Skip to main content

Zakończyła się faza zasadnicza sezonu w PGE Ekstralidze i poznaliśmy pary ćwierćfinałowe. Najwięcej emocji towarzyszyło nam na Motoarenie w Toruniu, gdzie do ostatnich metrów trwała szalona walka o uniknięcie Włókniarza Częstochowa. Ale po kolei…

Unia Leszno – Włókniarz Częstochowa 40:50
Kolejka zaczęła się w piątek w Lesznie, gdzie miejscowe Byki chcąc uniknąć rywalizacji z Motorem Lublin w ćwierćfinale, potrzebowały zwycięstwa. Długo spotkanie było bardzo wyrównane. Momentami na minimalnym prowadzeniu meldowały się Byki, momentami Lwy. Trzy mocne ciosy częstochowska ekipa wyprowadziła w gonitwach nr 10, 11 i 12. Nagle z remisu zrobiło się +12 dla Włókniarza i w zasadzie po meczu. Włókniarz udowodnił, że może liczyć się w walce o mistrzostwo, a Unię czekają arcytrudne starcia z Motorem, z którym leszczynianie przegrali w fazie zasadniczej zarówno u siebie, jak i na wyjeździe.

Mniejsze lub większe uwagi fani Unii mogą mieć do każdego poza Januszem Kołodziejem, który przywiózł 12 punktów. Jason Doyle punktujący na poziomie 7+1 czy Piotr Pawlicki 8+1 (bez indywidualnego zwycięstwa) to duże rozczarowanie. We Włókniarzu punktacja dość typowa – najlepszy Leon Madsen (11), dalej Kacper Woryna (10), Fredrik Lindgren (9) i znów kapitalny junior Jakub Miśkowiak (8+3). Nie zawiódł zresztą również drugi z formacji młodzieżowej – Mateusz Świdnicki (6+1).

GKM Grudziądz – Ostrovia Ostrów Wielkopolski 47:43
O niczym nie decydował już mecz w Grudziądzu. GKM pewny 7. miejsce, a Ostrovia pewna spadku. Podopieczni Mariusza Staszewskiego mogli jedynie pokusić się o pierwsze i jedyne punkty w sezonie. Zabrakło niewiele, jednak znów się nie udało. Przez większą część meczu GKM prowadził dość pewnie, ale w 13. i 14. biegu goście zniwelowali większość strat i przed ostatnim biegiem było tylko +2 dla gospodarzy. Zatliła się iskierka nadziei dla Ostrovii na honorowy punkt, a przy dobrych wiatrach nawet dwa. Nadzieję tę rozwiał Oliver Berntzon. Szwed w strugach padającego deszczu, bo w takich warunkach kończył się ten mecz, upadł na tor na pierwszym łuku i został wykluczony. Osamotniony Chris Holder nie mógł już niczego zrobić. Przegrał 2:4 z parą Przemysław Pawlicki – Frederik Jakobsen.

Ostrovia miała trzech liderów i gdyby tak wyglądał cały sezon, to beniaminek urwałby na pewno jakieś punkty. 12 oczek w 6 startach zdobył rzeczony Berntzon. Poza tym również 12 w 6 startach uzbierał junior, Jakub Krawczyk (sic). Taki sam wynik plus jeden bonus to dorobek Holdera. Po stronie gospodarzy najlepszy był Pawlicki – 14+1 pkt w 6 startach. Gaz trzymał również Jakobsen – 9 pkt w 6 startach.

