Na półmetku Turnieju Czterech Skoczni apetyty polskich kibiców urosły bardzo mocno. Garmisch-Partenkirchen okazało się wyjątkowo szczęśliwie dla biało-czerwonych. Dawid Kubacki wygrał, bijąc rekord skoczni, a w czwórce znalazło się jeszcze miejsce dla dwóch Polaków. Walka o turniejowe zwycięstwo robi się bardzo interesująca, choć liderem w drodze po Złotego Orła jest Halvor Egner Granerud.
Norweg zajął wczoraj drugie miejsce. Prowadził po pierwszej serii i można było zakładać, że znów wygra. Jednak Dawid Kubacki zawiesił poprzeczkę na absurdalnie wysokim poziomie – nie tylko skoczył 144 metry, co było rekordem obiektu, ale także wylądował telemarkiem. Jasne stało się, że Granerud także będzie musiał wyraźnie przebić barierę 140 metrów, by wygrać w Ga-Pa. Na szczęście dla Polaków tego nie zrobił, ale skoczył na tyle daleko, że pokonał Piotra Żyłę i Kamila Stocha, którzy w tym momencie zajmowali miejsca za plecami Kubackiego. Nie skończyło się więc na wyłącznie polskim podium, ale miejsca 1, 3 i 4 to też kapitalna robota ludzi Doleżala. Tym bardziej, że na 10. miejscu konkurs ukończył Andrzej Stękała! W czołowej "30" był jeszcze Klemens Murańka (22).
Równie dobrze wygląda to w klasyfikacji turniejowej, gdzie Stoch jest 6.7 pkt za Granerudem i 2.7 za Karlem Geigerem. Kubacki swoim genialnym występem w Ga-Pa wskoczył na 4. miejsce i traci do Stocha niecałe 2 punkty. Jeśli ktoś po Oberstdorfie stwierdził, że świeżo upieczony tata nie powalczy o obronę Złotego Orła, to chyba jest to dobry moment, by wycofać się z tych słów. Na 7. miejscu w Turnieju Czterech Skoczni jest teraz Stękała, a pierwszą dziesiątkę zamyka Piotr Żyła, który zawalił Oberstdorf i ze stratą 37 punktów do lidera ma raczej liche szanse na sukces.
Rzućmy jeszcze okiem na "generalkę" Pucharu Świata. Kubacki wskoczył właśnie na 3. miejsce. Eisenbichler i Granerud są w najbliższym czasie nie do przeskoczenia – Niemiec ma 223 punkty więcej, a Norweg aż 409 pkt więcej. Ex aequo na 4. miejscu są Stoch i Żyła. Stękała jest 13. W Pucharze Narodów Polacy ustępują Norwegii i Niemcom, ale straty nie są duże.
Pora na Innsbruck, gdzie w sobotę czekają nas treningi i kwalifikacje, a w niedzielę konkurs, poprzedzony serią próbną. W 2018 roku wygrał tu Kamil Stoch, który zwyciężał wtedy we wszystkich konkursach turnieju. Rok później powtórzył to Ryoyu Kobayashi, a zeszłoroczny konkurs na Bergisel należał do Mariusa Lindvika, który pokonał Kubackiego. W przeszłości czterokrotnie na podium konkursów w Innsbrucku stawał Adam Małysz, raz wygrywając – 20 lat temu.
Nie da się ukryć, że konkursy w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen rozbudziły nasze apetyty na kolejnego Złotego Orła. Granerud i Geiger są bardzo mocni, ale Stoch i Kubacki rywalizują z nimi jak równy z równym. Ciut większą stratę ma już Eisenbichler, ale i jego nie można na pewno lekceważyć. Jeśli Kubacki powtórzy swój mistrzowski finisz z zeszłego roku, to on będzie faworytem, bo noworocznym skakaniem w Ga-Pa pokazał jaki potencjał w nim drzemie. Być może narodziny córki uwolniły obrońcę trofeum mentalnie, a to może być bardzo obiecujący sygnał.
Jednak nie ma sensu gdybać. Wydarzenia w turnieju dzieją się z dnia na dzień i w Trzech Króli będziemy wiedzieć już wszystko, a po Innsbrucku będziemy na pewno dużo mądrzejsi. Na razie cieszymy się chwilą, bo jest czym.