Skip to main content

Mistrz Polski przegrał już szósty mecz w sezonie, a drugi przed własną publicznością. Nie tak fani Sparty Wrocław wyobrażali sobie obronę mistrzowskiego tytułu. Zerknijmy bardziej szczegółowo na wydarzenia 11. kolejki Ekstraligi.

Stal Gorzów – GKM Grudziądz
Ten mecz miał otwierać kolejkę, ale został przełożony z powodu ulewy, która przeszła nad Gorzowem, zalewając park maszyn. Pierwotnie mecz przełożono na sobotę, ale później okazało się, że i w sobotę zawodnicy nie pojadą. Nowy termin meczu to najbliższy piątek, a więc 8 lipca. Start o 20:30.

Sparta Wrocław – Włókniarz Częstochowa 41:49
To była najbardziej wyrównana batalia w tej kolejce. Na stadionie we Wrocławiu doszło do naprawdę niezłego meczu, w którym od początku stroną nadającą ton byli goście. Po czterech biegach fani miejscowej Sparty przecierali oczy ze zdumienia – ich ulubieńcy uzbierali 6 punktów, a Lwy 18! Jednak wrocławianie od tego momentu powoli zaczęli niwelować stratę. Jednak po 11. biegu przyjezdni znów byli na dwunastopunktowym plusie i wydawało się, że jest po meczu. Kolejne dwa biegi to jednak dwie podwójne wygrane mistrzów kraju. Przed nominowanymi zrobiło się ciekawie, bo Sparta miała tylko cztery punkty straty i najwyraźniej złapała gaz.

Bieg 14. skończył się fatalnym upadkiem Dana Bewleya, który przefrunął przez płot i wylądował w pasie bezpieczeństwa. Koszmarnie wyglądająca kraksa na szczęście nie zakończyła się poważną kontuzją. Na drugi dzień fani speedway’a otrzymali dobre wieści – Bewley jest mocno poobijany, ale nie uszkodził sobie niczego i niebawem znów będzie na torze. W powtórce biegu Anglika zastąpił Bartłomiej Kowalski, a za spowodowanie wypadku sędzia wykluczył Jonasa Jeppesena. Wrocławianie nie wykorzystali jednak okazji, by odrobić stratę. Osamotniony Jakub Miśkowiak objechał parę Tai Woffinden – Bartłomiej Kowalski. Remis biegowy oznaczał, że Sparta tego meczu nie wygra, a w najlepszym razie zremisuje. Jednak i o remisie nie było mowy. Maciej Janowski w duecie z Glebem Czugunovem przegrali podwójnie z parą gości Leon Madsen – Kacper Woryna. W końcowym rozrachunku oznaczało to wygraną Włókniarza 49:41.

Kolejny fatalny mecz w barwach Sparty zaliczył Woffinden, który zgromadził ledwie 5 punktów! Pretensji nie można mieć do Janowskiego – w 7 startach uzbierał 15 oczek. Wynik po stronie gości ciągnęło trio – Madsen 14 pkt w 6 startach, Woryna 13+1 pkt w 6 startach i Miśkowiak 12 pkt w 6 startach.

Motor Lublin – Apator Toruń 55:35
To miał być hit kolejki, ale wyszedł kit. Przez cały mecz mijanek było jak na lekarstwo, a większość biegów rozstrzygała się na pierwszych metrach. Lublinianie byli dużo lepsi na starcie i przeważnie lepiej rozgrywali pierwszy łuk. W takich okolicznościach nic dziwnego, że systematycznie powiększali przewagę nad rywalem. Motor zapewnił sobie wygraną po 11. gonitwie, a przed biegami nominowanymi na tablicy wyników było – bagatela – 51:27. Torunianie wygrali raptem jeden wyścig, a indywidualnie mieli na koncie raptem dwie trójki – jedną Robert Lambert, jedną Patryk Dudek. W biegach nominowanych goście nieco poprawili swój dorobek. Motor nie posłał do boju swoich liderów – Jarosława Hampela i Mikkela Michelsena. Pojechali za to juniorzy, którzy dobrze rozpoczęli mecz, ale potem popadli w przeciętność. W efekcie Anioły wygrały dwa ostatnie biegi po 4:2 i nieco zmniejszyły rozmiary porażki, choć finalnie -20 nie jest żadnym powodem do dumy dla drużyny mającej składzie czterech stałych uczestników cyklu SGP.

Wspomniani Dudek i Lambert robili co mogli, choć 10 pkt Duzersa w 6 startach to żadna rewelacja. Dwa oczka więcej przywiózł Lambert, który doskonale zna lubelski tor, bo w barwach Motoru jeździł przez trzy sezony. W drużynie Koziołków na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim Hampel, który przegrał z rywalem tylko raz – był nim właśnie rzeczony Lambert. Złożyło się to na okazały dorobek 13+1 pkt. Dwucyfrówki wykręcili jednak wszyscy czterej seniorzy, a juniorzy dorzucili po 5 oczek. Lider wciąż niepokonany kroczy po wygraną w fazie zasadniczej.

Ostrovia Ostrów Wielkopolski – Unia Leszno 33:57
Mimo, że Tomasz Gollob z uporem maniaka typuje sensacyjne zwycięstwo beniaminka z Ostrowa, to jednak nic nie wskazuje na to, że takie rozstrzygnięcie zobaczymy w tym sezonie. Ostrovia dostała kolejne baty po meczu, w którym najciekawsze były niestety zamieszki na trybunach, a nie walka o mecze punkty na torze. Pierwsze trzy biegi Unia wygrała podwójnie i właściwie już na starcie jasno pokazała, kto tu rządzi. Dopiero w 13. wyścigu gospodarze po raz pierwszy pokusili się o biegowe zwycięstwo drużynowe (4:2). Przed nominowanymi było 29:49. Przepaść. Oba nominowane padły łupem Byków i podopieczni Mariusza Staszewskiego nie uzbierali nawet swojego standardu, czyli 35 punktów.

Żaden z zawodników Ostrovii nie zrobił dwucyfrówki. Najbliżej był Chris Holder – 9 pkt. W drużynie leszczyńskich Byków niepokonani byli Jason Doyle 12+3 pkt i Janusz Kołodziej – 8+1 pkt w 3 startach. Mocny powrót do ligi po kontuzji zanotował też Piotr Pawlicki – 13 oczek. Trudno jednak mówić, że mecz w Ostrowie to jakakolwiek weryfikacja formy.

Related Articles