Za tydzień start karuzeli Pucharu Świata w skokach narciarskich. Pandemia koronawirusa dotknęła już końcówkę zmagań w sezonie 2019/20, a teraz wpływa na kształt kolejnego sezonu. Będzie to sezon szczególny w wielu wymiarach, a jego pierwsze akordy wybrzmią ponownie w Wiśle, na skoczni im. Adama Małysza.
Inauguracyjne konkursy w Wiśle, podobnie jak te styczniowe w Zakopanem, zawsze były wielkim świętem dla polskich kibiców. Rzesze fanów, koloryt, wspaniała atmosfera. Tak w skrócie wyglądał anturaż konkursów w Polsce. Ale w tym roku, przynajmniej na starcie nowego sezonu, będzie inaczej.
Konkursy w Wiśle rozegrane będą bez udziału publiczności. To już wiemy od jakiegoś czasu. Zawodnicy skakać będą w atmosferze treningowej, a jedyną różnicą będzie obecność kamer i dziennikarzy. No i sędziów.
Ta przykra sytuacja na Wiśle się oczywiście nie skończy. Już teraz wiadomo, że kibiców na skoczniach nie zobaczymy co najmniej do Turnieju Czterech Skoczni, a znając niemiecki "ordnung", to jeśli nie będzie pewności co do bezpieczeństwa widzów, wówczas i na tym legendarnym turnieju widzów nie uświadczymy. Zresztą Ga-Pa już podjęło taką decyzję. Otwarta pozostaje kwestia Oberstdorfu, który w tym sezonie ma organizować także MŚ w narciarstwie klasycznym. Zbudowano tam specjalne trybuny z europalet, na których zachowany jest dystans społeczny pomiędzy widzami.
Po Wiśle w kalendarzu Pucharu Świata są zawody w Ruce, Niżnym Tagile i Engelbergu. W międzyczasie do rozegrania są zaległe Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich. Niestety, nawet jeśli pogoda pozwoli na skakanie, to już wiemy, że oglądać zmagania będzie można tylko w telewizji czy internecie.
To nie koniec ciosów, które przyjmują skoki. Styczniowe zawody skoczkiń i lutowe skoczków w Sapporo zostały właśnie odwołane. Na wyspie Hokkaido notuje się spory wzrost zakażeń koronawirusem i nikt nie chce ryzykować. Na razie trudno wyrokować czy w to w miejsce w kalendarzu Pucharu Świata wskoczy jakaś inna lokalizacja. Warto dodać, że po odwołanych konkursach w Japonii w planie karuzeli PŚ są zawody w chińskim Zhangjiakou, co jest absolutną nowością.
Nowości w kalendarzu Pucharu Świata jest zresztą więcej. W lutym w rumuńskim Rasnovie rozegrany zostanie drużynowy konkurs mieszany, zatem w akcji zobaczymy zespoły złożone z dwóch skoczków i dwie skoczkinie.
Czy z powodu pandemii możemy się szykować na kolejne niespodzianki, na ogół te przykre? Nie chcemy być złymi prorokami, ale końca zarazy na razie nie widać, choć na horyzoncie jest szczepionka. Wydaje się jednak, że sezon 20/21 jest skazany na puste trybuny i zaostrzony rygor dla samych uczestników… Cóż, takie czasy.