Niewykluczone, że mistrz kategorii średniej UFC Israel Adesanya pozna w sobotę nazwisko swojego kolejnego przeciwnika.
Przegrawszy miesiąc temu jednogłośnie z czempionem wagi półciężkiej Janem Błachowiczem, rozdający karty w 185 funtach Israel Adesanya zapowiedział powrót do swojej naturalnej kategorii wagowej.
Nigeryjczyk nie ukrywał, że najbardziej interesuje go starcie z Darrenem Tillem, ale potencjalną walkę warunkował oczywiście od zwycięstwa Brytyjczyka z Marvinem Vettorim. Do starcia tego nigdy jednak nie doszło, bo Goryl z Liverpoolu złamał obojczyk, będąc zmuszonym do wycofania się z pojedynku z czupurnym Włochem.
Marvin Vettori w konsekwencji skrzyżował przed tygodniem rękawice z biorącym walkę w zastępstwie Kevinem Hollandem, zwyciężając pewnie na kartach sędziowskich po zapaśniczej dominacji. Nie brak jednak głosów, iż taki występ nieukrywającego mistrzowskie aspiracje Włocha nie wystarczy mu do titleshota. I tutaj do gry wchodzą właśnie bohaterowie sobotniej gali UFC Fight Night, która odbędzie się w Las Vegas.
Robert Whittaker i Kelvin Gastelum – bo to ich starcie zwieńczy galę – mieli pierwotnie stanąć w szranki dwa lata temu. Australijczyk zasiadał wówczas na mistrzowskim tronie, a Amerykanin chciał go z niego strącić. Jednak na dzień przed walką Whittakera dopadła przepuklina i do walki nie doszło.
W rezultacie Kelvin Gastelum kilka miesięcy później stoczył pasjonujący 5-rundowy bój z Israelem Adesanyą o tymczasowy pas mistrzowski, przegrywając na kartach sędziowskich. Jak się okazało, był to początek fatalnej serii Amerykanina, bo później przegrał jeszcze niejednogłośnie z Darrenem Tillem i przez poddanie z Jackiem Hermanssonem. Na zwycięskie tory powrócił dopiero w lutym tego roku, pokonując jednogłośnie Iana Heinischa.
Z kolei Robert Whittaker po niedoszłej walce z Kelvinem Gastelumem do akcji powrócił w październiku 2019 roku. Walki z Israelem Adesanyą miło jednak wspominał nie będzie, bo padł pod ciosami Nigeryjczyka w drugiej rundzie, tracąc tytuł mistrzowski.
Jednak Australijczyk pozbierał się po tym niepowodzeniu, odnosząc dwa bardzo cenne zwycięstwa. Najpierw jednogłośnie wypunktował Darrena Tilla, by następnie ten sam los zafundować Jaredowi Cannonierowi.
Wszystko wskazuje na to, że zwycięzca sobotniej walki wieczoru UFC Fight Night wyrąbie też sobie prawo do mistrzowskiej walki – tj. rewanżu – z Israelem Adesanyą.
– Jestem zupełnie inną bestią niż wtedy – powiedział Whittaker podczas konferencji prasowej przed galą, nawiązując do niedoszłej walki z Gastelumem przed dwoma laty. – Uważam, że z technicznego punktu widzenia jestem o wiele bardziej kompletnym zawodnikiem. Podobnie jeśli chodzi o mentalne aspekty. Po prostu nigdy nie było lepiej.
– Liczę na to, że wyjdę tam i go zdominuję, ale spodziewam się wojny totalnej. Obaj jesteśmy bardzo wszechstronni. Ma groźne i ciężkie pięści. Potrafi robić zapasy, kulać się. Twardy jak skała. Ja jednak jestem taki sam. Spodziewam się najgorszego, liczę na najlepsze.
Jednak to nie Kelvin Gastelum miał pierwotnie stanąć naprzeciwko Roberta Whittakera w sobotę. Rywalem Australijczyka miał bowiem być Paulo Costa, ale na miesiąc przed galą Brazylijczyk wycofał się z występu z powodu problemów zdrowotnych.
– W ogóle się nie wahałem, aby wskoczyć na zastępstwo – powiedział Gastelum. – Zróbmy to! Po prostu przedłużyłem poprzedni obóz przygotowawczy. Czuję się teraz nawet lepiej niż w lutym. Jestem teraz o wiele lepszą wersją siebie samego. O wiele lepszą niż dwa lata temu.
– Obejrzeliśmy wiele jego walk i przypomnieliśmy sobie strategie, jakie na niego wtedy szykowaliśmy. Teraz uczynimy je jeszcze skuteczniejszymi.
– Jesteśmy dwoma zawodnikami w szczycie formy. Tam, gdzie on posiada bardzo wysokie umiejętności, ja posiadam takie same, a może nawet wyższe. Fanów czeka więc dobra walka. Dlatego też zawsze podobała mi się to zestawienie. Myślę, że nasze style dobrze się komponują, więc będzie to ekscytujące widowisko.
Sporym bukmacherskim faworytem walki jest Robert Whittaker. Mając na uwadze, w jakim stylu odniósł dwa ostatnie zwycięstwa – przypominając siebie z najlepszych lat – trudno się temu dziwić.
W Las Vegas do oktagonu powróci też polski średni Bartosz Fabiński. Jego rywalem będzie doświadczony Gerald Meerschaert.