Jeśli Ligue1 jest nazywana ligą farmerów, to po letnim okienku transferowym będzie nią jeszcze bardziej. Już poniosła stratę w osobie Leo Messiego, a lada moment to samo może się wydarzyć z Neymarem i Kylianem Mbappe. Czy to oznacza, że jest szansa na detronizacje PSG i ponowną rywalizację nad Sekwaną?
Tylko dwa sezony w Paryżu był Leo Messi. Teraz jednak Argentyńczyk wybrał MLS i transfer do Interu Miami. Ładna pogoda niczym w Barcelonie, ale życie jeszcze wygodniejsze, do tego bliżej domu, a także znacznie mniejsza presja sportowa. I jeszcze ponad połowa ludzi hiszpańskojęzyczna. Gdyby to było jedyne znaczące odejście w PSG to prawdopodobnie nikt by nie płakał. W końcu możliwości finansowe są niemal nieograniczone. Kłopot w tym, że to dopiero początek.
Kylian Mbappe nadal nie chce przedłużyć kontraktu, który wygasa za rok. Za pół roku francuski gwiazdor będzie mógł już podpisać umowę z innym klubem, która wejdzie w życie w lipcu 2024 roku. Oczywistym jest, że Mbappe, jeśli odejdzie, będzie “skazany” na Real Madryt. PSG chętnie by sprzedało Mbappe już teraz, ale tylko za potężne pieniądze. Mówi się o kwotach powyżej 150 milionów euro. Florentino Perez to jednak nie jest byle handlarz z bazaru, by wykładać tak horrendalną kwotę za gościa, którego za rok może mieć “za darmo”. Oczywistym jest, że wówczas będzie trzeba “wybecelować” wiele za podpis, jednak nadal to będzie nieporównywalna kwota do tej, jaką obecnie trzeba zapłacić PSG. W Paryżu potrafią przetrzymać zawodników. Jeśli ktoś nie chce działać po myśli Katarczyków, wówczas siedzi na trybunach. Przekonało się o tym wielu, w tym Grzegorz Krychowiak. Tutaj jednak skala jest kompletnie inna. Mbappe to przecież miała być twarz nowego projektu, a rok temu w podpisanie nowej umowy wkraczał nawet prezydent Emmannuel Macron, ratując reputację najważniejszego francuskiego klubu. Teraz Mbappe pozostał w domu i nie pojechał na przedsezonowe zgrupowanie.
Na tym jednak nie koniec. Z klubu odejdzie przynajmniej kilku kolejnych zawodników. Neymar ponoć jest coraz bliższy transferu do saudyjskiego Al-Hilal, a ostatnio dostał od władz klubu informację, że musi znaleźć sobie nowy klub. Podobnie jest z Marco Verattim, Juanem Bernatem, Renato Sanchesem czy Hugo Ekitike. Co ciekawe ten ostatni tego lata został… wykupiony ze Stade Reims po rocznym wypożyczeniu, zgodnie z umową sprzed dwunastu miesięcy. Skala odejść po prostu paraliżuje i pokazuje, że w tym momencie PSG będzie budowane od nowa. Przez kogo? Przez Luisa Enrique.
PSG to wiele odejść, ale także bardzo dużo transferów przychodzących. Obronę wzmocnili Milan Skriniar i Lucas Hernandez. W drugiej linii pojawił się Manuel Ugarte ze Sportingu, który jest – póki co – najdroższym letnim wzmocnieniem. Kosztował 60 milionów euro. Ponadto Marco Asensio, Goncalo Ramos czy Kang-in Lee. Nie wszyscy to gracze do pierwszego składu, ale skala przebudowy jest ogromna. Nad wszystkim piecze trzymać ma rzeczony Enrique. To ma być gwarancja, że paryżanie powinni grać, mimo odejść kluczowych i efektownych graczy, naprawdę miłą dla oka i skuteczną piłkę. Czy tak się stanie? Pokaże sezon, który może być trudnym w stolicy.
