Skip to main content

Michael van Gerwen wrócił do wygrywania wielkich turniejów. Premier League, World Matchplay i teraz pokonanie Nathana Aspinalla w finale World Grand Prix – 5:3 w setach, choć dużo nie brakowało do spektakularnego come backu Anglika przy gorącym dopingu publiczności z Leicester.

Zasady turnieju World Grand Prix są nietypowe. Obowiązuje tu zasada “double-in and double-out”, co oznacza, że każdego pojedynczego lega trzeba zacząć wartością podwójną i taką zakończyć. Może być więc tak, że jeden zawodnik już sobie schodzi z licznika, a drugi nawet jeszcze “nie wszedł” do gry, zatem jest z góry skazany na porażkę. Kluczem jest skuteczny double. W finale więc spotykają się nie ci, którzy namiętnie rzucają po 140 i 180, ale tacy, którzy najlepiej radzą sobie z wartościami podwójnymi. Nie wszyscy zaczynają od podwójnego 20, właściwie nie jest to nawet najbardziej popularne. Z reguły dla większości mocniejszym punktem jest double 16. Zawsze może też dopisać… fuks, kiedy to lotka nieco zejdzie na bok. Double 5, double 1 czy double 8 też gwarantuje wejście do gry. Byle trafić wartość podwójną.

2012, 2014, 2016, 2018, 2019 i 2022. Michael van Gerwen wygrał World Grand Prix po raz szósty w karierze. Można powiedzieć, że to jego ulubiony wielki turniej, bo sentymentalny. Właśnie od niego rozpoczęła się światowa dominacja Holendra. Zwycięstwo w 2012 roku było pierwszym wygranym wielkim turniejem obecnej legendy darta. Wówczas nawet nie był rozstawiony, a dostał się tam za miejsce w Pro Tourze. To nie jest ten dominator van Gerwen z lat 2015-2017, gdzie rozbijał przeciwników w pył i to nieraz na nieziemskiej średniej punktowej, która wynosiła powyżej 110 punktów. Taką w tym turnieju akurat osiągnąć trudno, bo nie można zacząć od 180, a dużo lotek jest marnowanych już na starcie. Van Gerwen nie gra jak maszyna, co pokazał, gdy prowadził już 4:0 w setach. Brakowało mu już tylko jednego, ale nagle się zaciął, zaczął później wchodzić w legi albo rzucać pojedyncze piątki, jedynki. Aspinall trochę go postraszył. Można było uwierzyć, że on to jeszcze przegra, ale tak się nie stało.

Wyczyny van Gerwena zasługują na olbrzymią pochwałę przede wszystkim za to, że wykrzesał z siebie pokłady nowej motywacji. 2021 rok był w jego wykonaniu beznadziejny. Wypalił się. Nie wygrał tam absolutnie nic, za każdym razem musiał obejść się smakiem, opowiadał o zmęczeniu materiału. W tym sezonie to już inny MvG. Wygrywanie zaczął od prestiżowego Premier League, czyli nierankingowego turnieju dla najlepszych darterów na świecie, którym bilety wręcza telewizja Sky, bo to jest ich autorskim pomysłem. Co tydzień gra się o ligowe punkty, a potem na koniec jest turniej główny i on go właśnie wygrał. Potem był najlepszy w World Matchplay, czyli drugim najlepiej punktowanym turnieju w kalendarzu, a teraz dołożył jeszcze World Grand Prix. Oprócz tego był jeszcze najlepszy w trzech turniejach z cyklu European Tour – German Darts Championship w Hildesheim, Austrian Darts Open w Grazu oraz European Darts Open w Leverkusen.

W tej chwili w rankingu PDC jest wielka trójka, a potem długo, długo nic i dopiero wyłaniają się kolejni zawodnicy. Peter Wright, Gerwyn Price i Michael van Gerwen są trzema mistrzami z czołówki. Wright został mistrzem świata, Price nierankingowego World Series of Darts, a van Gerwen ma już na koncie wielki tryumf w 2022 roku numer trzy. Po drodze pokonał po kolei: Gary’ego Andersona, Stephena Buntinga, Chrisa Dobeya, Petera Wrighta i Nathana Aspinalla. Najbardziej imponujący był półfinał i ośmieszenie tam mistrza świata ze Szkocji. Van Gerwen wygrał 4:0 w setach, a w rozbiciu na legi było… 12:1. Peter Wright skończył tam tylko jednego double’a na 20. W ostatnim secie był tak rozbity, że nie trafił żadnego na 10. Grał przy finiszach dramatycznie, za to Holender dla odmiany świetnie, notując imponujące 63% (12/17).

W finale prowadził już 4:0 z Nathanem Aspinallem i długo był poza zasięgiem. Anglik robił, co tylko mógł, ale po prostu przegrywał. Przy ogromnym wsparciu angielskiej publiczności doprowadził do stanu 4:3 w setach, ale stać go było właśnie na tyle, choć miał w ręku lotki na 4:4. Zmarnował double 20 i double 10, a van Gerwen zamknął mecz, trafiając double 6.

Related Articles