeskoczyć, jest Gerwyn Price i Anglik właśnie tego dokonał. Zdecydowanie pomógł mu w tym World Grand Prix, a więc ten turniej, w którym nietypowo należy zacząć podejście podwójną wartością i również podwójną skończyć. Jest to tzw. double-in, double-out. Za zwycięstwo w World Grand Prix przybyło Humphriesowi do rankingu aż 120 tysięcy funtów. I to doskonale pokazuje, co też znaczy wielki telewizyjny turniej, a jak dużą pracę trzeba włożyć w “ciułanie” rankingu mniejszymi występami. Dotychczas Luke Humphries kojarzył się właśnie z “ciułaniem”, zbieraniem sporych punktów, ale po Europie. Dopiero niedawno odmienił ten trend, co było zwieńczeniem całego pościgu. Nareszcie, po tak wielu występach na tych mniejszych scenach, udowodnił coś na większej. Przekładając to na futbolowy grunt: to tak, jakby zdobył pięć razy Ligę Narodów, pokonując. np. w finale Niemców 4:0 lub Francuzów 3:0, a na EURO odpadał w 1/8 finału i czasami osiągnął ćwierćfinał.

Dodatkowo w finale World Grand Prix zmierzył się z tym, którego chciał wyprzedzić, czyli Gerwynem Pricem. Poradził sobie łatwo, wygrywając 5:2 w setach. Rzucał dużo więcej maksów i dużo więcej punktów, dwa razy częściej był przy podwójnych. W półfinale okazalej pokonał Joe Cullena. Właściwie to rodaka zdeklasował, wygrywając 4:0 w setach (3:1, 3:1, 3:1, 3:2). Formuła tego turnieju jest setowa, a żeby wygrać seta, to trzeba zdobyć trzy legi. Humphries szedł jak burza, a kłopoty miał tylko w ćwierćfinale z odzyskującym formę Peterem Wrightem, gdzie musiał zrobić come back ze stanu 0:2 w setach do 3:2. W miniony weekend potwierdził, że jest w formie, gdy znów musiał się zmierzyć z Wrightem w ostatnim turnieju tego wyżej opisywanego europejskiego cyklu (European Tour). Obaj grali na średniej powyżej 100, ale lepszy okazał się Szkot i Humphries zakończył turniej na półfinale. W całym tym European Tourze i tak zajmuje dopiero drugie miejsce, bo… dochodzi do finałów, a ich nie wygrywa. Dave Chisnall wygrał z nim finał dwa razy, a już to daje 60 tysięcy funtów.

To nie zmienia faktu, że Humphries sumiennie pracował na swój ranking. Nie jest żadnym jednorazowym wyskokiem, a stale udowadnia postęp. Dlatego czas przyzwyczaić się do nowego TOP4. I trzeba wiedzieć, że w walce o mistrzostwo świata za dwa miesiące będzie groźny. Dotychczas maksymalnie osiągał tam ćwierćfinał, ale to nawet w czasach, gdy kręcił się w okolicach odległego TOP40. Zdecydowanie stać go na więcej.

Related Articles