W Japońskiej Fukuoce odbywają się mistrzostwa świata w pływaniu. Pierwszy medal dla Polski wywalczył 19-letni Krzysztof Chmielewski w stylu motylkowym, zwanym naprzemiennie też delfinem, który ma w Polsce duże tradycje za sprawą Otylii Jędrzejczak.
World Aquatics Championships to nie tylko dobrze nam znane wyścigi na basenie na różnych dystansach. Motylkiem (delfinem), kraulem, żabką… to oczywiście główny punkt imprezy wszystkich takich mistrzostw, ale są tam też inne dyscypliny, z których część już się zakończyła. To między innymi pływanie na wodach otwartych, czy też pływanie artystyczne. Mamy również nurkowanie oraz mistrzostwa w piłce wodnej, która ma swoją inną nazwę – waterpolo. Skoki są z metrowej bądź trzymetrowej trampoliny oraz dziesięciometrowej platformy, ale… to nie wszystko. Do rozdania są i medale w tzw. high divingu. To skoki ekstremalne, w tym przypadku z 27-metrowej platformy. To mniej więcej wysokość dziewiątego piętra. Aż 56% wszystkich medali do rozdania to jednak basen i klasyczne zawody pływackie.
Jeden z nich przypadł 19-letniemu Polakowi – Krzysztofowi Chmielewskiemu, który zdobył srebro na 200 metrów motylkiem. Przegrał jedynie z Francuzem – Leonem Marchandem. A to nie byle kto, bardzo wszechstronny pływak. Wicemistrz świata sprzed roku z Budapesztu na tym samym dystansie. Bardziej możemy go jednak kojarzyć ze stylu zmiennego, gdzie robi furorę na 200 i 400 metrów, dominując nad konkurencją. 200 metrów “motylkiem” zwane też delfinem to tak naprawdę dla niego dodatek, ale i tak stał się rekordzistą Francji na tym dystansie. Chmielewski stracił do Marchanda ponad sekundę. Z Japończykiem Tomoru Hondą wygrał srebro o zaledwie 0,04 s. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w Japonii brakło Węgra – Kristofa Miklaka – mistrza olimpijskiego i prawdziwej gwiazdy tego stylu w ostatnich latach. Przyznał, że nie chce się do niczego zmuszać, bo zmaga się z dużymi kłopotami mentalnymi, a jego celem nr 1 są igrzyska.
Nie trzeba nawet mówić, że dla Chmielewskiego srebro w mistrzostwach świata to największy sukces w karierze. Przebija dotychczasowe najlepsze osiągnięcia, bo sukcesy odnosił na polu juniorskim. Było to między innymi złoto mistrzostw Europy juniorów z 2021 roku. Tam zresztą drugie miejsce zajął jego brat bliźniak – Michał. Rok później Polak powtórzył ten wyczyn w rumuńskim Otopeni i obronił mistrzostwo Europy juniorów. Najwięcej medali przywiózł za to z peruwiańskiej Limy – złoto w sztafecie męskiej, złoto w sztafecie mieszanej oraz na swoim koronnym dystansie – 200 metrów motylkiem, a oprócz tego jeszcze brąz na 400 metrów stylem dowolnym. To jednak tylko sukcesy w juniorach. Wszystkim szerzej pokazał się i zaznaczył w 2021 roku na igrzyskach olimpijskich, gdzie na 200 metrów motylkiem, jako 17-latek, sensacyjnie awansował do finału.
Co istotne, jako pierwszy Polak od dziewięciu lat zakwalifikował się wtedy do finału olimpijskiego w konkurencjach pływackich, gdzie ostatecznie zajął 8. miejsce. Pokazał jednak, że jest w stanie rywalizować z tymi najlepszymi na największej sportowej imprezie świata. Dwa lata później stoi już na podium mistrzostw świata i daje nadzieje na powalczenie o krążek w Paryżu. Dobrze, że są takie postacie, bo w ostatnich latach polskie pływanie bardziej kryzysami i aferami stoi. Pamiętamy tę żenadę na igrzyskach olimpijskich, gdy związek pomylił się przy zgłoszeniach i sześcioro olimpijczyków musiało wrócić do domu. Takie osoby jak Krzysztof dają nadzieję na lepsze jutro. Czas 1:53.62, który osiągnął w finale, to oczywiście jego rekord życiowy. Poprawił go jeszcze po półfinale. To też drugi najlepszy wynik w historii polskiego pływania, tuż za Pawłem Korzeniowskim. Ale to miało miejsce trochę w innej epoce pływania, tej bardziej sprzyjającej zawodnikom z powodu kostiumów.