Skip to main content

To jeden z największych sukcesów w karierze sportowej Krzysztofa Ratajskiego. Polak wygrał turniej German Darts Open z cyklu European Tour. To drugi taki sukces “Polskiego Orła”. Cztery lata temu był najlepszy w Gibraltar Open.

Krzysztof Ratajski wygrał duży turniej! Pora najpierw wyjaśnić o co grał, co właściwie wygrał i co to oznacza. Otóż turnieje w darcie dzielą się na kilka kategorii. Mamy różnego rodzaju rozgrywki. Najważniejsze i najlepiej punktowane są te wielkie, na czele z mistrzostwam świata. Nieco niżej mamy UK Open oraz World Matchplay – te trzy to największy prestiż, biorąc pod uwagę te, które liczą się do rankingu. World Grand Prix, European Championship, Grand Slam od Darts oraz Players Championship Finals to także wielkie punktowane turnieje. World Grand Prix to na przykład takie oryginalne rozgrywki, gdzie trzeba zacząć i skończyć podwójną, natomiast do Players Championship Finals kwalifikuje się TOP64 zawodników z tzw. “podłogłówek”, czyli całej serii Players Championships. To takie malutkie turnieje dla zawodników z kartą PDC transmitowane dla subskrybentów PDC.tv. W tym roku mamy ich w sumie 30. Coś takiego Ratajski wygrał w karierze siedem razy. Jeden miał miejsce w kwietniu 2023 roku, gdy pokonał w finale Chrisa Landmana aż 8:1.

Drugą kategorią są równie ważne turnieje, ale takie, które nie mają odzwierciedlenia w rankingu i się do niego nie liczą. Największym z nich jest Masters, ale mamy też taki ciekawy format duetów – World Cup of Darts, gdzie gramy… krajami. Polskę reprezentowali ostatnio Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk i polegli w 1/8 finału z Niemcami. Najbardziej ekskluzywna jest jednak Premier League, ale trudno ją uznawać za turniej, bo nie ma on miejsca w konkretny weekend. Jest to trzymiesięczna liga, w której federacja wybiera ośmiu zawodników na różnych sobie znanych zasadach i grają oni między sobą co tydzień. O to oczywiście zawsze inni mają pretensje z cyklu – czemu on gra, a nie ja. W samym 2023 roku mieliśmy śmiało z trzech takich rozżalonych darterów. Cykl ma swój finał, bo ktoś musi go wygrać, ale generalnie jest to po prostu prestiżowa liga, w której już samo granie jest sukcesem, bo mierzysz się z absolutnie najlepszymi tydzień w tydzień. Ratajski oczywiście nigdy w tym nie uczestniczył, bo nigdy tak dobry nie był.

Inne turnieje z całego darterskiego kalendarza to European Tour. I właśnie taki wygrał teraz Krzysztof Ratajski. Ten Tour to coś na zasadzie promocji darta po całej Europie, ale turnieje są punktowane. W 2023 roku jest ich w sumie 13. Do każdego mamy różnego rodzaju kwalifikacje, szansę dostają też lokalni zawodnicy. Aż osiem turniejów odbywa się w Niemczech, gdzie dart wzbudza coraz większe zainteresowanie. Pozostaje jeszcze pięć: Austria, Holandia, Czechy, Belgia, Węgry. Zapytacie: gdzie Polska? Bo przecież u nas na Torwarze był duży turniej. Otóż był, ale ten z serii… World Series of Darts, czyli stricte pokazowy, mający zbadać rynek i przede wszystkim niepunktowany. Takie odbyły się właśnie w Polsce, ale też w Danii, Bahrajnie, USA, Nowej Zelandii i Australii. Jest jeszcze finał, oczywiście też niepunktowany. Właśnie taki odbędzie się w weekend w Amsterdamie. Zmierzy się w nich TOP8 zawodników wśród tych “światowych” turniejów, ośmiu kwalifikantów ze specjalnego turnieju z 6 września oraz kilku zaproszonych darterów, którzy dobrze zaprezentowali się na swojej ziemi. W gronie zaproszonych jest Ratajski.

Tak więc podsumowując – Ratajski wygrał ważny turniej, ale nie ten z serii wielkich. Duży, telewizyjny, ale z większej serii European Touru. Coś takiego udało mu się już w 2019 roku w Gibraltarze. Teraz musiał pokonać pięciu kolejnych zawodników – Ricky’ego Evansa (6:3), Dave’a Chisnalla (6:2), Danny’ego Nopperta (6:3), Josha Rocka (7:4) oraz w finale Stevena Buntinga (8:3). To całkiem mocni przeciwnicy. Chisnall to w ogóle rewelacja tegorocznego European Touru, grał w trzech finałach i dwa z nich wygrał i jest liderem całego rankingu tego Touru. Josh Rock to prawdopodobnie największy talent młodego pokolenia, sklasyfikowany na 27. pozycji. Potrafi zagrać fenomenalnie, ale akurat z Ratajskim nie siedziały mu podwójne. Szczególnie zawalił w partii numer sześć, gdy mógł prowadzić 4:2, ale zrobił w niej tyle błędów, że Rataj wyrównał na 3:3. Później pobudzony Polak zamknął licznik aż ze 126, wygrał w sumie cztery legi z rzędu i prowadził 6:3. Jako, że był to półfinał, to tę fazę gra się do siedmiu zwycięstw. Potrzebował już tylko jednej i to mu się udało wywalczyć.

Ze wszystkich tych spotkań finał był najlepszym w wykonaniu “Polskiego Orła”. 50% na podwójnych totalnie zdemolowało Buntinga, który zaliczył słabiutkie 3/16, czyli niecałe 19%. Rataj odpalił już na starcie, gdy zamknął w drugim legu 128. Bunting zostawił 40 i sobie pewnie myślał, że spokojnie wróci do tarczy. A tutaj niespodzianka, bo nie miał okazji. Nie dało się lepiej, lotka wylądowała idealnie na środeczku. Nie minęło wiele czasu, a już Polak prowadził 4:0 i wykonał połowę roboty. Bunting miał w tym momencie 0/9 na podwójnych. Istny dramat. Nawet kiedy Ratajski nie skończył za pierwszą próbą, to się rehabilitował na double 8 lub double 4. Bunting się przebudził, ale polski zawodnik i tak go skutecznie wypunktował. Pod koniec jeszcze raz miał 105-punktowe zakończenie. W ten sposób akurat wygrał lega na 7:3. Było jasne, że nie może już tego wypuścić. Zgarnął za ten tryumf 30 tysięcy funtów, co pozwoliło mu na awans od dwie pozycje w rankingu. Przeskoczył Gary’ego Andersona oraz Andrew Gildinga i jest obecnie na 21. miejscu.

Related Articles