Skip to main content

W ten weekend w stolicy polskich Tatr działy się rzeczy dziwne. Dziesiątki tysięcy turystów bawiących się na Krupówkach, gargantuiczna kolejka do jedynej otwartej restauracji, a także niespodziewane rozstrzygnięcia na Wielkiej Krokwi. Znów w sobotę były powody do radości, a po niedzieli jedynie niepokój.

Niepokój przede wszystkim budzą wynika Kamila Stocha. W Klingenthal było obiecująco – 2. i 6. miejsce. Tymczasem w Zakopanem od pierwszego skoku Stochowi nie szło. Tracił do najlepszych po 10 metrów i więcej w każdej próbie. Na skoczni, którą zna jak własną kieszeń i na której wygrywał wiele razy… W sobotę Kamil zajął 20. miejsce, w niedzielę 23. Na pewno nie tego oczekuje się od najbardziej utytułowanego skoczka w stawce. Sam Stoch uważa, że jest w dobrej formie mentalnej i fizycznej, a problemem jest pozycja najazdowa, gdzie każdy centymetr ma duży wpływ na siłę na progu. Szukanie problemu trwa. Na razie bez skutku.

Po sobocie byliśmy jednak optymistami, bo swoje pierwsze podium w karierze zanotował Andrzej Stękała. Tak jak Stoch od początku weekendu nie radził sobie na Wielkiej Krokwi, tak Stękała od początku był najlepszym z Polaków. I potwierdziło się to w konkursie. Po pierwszej serii Stękała był 3. Po swoim drugim skoku przegrywał o 0.3 pkt z Ryoyu Kobayashim. Można było przypuszczać, że znów skończy poza podium. Tymczasem skaczący po Polaku Bor Pavlovcić i Halvor Egner Granerud wypadli słabiej i spadli na 5. oraz 7. miejsce! Kobayashi został więc zwycięzcą po raz pierwszy w tym sezonie, a Stękała po raz pierwszy wskoczył do najlepszej trójki zawodów. Na 8. miejscu zawody zakończył Piotr Żyła, która znacznie poprawił się po drugim skoku. Jedenasty był Kubacki. Punktował jeszcze wspomniany Stoch i to wszystko.

Niestety, niedziela przyniosła ogromne rozczarowanie. Stękała znów byłby w ścisłej czołówce po pierwszym skoku, ale okazało się, że został zdyskwalifikowany za nieprzepisową długość nart! Pozostali biało-czerwoni po pierwszej serii byli poza czołową dziesiątką. Na szczęście zwycięzca niedzielnego prologu, Dawid Kubacki, poprawił się w drugiej próbie i skończył zawody na 6. pozycji. Poza tym punktował jeszcze tylko 19. Klimek Murańka, no i 23. Stoch. Piotr Żyła zajął 33. miejsce. Poza czołową „30” znaleźli się znów Jakub Wolny i Paweł Wąsek.

O ile sobotnie podium (Kobayashi, Stękała, Lindvik) było cokolwiek zaskakujące, o tyle kolejność w niedzielę wielką sensacją nie jest. Wygrał Granerud, który „przeprosił się” już ze skocznią im. Stanisława Marusarza. Drugie miejsce zajął Anze Lanisek, a trzecie Robert Johansson, który awansował na podium z 20. miejsce po pierwszym skoku! W drugim poleciał jednak 142. metry!

Tak skaczący Polacy mogą mieć problem nawet ze zdobyciem medalu w drużynówce. W Zakopanem rządzili i dzielili Norwegowie. W sobotę na podium stanął jeden, ale w czołowej dziesiątce było czterech, a punktowało łącznie pięciu. W niedzielę w czołowej czwórce mieliśmy aż trzech Norwegów, a kolejni zajmowali miejsca 7. i 11.! Słabiutki weekend zaliczyli Niemcy – dwukrotnie bez miejsca w dziesiątce. W formie są jednak Słoweńcy i Japończycy, a i Austriacy mogą namieszać.

Na najbliższy weekend do Rasnova trener Michal Doleżal zabiera całą swoją elitę, która pojedzie do Oberstdorfu na MŚ, czyli Stocha, Żyłę, Kubackiego, Stękałę, Murańkę, Wolnego i do tego Wąska, który powołania na mistrzostwa nie dostał. W Rumunii w piątek konkurs indywidualny, a dzień później mieszana drużynówka, gdzie ze względu na kiepski poziom naszych pań na sukces raczej liczyć nie możemy. Czasu i miejsca na poszukiwanie formy Stocha, stabilizację formy Żyły i Kubackiego oraz poprawę pracy naszych serwismenów nie ma zbyt wiele…

Related Articles