Mistrzostwa świata na przełomie grudnia i stycznia oraz World Matchplay w lipcu. To dwa najważniejsze rankingowe turnieje w kalendarzu kibica darta. Ten drugi turniej rusza już dzisiaj w Blackpool.
Kurz jeszcze dobrze nie opadł po Poland Darts Masters. Co prawda był to tylko turniej pokazowy, jednak PDC po raz pierwszy zagościła z tak wielką imprezą w Polsce. Z pewnością dyscyplina, jaką jest dart, kupiła wielu nowych kibiców. Wystarczy, że ktoś z czystej ciekawości udał się na warszawski Torwar, spodobała mu się atmosfera, upodobał sobie jakiegoś zawodnika i złapał zajawkę na spontanicznie powstałą pasję. Zaczął być może czytać, sprawdzać, interesować się. Dużo dobrego zrobił ten turniej w Polsce, przybliżając i zbliżając nam kulturę darta. Jeżeli ktoś chce kontynuować tę przygodę, to World Matchplay jest do tego idealną okazją, ponieważ jest to drugi najważniejszy turniej w kalendarzu z drugą najwyższą pulą dla zwycięzcy. Mecze są grane na bardzo długim dystansie legowym.
Tu nie ma przypadkowych zawodników, dzikich kart, specjalnych zaproszeń, propagowania darterów z egzotycznych krajów. Liczą się tylko wyniki. TOP16 z głównego rankingu PDC wchodzi do turnieju. Tam Krzysztofa Ratajskiego nie było. On weźmie udział w Matchplayu, wchodząc z tego drugiego – Pro Tour. To inny ranking, który bierze pod uwagę długi sezon tak zwanych turniejów podłogowych dla zawodnikó z kartą PDC – Players Championship oraz 13 rozsypanych po Europie, głównie w Niemczech, zwanych European Tourem. Ostatnio miały miejsce turnieje numer 15 i 16 z cyklu Players Championsip (jego nie ma w otwartej telewizji) i Polacy wypadli kiepsko. Ratajski poległ dwa razy już z pierwszym rywalem, podobnie jak Krzysztof Kciuk. Obaj nie ograli nikogo. Za to Radek Szagański w PC 15 zaprezentował się więcej niż przyzwoicie. Pokonał aż czterech rywali, w tym Damona Hetę, który… dzień później wygrał PC 16. Szagański i Kciuk jednak w Matchplayu nie wystąpią, bo są zbyt słabi w rankingu.
Kto jest faworytem? 200 tysięcy funtów sprzed dwóch lat broni… Peter Wright. Z dużą dozą prawdopodobieństwa ich nie obroni. On akurat jest w dość kiepskiej formie, a z turnieju pokazowego w Polsce zrezygnował. Wyzerowanie wyników z 2021 roku spowodowało, że spadł za plecy Michaela van Gerwena i jest w tej chwili trzeci. Holender w Polsce zaprezentował się wyśmienicie, a podłogówki numer 16 i 17 odpuścił. W końcu granie w nich nie jest obowiązkiem. Podobnie zrobili Gerwyn Price, Michael Smith oraz Peter Wright, czyli cała czołowa czwórka. Grali za to Luke Humphries oraz Dave Chisnall i to oni dotarli do finału PC 15. Zwyciężył ten pierwszy. Obaj są rewelacją Pro Tour i zajmują dwa pierwsze miejsca w tym rankingu, zrzeszającym występy w Europie oraz tzw. podłogówkach. Może ktoś z nich zaskoczy w wielkim turnieju rankingowym? Dave Chisnall przegrał w swoim życiu aż sześć wielkich finałów dużych turniejów, ale ten rok wydaje się dla niego przełomowy. Wygrał mniejsze europejskie turnieje w Kiel i w Leeuwarden. Może być czarnym koniem.
Większość zwykłych turniejów, jak np. ten w Polsce, gra się zwykle do sześciu wygranych legów. To powoduje, że spotkania są szybkie i dynamiczne. Pyk i następny. Pyk i następny. Tutaj już od pierwszej rundy gra się do 10 wygranych partii, a ta liczba zwiększa się z każdą kolejną. Jest jeszcze jedna rzecz wyróżniająca Matchplay spośród innych. Trzeba wygrać dwiema partiami przewagi. W takim zwykłym meczu, gdy jest 5:5, to oczywistym jest decider, który nazywa się w ten sposób, bo decyduje o wygranej, a tutaj… przy 9:9 gramy do dwóch legów przewagi. Mecz może się skończyć wynikiem 11:9, 12:10, 13:11. Zostaje wydłużony maksymalnie o sześć legów. Zatem z 9:9 może zrobić się 12:12. Żeby nie grać w nieskończoność, to dopiero ten siódmy dodatkowy staje się deciderem.
Załóżmy taką sytuację w finale, gdzie gramy do 18 wygranych partii. Z 17:17 może się nam zrobić 20:20 i wtedy mini gra numer 41 dopiero zadecyduje o zwycięzcy. Na przykład w 2018 roku Mensur Suljović pokonał Gary’ego Andersona 21:19. Rekordzistą wśród zwycięzców jest legendarny Phil Taylor. Potrafił wygrać Matchplaya siedem razy z rzędu, a w sumie wygrał go aż 16-krotnie, z czego raz aż zmiażdżył 18:4 biednego Terry’ego Jenkinsa. Nie miał litości. Fenomen Taylora w Matchplayu polega na tym, że grał on tu 17 finałów, a wygrał 16 z nich. Uległ jedynie Michaelowi van Gerwenowi w 2016 roku. Z obecnie grających zawodników więcej niż jeden raz wygrał właśnie tylko Michael van Gerwen, ale gdzie mu do Taylora… Holender zrobił to tylko trzykrotnie.
Mistrzostwa świata to bezapelacyjny numer jeden, tam wygrany zgarnia aż 500 tysięcy funtów. Za wygranie Matchplaya otrzyma 200 tysięcy. To też sporo, bo dobrym wynikiem można sporo podskoczyć w rankingu, ale i stracić. Jako, że ranking w darcie obejmuje dwa sezony, to już wspomnieliśmy, że kasują się wyniki z 2021 roku. I to negatywna informacja dla fanów Ratajskiego. Wówczas za dotarcie do półfinału zyskał aż 50 tysięcy funtów. W wyzerowanym już rankingu live “Polski Orzeł” spadł przez to aż o cztery pozycje – z 20. na 24. miejsce. Tamten półfinał to jeden z jego najlepszych wyników w karierze, oprócz ćwierćfinału mistrzostw świata i zwycięstwa w telewizyjnym Gibraltar Open w 2019 roku. Czy ma szansę to powtórzyć? Wątpliwe, ale dajmy mu chociaż szansę.