Chętnych do detronizacji nie brakuje
W ubiegłym sezonie Racing Lens długo żył możliwością i nadzieją wyprzedzenia PSG. Niesamowita postawa Górników z północy kraju, zwłaszcza u siebie, dawała im szansę na walkę o mistrzostwo kraju. Ostatecznie zabrakło punktu, chociaż trzeba uczciwie przyznać, że paryżanie temat tytułu zamknęli na kolejkę przed końcem. To i tak późno, wszak były lata, gdy już w kwietniu dawno było po wszystkim i Katarczycy mogli świętowac odbębnienie kolejnego obowiązku, czyli zgarnięcie złotego medalu za wygraną w Ligue 1. Jednak w ostatnich latach widać, że PSG wcale nie musi mieć tak łatwo. Oczywiście w 2022 roku przewaga była duża – 15 pkt nad Marsylią – jednak rok wcześniej tytuł powędrował w inne miejsce. W 2021 roku Lille zdetronizowało paryżan, wyprzedzając ich o punkt. Wówczas był to zresztą sezon, w którym do paryskiej ekipy niewiele straciły dwie inne ekipy – Monaco cztery, a Lyon sześć “oczek”. Teraz wobec straty największych gwiazd i ogromnych zawirowań w PSG, ekipy z drugiego szeregu zacierają ręce. Być może to idealna okazja do zgarnięcia mistrzostwa.
Marsylczycy ruszyli po spore zakupy, chociaż niektórzy gracze to po prostu efekt wykupu po wypożyczeniach, jak chociażby w przypadku Rusłana Malinowskiego. Z Anglii przyszło trzech napastników za kwotę 30 milionów euro, w tym Pierre-Emerick Aubameyang bez odstępnego z Chelsea. Ciekawie wyglądają nabytki prosto z Atletico – Renan Lodi i Geoffrey Kondogbia. Ekipa ze Stade Velodrome ma jasne cele – awans do Ligi Mistrzów z eliminacji oraz mistrzostwo Francji. Póki co zaliczyli falstart w Atenach. W środowy wieczór nieoczekiwanie polegli z Panathinaikosem 0:1 w pierwszym spotkaniu III rundy eliminacji, a czerwoną kartkę obejrzał nowy nabytek – Kondogbia. Warto jeszcze dodać przedsezonową wypowiedź prezydenta klubu Pablo Longorii, który stwierdził, że Ligue 1 powinno mieć przerwę w rozgrywkach na czas… Pucharu Narodów Afryki. Nie ma co się oszukiwać, miesiąc przerwy to coś niemożliwego przy tak napiętym grafiku. Z drugiej strony z ligi francuskiej wyjedzie kilkudziesięciu graczy, by reprezentować swoje drużyny narodowe w styczniu i lutym 2024 podczas turnieju w Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Bardzo duże straty poniósł wicemistrz kraju. Lois Openda i Seko Fofana to dwa kluczowe ogniwa. Z drugiej strony zarobienie około 70 milionów euro za tych graczy piechotą nie chodziło. Póki co jednak klub zainwestował niecałą połowę środków w nowych graczy. Nie znaczy to, że nie okażą się przecież nowym gwiazdami. Zresztą przy okazji sprzedaży wspomnianego duetu trzeba oddać, że klub potrafił zwiększyć wartość tych graczy, na których wydał łącznie niecałe 24 miliony euro. Zwłaszcza przypadek Opendy robi wrażenie – rok temu kupiony za 16 milionów z Club Brugge, a teraz sprzedany za 43 miliony europejskiej waluty.
https://www.youtube.com/watch?v=R1jHWRUqO2s
Trudno mówić o faworytach w kontekście Monaco czy Lyonu. Kadry mocne, napakowane utalentowanymi młodymi piłkarzami, lecz w ostatnich sezonach brakowało gwiazd, które pociągnęłyby te wózki w odpowiednim kierunku. Z drugiej strony oba kluby nie zakwalifikowały się do europejskich pucharów, co może podziałać pozytywnie w kontekście skupienia się na lidze. Trudniej jednak było pozyskać wartościowe nazwiska, co też widać po transferach przychodzących. Ciekawie za to wygląda czwarta ekipa poprzedniego sezonu – Stade Rennes. Drużyna z Bretanii to obok Lyonu jedna z najlepszych akademii w kraju, ale także potrafiąca sprzedawać swoich najbardziej uzdolnionych graczy. Tak było tego lata, gdy Lesley Ugochukwu odszedł do Chelsea za niemal 30 milionów euro. Strata? Oczywiście, ale mówimy o zawodniku, który w ubiegłym sezonie w podstawowym składzie rozegrał nieco ponad połowe wszystkich gier – 19 z 35 spotkań. Kasa się zgadza, a sportowo wielkiej dziury nie ma. Pieniądze na wzmocnienia znalazły się i Rennes kupowało na rynku wewnętrznym. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że kasa została w Bretanii. 20 milionów poszło do Lorient na Enzo Le Fee, a kolejnych 15 do Nantes za Ludovica Blasa. Obaj to już ograni zawodnicy w Ligue 1, a ten pierwszy to etatowy reprezentant kadry U21, w której był podstawowym graczem podczas niedawnego Euro. Wydaje się, że to solidne wzmocnienia, które powinny dać dużo jakości w ofensywie na Roazhon Park.
