Skip to main content

Drugie miejsce w „drużynówce” nieco osładza gorycz klęski, jaką ponieśli polscy skoczkowie w niedzielnym konkursie indywidualnym. Tak źle w tym sezonie jeszcze nie było…

Zacznijmy od rzeczonych skoków w drużynie. Tutaj pozostał niedosyt, bo gdyby nie bardzo kiepski skok Dawida Kubackiego w pierwszej serii, wygralibyśmy. Kubackiemu takie próby (118 m) zdarzają się rzadko. Tym razem się przydarzyła i z pierwszego miejsca spadliśmy na trzecie. Potem udało się przegonić Niemców i wskoczyć na drugą pozycję, ale o wygranej nie było mowy. Wprawdzie zamykający konkurs Halvor Egner Granerud miał problemy w locie i w sumie skoczył jak na siebie dość krótko, ale przewaga Norwegów była wystarczająca. Albo drugi skok Kubackiego niewystarczający… Można dyskutować, ale Dawid i tak znacząco się poprawił w stosunku do pierwszej próby.

W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej sobotniego konkursu najlepszy z Polaków był Kamil Stoch, który oddał dwa równe i bardzo dobre skoki. W dziesiątce znalazłoby się również miejsce dla Andrzeja Stękały, a tuż za nią dla Piotra Żyły. Można było z umiarkowanym optymizmem spoglądać na niedzielę.

Ten optymizm wzrósł, gdy dość nieoczekiwanie serię kwalifikacyjną przed konkursem wygrał Żyła. Spodziewaliśmy się kolejnej dość udanej niedzieli, ale w konkursie wszystko potoczyło się bardzo źle.

Po pierwszej serii biało-czerwoni zajmowali miejsca: 9. Żyła, 12. Kubacki, 14. Stoch, 17. Stękała, 21. Wolny, 23. Zniszczoł. Ilu z nich poprawiło się w drugiej serii? Raptem jeden – Stękała awansował na 15. pozycję. Pozostali polecieli w dół i finalnie żaden z Polaków nie znalazł się w pierwszej „dziesiątce”! Ostatni raz taka sytuacja zdarzyła się 8 grudnia 2019 w Niżnym Tagile…

Bezdyskusyjnie najlepszym skoczkiem weekendu w Lahti był Granerud, choć… nie wygrał w niedzielę, a i w sobotę nie był najlepszy. Ale niedzielnego triumfu pozbawił go upadek. Lider Pucharu Świata skoczył tak daleko, że nie dał rady ustać. Mimo drastycznie obniżonych not (o co notabene miał pretensje do sędziów) Granerud zajął 4. miejsce w konkursie, ze stratą ledwie 2.4 pkt do zwycięzcy, swojego rodaka – Roberta Johanssona, w Polsce bardziej znanego jako „sympatyczny wąsacz”. Podium uzupełnili najlepsi Niemcy w tym sezonie, czyli Markus Eisenbichler i Karl Geiger.

Wobec takiej formy Graneruda i Eisenbichlera oraz mocnych wahań dyspozycji Polaków, trzeba już raczej pogodzić się z faktem, że Kryształowa Kula za ten sezon nie trafi do żadnego z naszych. Priorytetem dla trenera Doleżala powinno być przygotowanie odpowiedniej formy zawodników na Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie. Medal w drużynie jest tam dla nas obowiązkiem, ale nie ma się co łudzić – będziemy poważnym kandydatem do złota. Do tego fajnie byłoby odbudować formę naszych orłów z Turnieju Czterech Skoczni i powalczyć także o zdobycze indywidualne w obu konkursach. Ale do tego jeszcze ponad miesiąc…

Related Articles