Kiedyś to Sebastian Vettel zastąpił Fernando Alonso w Ferrari. Teraz będzie odwrotnie, bo Alonso zajmie miejsce Vettela w Aston Martinie. To duży cios dla obecnego zespołu Hiszpana – BWT Alpine, który wiązał z nim przyszłość, ale został uprzedzony.
Fernando Alonso jeszcze w tym roku zostanie rekordzistą Formuły 1 pod względem liczby startów. Brakuje mu tylko trzech wyścigów, żeby wyrównać wynik Kimiego Raikkonena, który już przecież nie jeździ. Nowym kontraktem z Aston Martinem (prawdopodobnie do 2025) pokazuje, że jeszcze ten rekord będzie śrubował. W tym sezonie i w poprzednim był kierowcą Alpine. Całkiem dobrze i regularnie punktuje, rok temu raz stanął nawet na podium. Alpine to spadkobiercy zespołu Renault, w którym to Alonso kiedyś dwa razy zostawał mistrzem świata. W 2021 roku zmieniono nazwę na Alpine celem promowania takiej właśnie marki samochodów. Dlatego to jeszcze większy cios dla stajni, w której Hiszpan miał swoje największe sukcesy.
Raczej większość spekulacji była takich, że Alonso po prostu pozostanie w Alpine, a do miejsca po Vettelu typowano kilku innych kierowców. Aston Martin ogłosił w komunikacie, że wiąże się z 41-latkiem wieloletnią umową, jednak hiszpański “AS” ujawnił, że chodzi o kontrakt 1+1+1, a więc coś takiego, że po każdym kolejnym sezonie obie strony wspólnie będą mogły ustalić, czy opłaca im się kontynuowanie współpracy. Alonso jednak miejsce na kolejny sezon może sobie zapewnić nie za sprawą negocjacji, ale spełnieniem określonych warunków punktowych. Wtedy umowa na kolejny rok przedłuży mu się z automatu. Otrzymał takie same wynagrodzenie, jakie ma w obecnym teamie, czyli 20 mln euro za sezon. Szef Alpine, Otmar Szafnauer jest mocno rozczarowany, bo dowiedział się o odejściu swojego kierowcy dopiero w… informacji prasowej.
Pod koniec 2014 roku w świecie Formuły 1 pojawiło się ogłoszenie, że zespół Ferrari rozstał się z Fernando Alonso za porozumieniem stron. Wtedy Hiszpan kończył przygodę z włoską stajnią, gdzie spędził pięć lat. Ferrari natomiast było podekscytowane nową współpracą i nowym kierowcą, czterokrotnym mistrzem świata, Sebastianem Vettelem. To właśnie z nim Alonso trzy razy przegrał tytuł mistrza świata. Przez pewien moment to ich pojedynki były najważniejszymi w świecie Formuły 1. Za każdym razem jednak górą był Niemiec, który w barwach Red Bulla został mistrzem świata cztery razy z rzędu. Alonso dwa razy był o włos, żeby go pokonać, ale jeżdżąc dla Ferrari, ostatecznie skończył jak Adaś Miauczyński – zawsze drugi.
Z Vettelem stoczył trzy pasjonujące boje. Raz przegrał o ledwie cztery punkty i to wykorzystując ostatni wyścig w GP Abu Dhabi. Hiszpański kierowca nie schodził z podium od pięciu wyścigów, ale w ostatnim zajął rozczarowujące 7. miejsce i nie obronił przewagi. W 2012 roku Vettel wygrał cztery wyścigi z rzędu i odrobił stratę do Alonso, żeby na sam koniec wyprzedzić go o… trzy punkty, jeszcze mniej niż w 2010. Ironią losu dla Vettela jest to, że później dopadła go ta sama klątwa. Jeżdżąc przez sześć lat dla Ferrari to on był “wiecznie drugi”, za Lewisem Hamiltonem. Również i Vettel nie zdobył tytułu mistrza świata w Ferrari. Teraz to starszy z kierowców zastąpi tego młodszego, choć okoliczności są już zupełnie inne. Vettel ogłosił, że ten sezon jest jego ostatnim w F1, a 41-letni Alonso nie zamierza się jeszcze żegnać.