Apator Toruń – Sparta Wrocław 45:45
Stawka meczu w Toruniu była niebagatelna – uniknięcie jazdy w ćwierćfinale z Włókniarzem. Sparta potrzebowała zwycięstwa, Apatorowi wystarczył remis. Różnica była kolosalna, bo wygrany trafiał na Stal Gorzów, która boryka się ostatnio ze sporymi problemami. Wrocławianie przeżywają ostatnio renesans formy. Jeszcze parę tygodni temu pewne nie było nawet to, czy w ogóle awansują do playoffów, ale dzięki dobrym wynikom w końcówce fazy zasadniczej, możliwe było jeszcze nawet zajęcie 4. miejsca. I trzeba przyznać, że zabrakło bardzo niewiele, bo przez większą część meczu na Motoarenie to właśnie mistrzowie Polski prowadzili. Prowadzenie objęli po 5. gonitwie i w pewnym momencie było to nawet 8 punktów różnicy. Przed biegami nominowanymi Sparta miała 6 punktów zapasu, czyli wynik bardzo komfortowy. W biegu 14. sprawę pokpił junior, Bartłomiej Kowalski. Na prowadzeniu w tym biegu był jego kolega z pary, Dan Bewley. To oznaczało, że Sparta na 100% wygra ten mecz. Kowalski ambicjonalnie podszedł do walki o 2. miejsce z Patrykiem Dudkiem i zbyt ostro zaatakował popularnego Duzersa, który upadł na tor. Poirytowany Dudek pokazał jeszcze wulgarny gest w kierunku Kowalskiego, a sędzia zarządził salomonowe i jedyne słuszne rozwiązanie w tej sytuacji. Kowalski został wykluczony z powtórki, a Dudek za swoje „sztuczki” palcami dostał żółtą kartkę. To otworzyło jednak wielką szansę dla torunian. Anioły wygrały podwójnie powtórkę. Dudek z Robertem Lambertem tym razem zostawili Bewley’a za plecami. Przed ostatnim biegiem znów wszystko było możliwe, bo przewaga wrocławian wynosiła już tylko 2 punkty. Każde biegowe zwycięstwo pary toruńskiej oznaczało 4. miejsce właśnie dla Apatora. Na pierwszym łuku mieliśmy wielkie emocje. W końcu na prowadzeniu usadowił się Lambert, a za nim w pogoń ruszył Tai Woffinden. Równie ciekawie było w walce o 3. miejsce, gdzie Paweł Przedpełski musiał odpierać wściekłe ataki Macieja Janowskiego. Fani zagryzali zęby, patrząc jak do ostatnich metrów wrocławianie kąsają swoich przeciwników. Ale finalnie Lambert i Przedpełski dali radę. Dowieźli to 4:2, które oznaczało remis w meczu, a to z kolei oznaczało, że Sparta trafiła jak śliwka w kompot – na Włókniarza. Apatorowi przyjdzie rywalizować ze Stalą Gorzów.

Aż siedem razy na tor wyjeżdżał Lambert i zdobył 16 punktów plus bonus. Również w 7 próbach 11 oczek i bonus uzbierał Dudek. Po stronie Aniołów dwucyfrówkę wykręcił jeszcze Przedpełski – 12 pkt w 6 startach. Całkowicie zawiódł Jack Holder, który pojechał tylko 4 razy i zdobył marne 2 oczka. Po stronie Sparty rozczarował z kolei Gleb Czugunov, zdobywca 3 punktów w 5 próbach. Na plus po raz kolejny Woffinden – 14 pkt w 6 startach. Bewley dorzucił dychę, a popularny Magic 9+1. Obaj jeździli po Motoarenie sześciokrotnie.

Motor Lublin – Stal Gorzów 59:31
Większych emocji nie przyniosło ostatnie spotkanie kolejki. Motor Lublin był już pewny 1. miejsca po fazie zasadniczej, a Stal miała zapewnioną 3. lokatę. Żaden rezultat meczu nie mógł tego zmienić. Zresztą, na żadną niespodziankę nie można było liczyć, skoro gorzowianie przyjechali do Lublina bez kontuzjowanych Martina Vaculika i Oskara Palucha oraz z poobijanym Andersem Thomsenem. W efekcie zanosiło się na istny pogrom i tak też się skończyło. Motor rozbił Stal 59:31. Na torze mieliśmy kilka bardzo ciekawych wyścigów i sporo mijanek. Emocje zagwarantował kilka razy Bartosz Zmarzlik, o którym przed meczem mówiło się najwięcej, ze względu na fakt, że od przyszłego sezonu będzie reprezentował barwy Motoru. Zmarzlik zaczął od jedynki, wywalczonej po niezwykle zaciętym boju z Mikkelem Michelsenem. Potem dwukrotny mistrz świata był już bezbłędny w trzech kolejnych próbach, choć w jednym przypadku znów musiał toczyć niezwykły bój z Michelsenem i Dominikiem Kuberą. Kibice przy Alejach Zygmuntowskich zobaczyli dzięki temu kawał dobrego speedway’a, abstrahując od braku emocji w wyniku meczu.

Jacek Ziółkowski i Maciej Kuciapa tak żonglowali zmianami w składzie, że finalnie cała szóstka zawodników Motoru pojechała po pięć razy, a dwucyfrówki wykręcili: Jarosław Hampel 12+1, Maksym Drabik 11+3, Wiktor Lampart 11+1 i Kubera 11+2. Dokładając bonusy dwucyfrowy rezultat miał też Michelsen – 9+2. W Stali Gorzów poza Zmarzlikiem jako taką rękawicę gospodarzom rzucili jedynie Thomsen – 8 pkt i Szymon Woźniak 7+1. Stanisław Chomski nie stosował nawet zmian taktycznych, nie widząc w tym sensu.

Pary ćwierćfinałowe? Motor Lublin pojedzie z Unią Leszno, Sparta Wrocław z Włókniarzem Częstochowa, a Stal Gorzów zmierzy się z Apatorem Toruń. Początek walki za dwa tygodnie. Do półfinałów awansują zwycięzcy i jeden szczęśliwy przegrany z najlepszym bilansem.

Related Articles