Skip to main content

Nie było niespodzianki. To Walijczycy wygrali World Cup of Darts. Najlepszym duetem okazali się więc jedni z faworytów, czyli rozstawieni z dwójką Gerwyn Price i Jonny Clayton. Jest to drugi w historii tryumf tej pary. Wcześniej byli też najlepsi w 2020 roku.

Zakończył się jeden z ciekawszych darterskich turniejów – World Cup of Darts. To taki kolorowy ptak i nawet nie ma znaczenia, że nie jest punktowany w rankingu. Dlaczego? Bo mierzą się w nim… duety z różnych krajów. Dwóch najlepszych zawodników rankingu PDC reprezentuje dany kraj. Chyba, że ktoś zrezygnuje. Na przykład taki Michael van Gerwen już po raz drugi się wykręcał, bo nie chciał grać z Dannym Noppertem. W tym roku turniej był wyjątkowo emocjonujący, ponieważ po raz pierwszy w zmienionej formule. Całkowicie bez meczów singlowych, ale za to z dłuższymi meczami deblowymi! Dotychczas w dalszych rundach grano: singiel+singiel i ewentualnie to debel rozstrzygał. Większe emocje mieliśmy w samym finale, gdzie mogło dojść nawet do meczów: singiel+singiel i debel, a potem znów singiel+singiel i debel, ale to wyjątkowo w samym finale. Teraz nie ma W OGÓLE meczów singlowych. Od początku do końca grają duety i to jest zmiana na plus.

Do tego powiększono liczbę do 36 i zrobiono fazę grupową. Oryginalność i egzotyka. To określenia pasujące do tego turnieju. Bahrajn, Gibraltar, Francja, Islandia, Gujana. Między innymi takie ekipy zagrały w fazie grupowej. Jak poszło Polakom? Otóż… Krzysztof Ratajski i Krzysztof Kciuk, uwaga, fanfary, w fazie grupowej pobili rekord świata! Więcej o tym pisaliśmy tutaj. Niestety w 1/8 finału trafili na gospodarzy z Niemiec i szli z nimi łeb w łeb aż do stanu 6:6. Można powiedzieć nawet, że grali lepiej, mieli lotki na przełamanie. Raz Ratajski spudłował double 16, a raz Kciuk czerwonego bulla. Walczyli dzielnie, jednak kiedy już pojawiła się szansa w samej końcówce, to do głowy Kciuka doszła presja spotkania, wycie trybun. Zdał sobie sprawę, że bardzo rzadko albo prawie nigdy nie mierzy się w takich okolicznościach i w kluczowym momencie zaczął rozrzucać lotki w piątkę czy w jedynkę. Niemcy to wykorzystali, obronili się, a potem przełamali Polaków i przeszli dalej. Mecz był jednak niezwykle emocjonujący i wyrównany. Uczta dla widza.

Wróćmy do samych zwycięzców. Price i Clayton to czołówka darta. Jeden zajmuje czwarte miejsce w rankingu, drugi siódme. Obaj też zostali wybrani do prestiżowej Premier League i obaj wyszli z grupy, trafiając potem na siebie w półfinale. Cztery najlepsze duety miały fajrant od fazy grupowej – Anglicy, Walijczycy, Szkoci i Holendrzy. Price i Clayton musieli wygrać cztery spotkania, żeby cieszyć się ze zdobycia pucharu. Bardzo gładko rozprawili się z Duńczykami. Wygrali 8:2. Od 0:1 aż pięć legów wygranych z rzędu, pełna kontrola, dużo wyższa średnia i jedno zamknięcie Price’a na 121. W ćwierćfinale czekali Szwedzi, jedna z pozytywnych niespodzianek. Było trochę problemów, ale Walijczycy robili robotę zwłaszcza na dystansie. Szwedzi byli groźni na początku i gdy już docierali licznikiem do możliwości kończenia. Prowadzili nawet 3:1, ale przegrali cztery partie z rzędu. Oscar Lukasiak i Denis Nilsson się jednak nie poddawali. Doprowadzili do stanu 5:5. Kiedy Nilsson mógł pozostać w meczu, bo miał do skończenia 80 (lotki na 6:7) i wystarczyło trzymać się sektora 20, to spudłował w jedynkę, dorzucił jeszcze pechowo dziewiątkę i tylko się załamał. Price podszedł do tarczy i zamknął pierwszą lotką meczową. 8:5. Koniec.

Najwięcej emocji dostarczył półfinał, bo potrzebny był decider. Kim Hyubrechts oraz Dimitri van den Bergh przeszli przedziwną przemianę w tym turnieju. Belgowie najpierw kompletnie się ignorowali  i mówiło się, że nie ma między nimi chemii. Sami nie chcieli tego komentować. A potem… opublikowali oświadczenia i nagle zaczęli się zachowywać jak najwięksi kumple. Skakali, darli się, motywowali, zbijali sobie piątki. Powariowali. W fantastycznym stylu przeszli dwie fazy, ich mecze cieszyły się największymi emocjami – 8:7 z Holandią, 8:7 z Australią i 7:8 z Walią. Same decidery. Jonny Clayton ładnie zamknął tego półfinałowego, kończąc okrągłą setkę dwiema lotkami – triple 60, double 20 i dziękuję, na razie. Belgowie musieli się pakować. A finał? Szkoda nawet komentować. Szkoci prześlizgnęli się dość łatwą drabinką. W ćwierćfinale na przykład ogolili 8:0 Francuzów, a potem Niemcy zagrali z nimi fatalnie. Akurat swój najgorszy mecz. Finał był już bolesną weryfikacją Petera Wrighta i wracającego do czołówki Gary’ego Andersona, który akurat miał świetne momenty na tym World Cupie i był postacią wiodącą w parze. Tym razem jednak Price i Clayton nie pozostawili złudzeń.

Finał był zatem nudny jak flaki z olejem. Już po kilku partiach zwycięzca był znany. Szkoci się nie postawili, a nawet jak mieli swoje małe szanse, to ich nie wykorzystali. Bardzo dobre 58% przy kończeniach Walijczyków sprawiło, że wygrali ten finał aż 10:2 i zapisali sobie drugi tryumf w historii zmagań duetów.

 

Related Articles