Na koniec słówko o Racingu Strasbourg. Po świetnym sezonie 2021/2022, gdy ekipa z Alzacji zajęła 6. miejsce, ostatnio przyszedł spory zjazd i dopiero 15. lokata, z niewielkim pięciopunktowym zapasem nad strefą spadkową. Teraz jednak nadzieje są ogromne, a świaczyć o tym mogą duże zakupy. Ponad 50 milionów euro wydanych na transfery robi wrażenie. Najciekawiej wyglądają dwaj najdrożsi zawodnicy. Abakar Sylla z Club Brugge (20 milionów) oraz Emanuel Emegha ze Sturmu Graz (13). Warto dodać, że pozyskanie tego drugiego stworzyła mały efekt domina, gdyż dzięki temu Austriacy kupili z Górnika Zabrze Szymona Włodarczyka do swojego ataku. Zresztą, póki co dobrze na tym wychodzą, bo Włodarczyk strzela aż miło…
Dobrze sprzedają
Nie od dziś wiadomo, że Ligue 1 uchodzi za ligę, w której dobrze się sprzedaje zawodników. Nie dotyczy to PSG, które raczej jest jedynym klubem nastawionym na kupno graczy. Tego lata już udało się przeprowadzić czternaście transferów wychodzących w kwocie 10 milionów euro i wyższej. W kilku przypadkach mowa o transferach wewnątrz ligi tak, jak to było przy okazji Le Fee i Blasa do Rennes. Poza nimi jeszcze inny gracz Lorient – Terem Moffi – był bohaterem wewnętrznego transferu i za 22,5 miliona euro trafił do Nicei.
Najdrożej sprzedanym graczem został – na ten moment – Axel Disasi, który zamienił Monaco na Chelsea, wyprzedzając minimalnie Loisa Opendę (przeprowadzka z Lens do Lipska). Formalnie na trzecim miejscu Hugo Ekitike, którego PSG wykupiło z Reims, ale lada moment ten sam zawodnik będzie prawdopodobnie bohaterem kolejnego transferu, gdy odejdzie z Paryża. Warto jednak zapoznać się z kwotami płaconymi za gwiazdy Ligue 1 oraz nowymi miejscami pracy tychże zawodników.
Sześciu Polaków
Rachunek zysków i strat na zero. Względem ubiegłego sezonu zabraknie Adama Buksy. Napastnik Lens po wielu kontuzjach udał się na wypożyczenie do tureckiego Antalyasporu. Trochę szkoda, bowiem z klubu odszedł przede wszystkim Lois Openda, najlepszy strzelec górniczej ekipy. Jednak odbudowa może pomóc w szybszym powrocie do gry na francuskich boiskach w większym wymiarze czasowym. Jednak w Lens nadal pozostanie dwóch biało-czerwonych. Przemysław Frankowski nie ma kłopotów z grą i w jego przypadku o miejsce w składzie nie trzeba się przejmować. Gorzej wygląda sytuacja z Łukaszem Porębą w środku pola. Co prawda z klubu odszedł Seko Fofana czy Jean Onana, ale najdroższy letni transfer to Andy Diouf z Basel – 14 milionów euro. Krótko mówiąc trudno liczyć na podstawowy skład Poręby w najbliższym czasie.
