Skip to main content

Jeszcze dwa dni temu informowaliśmy o tym, że Novak Djoković został potraktowany w sposób wyjątkowy i mimo braku szczepienia na covid będzie mógł zagrać w Australian Open. To już nieaktualne!

Miejscem całej niesamowitej akcji okazało się wczoraj lotnisko w Melbourne. Wjeżdżający do Australii Djoković został zatrzymany. Celnicy podważyli ważność jego wizy, a sam Serb trafił na kilka godzin do aresztu. Odebrano mu nawet telefon. Został potraktowany jak każdy inny obywatel. O co chodzi z wizą?

Oczywiście o szczepienie. Władze australijskie nie przychyliły się do działań organizatorów Australian Open i postanowiły sprawdzić, czy pozwolenie na udział w turnieju wydano zawodnikowi w oparciu o mocne podstawy czy wyłącznie dlatego, że mamy do czynienia z liderem rankingu ATP i obrońcą tytułu. Zgodnie z przewidywaniami okazało się, że to raczej ten drugi wariant.

– Każda osoba, która chciałaby uzyskać prawo wstępu na terytorium Australii, musi spełnić nasze wymagania na granicy. Czekamy na dowody, które nam przedstawi, by poprzeć swoją prośbę. Jeśli te dowody okażą się niewystarczające, nie będzie traktowany inaczej od pozostałych osób i szybko znajdzie się w samolocie do domu. Dla Novaka Djokovicia nie powinno się robić specjalnych zasad – powiedział premier Australii, Scott Morrison.

W tym samym czasie larum podniósł ojciec Djokovicia, znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. – Nie mam pojęcia, co się dzieje, trzymają mojego syna jako zakładnika od pięciu godzin. To walka o liberalny świat, nie tylko o Novaka, ale o cały świat. Jeśli go nie wypuszczą w ciągu pół godziny, będziemy z nimi walczyć na ulicach – wypalił Srdan Djoković.

Żadnej walki póki co nie ma. Faktycznie, serbscy fani 20-krotnego zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych zaczęli się gromadzić na lotnisku i w miejscu gdzie zatrzymano zawodnika, ale do żadnych incydentów nie doszło. Fani chcieli okazać wsparcie swojemu idolowi.

A ich idol prawdopodobnie w turnieju nie zagra. Władze okazały się nieprzejednane. Wiza Djokovicia jest nieważna, a sam zawodnik prawdopodobnie jeszcze dziś będzie musiał opuścić Australię. Prawnicy tenisisty rozpoczęli już walkę o swojego klienta, ale ponoć szansę są niewielkie. Zwłaszcza, że sprawa zyskała medialny rozgłos. Ugięcie się teraz byłoby wizerunkowym strzałem w stopę.

Cała sprawa brzydko pachnie. Można wyśmiewać „foliarską” postawę Djokovicia, ale z zawodnika zrobiono kozła ofiarnego. Najpierw niepotrzebnie organizatorzy udzielili mu zgody na udział w turnieju, a potem politycy musieli interweniować i naprawiać błędy tenisowych działaczy. Tak to przynajmniej wygląda na dziś. Wiadomo, że decyzja o zrobieniu wyjątku dla „Nole” wywołała duże kontrowersje – tak w środowisku tenisowym, jak i wśród mieszkańców Australii. Na Antypodach twardy lockdown trwał najdłużej na świecie. Ludzie siedzieli w zamknięciu, dzięki czemu wskaźnik zachorowań był bardzo niski. Teraz, gdy ze względu na Omikron zaczął rosnąć, nagle Djoković miał być kimś ponad prawem. Właśnie on, który podważa sens szczepień. Nic dziwnego, że ludzie nie zważali na jego sportowe osiągnięcia i chcieli równego traktowania. Problem w tym, że teraz lider rankingu ATP w wielu środowiskach będzie uznawany za męczennika w słusznej sprawie wolności…

I coś nam mówi, że saga może się nie skończyć na Australian Open. A póki co spece od „real time marketing” firmy Ryanair wykorzystali sprawę serbskiego mistrza. I wyszło im to całkiem nieźle.
 

 

Related Articles