Skip to main content

Wrocław znów ugości uczestników cyklu Grand Prix. W zeszłym roku Stadion Olimpijski został pominięty wśród gospodarzy zawodów o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Teraz stolica Dolnego Śląska powraca, a liderujący klasyfikacji Bartosz Zmarzlik będzie chciał rozpocząć budowanie nowej serii, którą przed dwoma tygodniami zakończył w Cardiff.

Mowa o serii półfinałów. Zmarzlik od 51 turniejów Grand Prix (w których wziął udział), każdorazowo dostawał się do najlepszej ósemki. Na tym właśnie polegał w dużej mierze jego fenomen – regularność do bólu. Gdy inni po kilka razy w sezonie notowali słabsze występy, on nie schodził poniżej pewnego poziomu. Zresztą, nie inaczej było w tym sezonie, bowiem do feralnego Cardiff, czterokrotny mistrz świata był nie tylko w półfinale każdego turnieju, ale nawet w finale! Jednak ewidentny kryzys formy, być może również kryzys sprzętowy, dopadł i Bartka. W stolicy Walii Zmarzlik nie dostał się do półfinału. Stracił trochę punktów, ale wciąż z bardzo bezpieczną przewagą prowadzi w klasyfikacji generalnej.

Czy kłopoty są już za liderem? Tego nie wiemy. W zeszły piątek w Zielonej Górze przywiózł cztery trójki i jedno wykluczenie. Na trasie nie przegrał z nikim. To był bardzo dobry występ Zmarzlika, choć na pewno nie idealny. Czy mistrz świata „dogadał się” już ze swoim sprzętem? Wrocław prawdę nam powie. Ten tor zwykle leżał Zmarzlikowi, który już trzy razy wygrywał turniej SGP na Stadionie Olimpijskim. Z drugiej strony, niedawno w meczu ligowym pojechał tam słabo i nie zdobył ani jednej trójki w przegranym przez Motor meczu ze Spartą.

Zmarzlik wypracował sobie jednak tak dużą przewagę, że nawet wpadka we Wrocławiu, której przecież wykluczyć nie można, nie spowoduje jeszcze bicia na alarm. W końcu ma 21 punktów przewagi nad drugim Robertem Lambertem, a w jednych zawodach maksymalnie można odrobić 19. Trudno jednak przypuszczać, że Lambert wygra, a Zmarzlik zajmie ostatnie miejsce. Kolejni w klasyfikacji Fredrik Lindgren, Jack Holder i Mikkel Michelsen tracą jeszcze kilka oczek więcej. I tylko ta czwórka się w ogóle liczy, jeśli chodzi o ewentualny pościg za liderem. Szósty w „generalce” Martin Vaculik ma 36 punktów straty do lidera. To przepaść.

Kto może dziś powalczyć o zwycięstwo, poza trzykrotnym triumfatorem z przeszłości, czyli Zmarzlikiem? Na pewno Dan Bewley – w końcu jeździ na tym stadionie na co dzień, w końcu wygrał ostatnie Grand Prix w Cardiff i w końcu jest specjalistą od finałów – jechał w nich cztery razy w karierze i cztery razy wygrywał! To nie wszystko – jeden z tych finałów to właśnie Grand Prix Polski we Wrocławiu. Zresztą, dokonał tego dwa lata temu, zaraz po zwycięstwie w Cardiff. Historia się powtórzy?

Kibice na trybunach Stadionu Olimpijskiego będą mieli sporo okazji, by emocjonować się startami Polaków. Poza Zmarzlikiem, Dominikiem Kuberą i Szymonem Woźniakiem, czyli stałymi uczestnikami cyklu, we Wrocławiu pojadą też Maciej Janowski (rezerwowy w zastępstwie Taia Woffindena) i Patryk Dudek (dzika karta). Jest więc piątka biało-czerwonych, a na rezerwie w dniu zawodów, jak to zwykle, również są gospodarze – tym razem Marcel Kowolik i Nikodem Mikołajczyk.

Do tej pory w tym sezonie odjechano już siedem z jedenastu eliminacji IMŚ. Każdy z siedmiu turniejów wygrywał inny zawodnik. Czy ktoś wreszcie powtórzy sukces czy będziemy mieli ósmego triumfatora? Przekonamy się pewnie koło 21:00, bowiem start zawodów zaplanowany jest na godzinę 19.

Related Articles