Skip to main content

Pojedynek Igi Świątek z Aryną Sabalenką w finale madryckiego turnieju na długo zapadnie w pamięć kibicom tenisa. Dwuipółgodzinny dreszczowiec nie zakończył się sukcesem Polki, która finalnie musiała uznać wyższość Białorusinki. Sabalenka umocni się w ten sposób na czele rankingu Race, ale klasyczny ranking WTA wciąż otwierać będzie nazwisko Świątek.

Obie panie zmierzyły się zaledwie dwa tygodnie wcześniej w finale turnieju w Stuttgarcie. Górą była Polka, która zresztą nigdy nie przegrała z Sabalenką na nawierzchni ziemnej. To wszystko czyniło z Igi wyraźną faworytkę sobotniego finału w Madrycie.

Początek meczu to wyrównana walka gem za gem. W szóstym gemie Sabalenka miała pierwsze szanse by przełamać Świątek, ale liderka rankingu obroniła dwa break pointy. Niestety, w kolejnym gemie serwisowym Iga dała się już przełamać rywalce. Zrobiło się 5:3. Sabalenka po chwili spokojnie wyserwowała sobie zwycięstwo w pierwszej partii. I właśnie w serwisie trzeba upatrywać głównego czynnika, który rozstrzygnął o wyniku tego seta – Świątek serwowała słabo, rzadko trafiała pierwszym podaniem. Sabalenka była w tej materii wyraźnie lepsza. Nie popełniała podwójnych błędów, potrafiła zaserwować asa.

Drugi set miał dziwny przebieg. Poirytowana Świątek zaczęła mocno i po paru minutach prowadziła już 3:0 z przełamaniem. Niestety, Sabalenka wróciła do gry i doprowadziła do stanu 3:3. W piątym gemie przełamała Polkę przy czwartym break poincie. Wydawało się, że rozpędzająca się zawodniczka z Białorusi pójdzie za ciosem i rozstrzygnie ten mecz na swoją korzyść. Ale Iga nie miała zamiaru oddawać przeciwniczce wiktorii. Znów wygrała trzy gemy z rzędu, choć kluczowa była obrona dwóch break pointów w siódmym gemie. Na szczęście zamiast 4:3 dla Sabalenki, zrobiło się 4:3 dla Świątek, która potem w kolejnych dwóch gemach oddała Arynie ledwie dwie piłki. A zatem 1:1 w setach i o zwycięstwie w turnieju decydowała trzecia partia.

Tutaj przerobiliśmy scenariusz z drugiego seta, ale w odwrotnej konfiguracji. Pierwsza 3:0 prowadziła Sabalenka. Potem Iga włączyła tryb, w którym rywalka nie była w stanie jej dorównać i szybko odrobiła całą stratę. Niestety – nie poszła za ciosem. Salabenka znów wróciła do dobrego serwowania, co miało gigantyczne znaczenie w końcowym fragmentach tego seta. Świątek łatwo straciła swoje podanie przy stanie 3:4 i za chwilę Białorusinka serwowała, by wygrać turniej. Polka wzięła się w garść i wywalczyła break pointa. Wydawało się, że przed nami kolejny zwrot akcji w tym niesamowitym finale. Niestety, Sabalenka obroniła break pointa i za chwilę doprowadziła do piłki meczowej. Tutaj jednak cała zabawa się nie skończyła, bo tenisistka z Raszyna pokazała wielkie serce do walki, ale i wielkie umiejętności, broniąc aż trzy meczbole. Polscy kibice na trybunach w Madrycie mieli nadzieję, że w końcu uda nie tylko obronić piłkę meczową, ale i znów doprowadzić do break pointa. Sabalenka serwowała jednak zbyt dobrze, by do tego dopuścić. Czwarty championship point zakończył ten mecz.

Białoruska zawodniczka notuje świetny sezon, a wygrana w finale madryckiej dwutygodniówki z liderką rankingu jest tego najlepszym potwierdzeniem. Sabalenka dopisała sobie 1000 punktów i wydaje się, że jeśli ktoś ma rzucić rękawice Idze w zbliżającym się wielkimi krokami French Open, to będzie to właśnie ona. Iga nie zagrała źle, ale brakowało jej atutu w postaci podania, a w kluczowych momentach spotkania Sabalenka miała w tym elemencie spory oręż. Emocje na kortach Rolanda Garrosa rozpoczną się już za dwa tygodnie i liczymy, że za miesiąc będziemy mogli opisywać zwycięski finał z udziałem Polki.

Related Articles