
W środę z French Open pożegnała się ostatnia zawodniczka z czołowej „10” rankingu WTA. Niestety dla nas – tą zawodniczką była Iga Świątek. Po serii jedenastu kolejnych zwycięstw 2:0 na kortach Rolanda Garrosa, Świątek znalazła pogromczynię. Była nią Maria Sakkari.
Świątek była faworytką tego meczu, całego turnieju, a nawet kurs na to, że wygra turniej bez straty seta nie był zbyt wygórowany. Szła jak burza, grając być może nawet lepszy tenis niż rok temu. W dodatku jej najgroźniejsze rywalki odpadały jedna po drugiej. Wszystko układało się, jakby scenariusz turnieju pisał sobie po godzinach trener Piotr Sierzputowski. Ale niestety – piękny sen się skończył. O wybudzenie zadbała rzeczona już Sakkari. Greczynka okazała się niezwykle mocna – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wytrzymała początkowe problemy, gdy Świątek szybko ją przełamała. Gdy złapała rytm, odrobiła straty i w końcówce seta to ona osiągnęła przewagę i wygrała 6:4. Kluczem do wygranej była agresywna, ofensywna gra. Sakkari mocno atakowała drugi serwis Polki, a ta rzadko kiedy trafiała pierwszym podaniem. Dobrze zbudowana Greczynka przez cały mecz starała się uderzać mocno. Im dalej w mecz, tym myliła się rzadziej.
Przegrana pierwsza partia chyba dość mocno podziałała na psychikę Świątek. Ta na początku drugiej partii wyglądała jak juniorka. Szybko straciła podanie i w zasadzie wyglądało na to, że Sakkari wygra 6:0. Polka wzięła jednak przerwę medyczną. Czy rzeczywiście coś jej dolegało, czy jedynie potrzebowała przerwy, by opanować złe myśli? Tego nie wiemy, ale faktycznie to nieco pomogło. Polka zaczęła wygrywać swoje gemy serwisowe, jednak problem polegał na tym, że świetnie podająca Sakkari nie miała zamiaru przegrać swoich. Świątek obroniła nawet kilka meczboli, ale koniec końców przegrała 4:6 również tego seta. Marzenia o drugim z rzędu wielkoszlemowym tytule na paryskiej mączce prysły. Już wiadomo, że ktokolwiek wygra turniej, będzie to dużego kalibru niespodzianka.
Tymczasem w singlu mężczyzn w środę bez niespodzianki – Rafael Nadal i Novak Djoković wygrali swoje mecze i w piątek spotkają się w półfinale. Nadal oddał Diego Schwartzmanowi jedną partię, ale za to w ostatniej wygrał aż 6:0. Z kolei Djoković wygrał dwa pierwsze sety, ale w trzecim przegrał tie-breaka. W czwartym zanosiło się na kolejnego tie-breaka, bo Matteo Berrettini złapał odpowiedni rytm gry – świetnie atakował forehandami i znakomicie serwował. Jednak w ostatnim gemie przed tie-breakiem coś pękło. Włoch popełnił kilka błędów i mimo że potem wybronił jeszcze dwie piłki meczowe, to za trzecim razem Serb przełamał go i mógł w bardzo ekspresyjny sposób świętować swój sukces. Chwilę wcześniej po jednej ze zmarnowanych szans „Nole” wściekał się, machał rakietą i kopnął w bandę reklamową. Wydawało się, że emocje eskalują w takim kierunku, iż możliwa jest powtórka z US Open…
4️⃣0️⃣ Grand Slam semis @DjokerNole sets a final four date with Nadal, downing Berrettini 6-3, 6-2, 6-7(5), 7-5.#RolandGarros pic.twitter.com/MKUeUndw2M
— Roland-Garros (@rolandgarros) June 9, 2021
Odpadnięcie Igi Świątek w singlu na szczęście nie oznacza końca emocji dla polskich kibiców. Wczoraj swój deblowy ćwierćfinał wygrała para Magda Linette/Bernarda Pera. Oznacza to, że w półfinałach mamy dwa polsko-amerykańskie deble. Kibicować im będziemy w piątek. Możliwy jest „bratobójczy” finał. Świątek może zaś powetować sobie brak sukcesu singlowego, zwycięstwem w mniej prestiżowym, ale wciąż ważnym deblu.