Pewniakiem jest z kolei Mateusz Wieteska, który w swoim Clermont zrobił ogromny postęp, podobnie jak cała jego ekipa. Znacznie gorzej wygląda sytuacja Karola Fili, który przecież już w ubiegłym sezonie był daleko w hierarchii w Strasbourgu. Jesienią tylko dwa mecze, a wiosną wypożyczenie do Zulte Waregem. Tam grał niemal od deski do deski, tyle że jego ekipa sezon zakończyła 23 kwietnia, czyli niemal cztery miesiące temu!
Niewiadomą jest sytuacja Radosława Majeckiego. Odszedł Alexander Nubel, więc w teorii powinno być dobrze, szczególnie po świetnym wypożyczeniu w Cercle Brugge. Tyle że AS Monaco ściągnęło Philippa Kohna, podstawowego golkipera Red Bulla Salzburg za kwotę 10 milionów euro. Wydaje się, że Szwajcar jest faworytem do pierwszego składu, lecz Polak na pewno nie złoży broni. Niestety ostatnie sparingi nie dają wielkich nadziei na start od 1. minuty na inauguracje. Lepiej za to wygląda sytuacja innego golkipera i ostatniego z naszych graczy we Francji.
Marcin Bułka numerem jeden?
Lada moment stukną mu 24. wiosny, jego CV wygląda ładnie pod względem nazw – Chelsea, PSG i Nicea. Szkoda tylko, że grania w tym wszystkim mało. W seniorskiej piłce nie rozegrał nawet 30 meczów! W tym wieku to naprawdę bardzo mizerny dorobek. Wszystko wskazuje na to, że teraz powinno być kompletnie inaczej. Marcin Bułka wg wszystkich osób będących blisko OGC Nice jest pierwszym wyborem na inauguracyjny mecz z Lille. Polak miał już wygryźć ze składu Kaspera Schmeichela. Już w ubiegłym sezonie kibice domagali się jego występów, ale niestety plany trochę pokrzyżowała najpierw kontuzja pleców, a później… wybory trenera Didiera Digarda. Teraz na ławce trenerskiej zasiądzie Włoch Francesco Farioli, który jeszcze kilka lat temu pełnił rolę… trenera bramkarzy w Sassuolo za kadencji Roberto De Zerbiego. Później zmienił profesję, po wyjeździe do Turcji. Najpierw pracował jako asystent w Alanyasporze, a później miał okazję popracować jako pierwszy szkoleniowiec w Karagumruk oraz ponownie w Alanyasporze. W lipcu podpisał kontrakt z Niceą i to on zdecyduje o obsadzie bramki na Lazurowym Wybrzeżu. Akurat na tym się zna, więc dobra forma Bułki być może zostanie doceniona.
Zmniejszony skład
Rozpoczynające się rozgrywki będą pierwszymi ze zmniejszonym składem drużyn od ponad 20 lat. W 2002 roku Division 1 zmieniło nazwę na Ligue 1 i jednocześnie powiększono ligę z 18 do 20 ekip. Teraz jednak zdecydowano się na krok w odwrotną stronę. Oczywiście o tych zmianach było wiadomo już od jesieni 2021, więc kluby były na to przygotowane. Tym samym w zeszłym sezonie cztery ekipy spadły do Ligue 2 – Angers, Troyes, AC Ajaccio oraz Auxerre. Rzutem na taśmę uratowało się Nantes, które przecież także długo grało wiosną w europejskich pucharach i wystąpiło w finale krajowego pucharu. Miejsce kwartetu spadkowiczów zajął duet beniaminków. Le Havre wraca na najwyższy poziom po piętnastu latach przerwy, zaś Metz tylko po roku przerwy. Zresztą w przypadku ekipy z Lotaryngii można powiedzieć, że nie mają stabilizacji. W XXI wieku zanotowali siedem spadków (!), w tym sześć z najwyższej klasy rozgrywkowej oraz tyle samo awansów!
Start nowego sezonu
Sezon Ligue1 rusza w piątek i trzeba przyznać, że już pierwsze spotkanie powinno przynieść emocje. Nicea podejmuje Lille. W sobotę swoje domowe mecze zagrają Olympique Marsylia oraz PSG, które powinny sięgnąć po komplet punktów w meczach z Reims i Lorient. Na pierwsze poważne szlagiery jeszcze poczekamy.