Dopóki życia, dopóty nadziei. Raków Częstochowa przegrał pierwszy mecz z FC Kopenhagą 0:1, ale nie ma absolutnie nic do stracenia i dziś zechce odwrócić losy rywalizacji i zameldować się w fazie grupowej Champions League. By tak się stało, mistrzowie Polski muszą zdobyć stadion Parken w stolicy Danii.
Raków ma zagwarantowaną w najgorszym razie fazę grupową Ligi Europy i na pewno całkiem spore wpływy do budżetu. Te wpływy będą jeszcze większe, jeśli Medaliki ograją mistrzów Danii i szturmem wezmą bramy piłkarskiego raju. Raju, który do tej pory udało się zdobyć tylko Legii Warszawa (dwukrotnie) i Widzewowi Łódź (raz). Klasę rywala doskonale znamy, a jeśli ktoś „jest tutaj nowy”, to odsyłamy do tekstu o duńskich rywalach polskich klubów w IV rundzie eliminacyjnej, autorstwa Jarosława Szewczuka.
Parken to twierdza FC Kopenhagi, której w zeszłym sezonie Ligi Mistrzów nie zdobyły takie firmy jak Manchester City, Borussia Dortmund i FC Sevilla. To musi budzić respekt, ale akurat dziś Raków powinien podejść do rywalizacji bez respektu. Wystarczy przypomnieć sobie pierwszy mecz w Sosnowcu. Jeśli ktoś bardziej zasłużył na wygraną, to byli to mistrzowie Polski, którzy przeważali, lepiej grali piłką, ale mieli problem z finalizowaniem swoich akcji. Kopenhaga dość szybko strzeliła bramkę, ale był to rykoszet – gol mocno szczęśliwy. Potem Raków stracił ważne ogniwo, w osobie Jeana Carlosa, a na dodatek VAR anulował bramkę na 1:1 z powodu centymetrowego spalonego. Wszystkie nieszczęścia spadły na częstochowską ekipę. Być może fart odwróci się dziś…
Raków ubiegłotygodniowym meczem na pewno nie przyniósł wstydu polskiej piłce i pokazał, że może rywalizować jak równy z równym z teoretycznie znacznie większą firmą na europejskim rynku piłkarskim. Nie oznacza to, że zespołowi Dawida Szwargi nie przydałyby się wzmocnienia – szczególnie w pierwszej linii. Brak klasowej dziewiątki to temat powracający jak bumerang. Raków szuka, ale wciąż nie znalazł. Nawet jeśli dziś dowiemy się o transferze nowego napastnika, to wieczorem w ataku na Parken zagra albo Fabian Piasecki albo Łukasz Zwoliński. Czy któryś z nich zostanie niespodziewanym bohaterem?
Raków w weekend miał wolne – przełożony mecz z Lechem Poznań to oczywiście element przygotowań do dzisiejszego starcia w Kopenhadze. Mistrzowie Danii wolnego nie mieli, ale trener Jacob Neestrup dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. Efekt? Jego drużyna dość sensacyjnie uległa na swoim terenie Silkeborgowi 1:3. Dziś zwycięstwo gości na Parken w takim stosunku oznaczałoby jeden z większych sukcesów polskiej piłki klubowej w historii, a na pewno największy w XXI wieku, bo awans Legii z Dundalk to jednak trochę inna kategoria wyzwania, o stylu tamtych dwumeczów warszawskiego klubu nie wspominając.
W Sosnowcu w ekipie Rakowa zabrakło kontuzjowanych Zorana Arsenicia i Stratosa Svarnasa. Grek nie zagra również dziś. Arsenić ma być gotowy do gry, a pod znakiem zapytani stoi występ Carlosa, który w Sosnowcu zszedł z urazem. Oczywiście listę nieobecnych uzupełnia Ivi Lopez, ale to stan, do którego kibice Rakowa muszą przywyknąć, bo zerwane więzadła w kolanie oznaczają wielomiesięczną pauzę Hiszpana.
Raków nie jest i nie był faworytem tego dwumeczu. Jednak nie wszystko jest stracone. W ubiegły wtorek częstochowianie grali z mistrzem Danii jak równy z równym. Dziś przy odrobinie szczęścia i lepszej jakości gry w ofensywie, wrota raju zwanego Ligą Mistrzów mogą zostać sforsowane.