
Roger Federer wrócił w tym roku do gry po ponad rocznej przerwie. W jej czasie przeszedł dwie operacje kolana, które miały przywrócić mu dawną sprawność. Okazuje się, że na tym nie koniec problemów 20-krotnego zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych.
Roger na zajęcie się swoim kolanem zdecydował się po Australian Open 2020. W podjęciu tej decyzji pomogła mu pandemia, która zatrzymała sezon i spowodowała odwołanie całej serii turniejów. W 2020 roku Szwajcar nie zagrał już ani razu. Na korty chciał wrócić w 2021 i zacząć od Australian Open. W końcu jednak wycofał się z turnieju w Melbourne, tłumacząc decyzję względami rodzinnymi. Tenisista z Bazylei mówił, że nie chce miesięcznej rozłąki z najbliższymi, a tego wymagałby udział w Australian Open (dwa tygodnie kwarantanny i dwa tygodnie turnieju). Król Roger wrócił więc na korty nieco później i celował w dwie imprezy – swój ukochany Wimbledon oraz Igrzyska w Tokio.
Po drodze zagrał we French Open i… zakończył turniej bez porażki. Wygrał trzy pierwsze mecze. Na początek drugiego tygodnia rywalizacji miał grać z Włochem Matteo Berettinim. Podjął jednak decyzję o rezygnacji z dalszego udziału w walce na kortach Rolanda Garrosa. – Nauczyłem się odczytywać sygnały własnego ciała. Z tego względu muszę odpuścić dalszy udział we French Open – mówił.
W Wimbledonie szwajcarski maestro dotarł do ćwierćfinału. Kto uważnie śledzi karierę i grę Federera, ten widział, że Roger nie gra swojego najlepszego tenisa. Brakowało mu luzu, szybkości. Mimo wszystko potrafił ograć czterech przeciwników. Na piątym, którym był Hubert Hurkacz, wyłożył się. Polak ograł Federera 3:0, a w trzeciej partii nie oddał mu nawet gema! To była miazga. Prawdopodobnie w tym dniu zapadła decyzja, że to koniec sezonu dla Helwety.
Federer wycofał się z turnieju olimpijskiego, tak jak wcześniej uczynił to inny wielki mistrz – Rafael Nadal. W ostatnich dniach poznaliśmy dalszy ciąg. Federer zdradził, że wciąż odczuwa dyskomfort w kolanie, a lekarz powiedział mu, że jedynym sposobem na pozbycie się go jest operacja. – Potrzebuję tej operacji, by dać sobie promyk nadziei na powrót do rywalizacji. Wiem, że to dobra decyzja – powiedział Federer. – Przede mną wiele dni chodzenia o kulach i żmudnej rehabilitacji. Nie będę mógł grać w tenisa. To jednak konieczne, bym poczuł się lepiej na korcie – powiedział 40-latek.
Czy Federer wróci jeszcze w ogóle do gry? To pytanie wydaje się w tej chwili dużo bardziej zasadne niż dywagacje, czy będzie jeszcze w stanie wygrywać najważniejsze turnieje. Gdy dojdzie do pełni sprawności po kolejnej operacji, będzie dobijał do 41 lat. Gdyby w takim wieku był w stanie ogrywać o dwie dekady młodszych rywali, a także kilka lat młodszego i niesamowicie sprawnego Djokovicia, byłby to fenomen. Na dziś wielkiemu mistrzowi wypada życzyć wytrwałości w dochodzenia do siebie.