Skip to main content

Sprawdziły się nasze przewidywania sprzed turnieju. Bartosz Zmarzlik zaklepał sobie tytuł mistrza świata przed zawodami Grand Prix w Toruniu. Polak może nawet nie pojawić się w Grodzie Kopernika, a i tak nikt nie odbierze mu pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej. W Vojens triumfował jednak nie on, a Robert Lambert.

Anglik jest w wybornej formie. W piątkowym meczu Motoru Lublin z Apatorem Toruń to on był jedynym zawodnikiem gości, który jak równy rywalizował z Koziołkami. Zdobył 15 punktów z 31 całego zespołu. To wystarcza za cały komentarz.

W sobotni wieczór w Vojens „Lambo” również okazał się najlepszy. Wprawdzie sumując dorobek z całego turnieju, to Bartosz Zmarzlik zdobył najwięcej punktów na torze, to jednak w finale właśnie Lambert okazał się najszybszy. O wyniku zdecydował start. Anglik wystrzelił spod taśmy jak z 3-funtowej armaty na Twierdzy Kłodzko. Bartosz Zmarzlik skupił się na dowiezieniu 2. lokaty, która gwarantowała mu tytuł mistrza świata. Wszystko dlatego, że fatalne Grand Prix zaliczył dotychczasowy wicelider klasyfikacji, Fredrik Lindgren. Szwed uzbierał ledwie 4 punkty w zawodach i zajął 14. miejsce, co przekłada się na 3 punkty do klasyfikacji generalnej. I to właśnie w zawodach, w których miał ostatnią szansę na gonienie Zmarzlika.

Bartosz wiedział więc już od półfinałów, że matematyczną szansę na tytuł ma jeszcze tylko Lambert i jeśli on wygra w Vojens, trzeba będzie zająć 2. miejsce. Dokładnie tak się stało, a tym samym żużlowiec Motoru Lublin został najlepszym zawodnikiem globu piąty raz w karierze. Tylko dwóch ludzi w historii ma więcej złotych medali IMŚ – to Tony Rickardsson i Ivan Mauger. Szwed i Nowozelandczyk mają po 6 krążków najcenniejszego kruszcu. Trudno nie odnieść wrażenia, że mniej więcej za rok o tej porze, Zmarzlik dołączy do tego elitarnego grona. Póki co od kilku lat nie ma sobie równych w stawce SGP.

Pozostali Polacy? Maciej Janowski dotarł do finału i zajął w nim 3. miejsce. Skład biegu finałowego był zresztą mocno zaskakujący, bo pojechał w nim również… Andrzej Lebiediew. Dla Łotysza był to pierwszy finał Grand Prix w tym sezonie. Dominik Kubera dotarł do półfinału. Dopisał sobie 10 oczek do klasyfikacji generalnej. W teorii żużlowiec Motoru ma jeszcze szanse nawet na 6. miejsce w cyklu – traci 13 punktów do Michelsena, który już nie jeździ z powodu kontuzji i 9 punktów do Jacka Holdera. Australijczyk wprawdzie jedzie, ale w Vojens spisał się fatalnie i po raz drugi z rzędu zdobył raptem 2 oczka do „generalki”. Jeśli Kubera pojedzie w Toruniu na poziomie awansu do finału, a Holder znów zawali turniej, wówczas popularny Domin zapewni sobie starty w przyszłorocznym cyklu.

Jest jeszcze Szymon Woźniak, ale on sprawia wrażenie, jakby starty w Grand Prix były dla niego karą. W czterech ostatnich turniejach aż trzykrotnie zajmował ostatnie miejsce. W Vojens uzbierał zaledwie 3 punkty. O ile w pierwszej połowie sezonu zawodnik Stali Gorzów był jeszcze równorzędnym rywalem w stawce, o tyle od pewnego czasu pełni funkcję dekoracyjną w Speedway Grand Prix i oczywiście nie ma najmniejszych szans na udział w przyszłorocznej rywalizacji.

Turniej w Toruniu nie jawi się jako zbyt ciekawy. Zmarzlik na 100% będzie mistrzem świata, a Lambert wczoraj wypracował sobie 10 punktów przewagi nad trzecim Lindgrenem, który to z kolei ma 13 oczek więcej od czwartego Vaculika. Szanse na jakiekolwiek „mijanki” w klasyfikacji są niewielkie. Walka o TOP 6 również mało ekscytująca – Kubera może prześcignąć „bota” w postaci Michelsena i słabo spisującego się ostatnio Holdera. Nie zdziwimy się, jeśli bilety na toruński finał cyklu będą chętnie odsprzedawane z drugiej ręki.

Related Articles