To była wymarzona dwudniówka w Rydze dla sympatyków polskiego żużla. W piątek złoto w DMŚJ, w sobotę kolejne zwycięstwo Bartosza Zmarzlika w Grand Prix. Czego chcieć więcej?
Zwycięstwo biało-czerwonych w piątkowych zawodach o Drużynowe Mistrzostwo Świata Juniorów wydawało się oczywistością od samego początku. Polacy wygrali dziewięć ostatnich rywalizacji o ten tytuł, a kadrowo przerastali w tym roku rywali o klasę. Trio Mateusz Cierniak, Bartłomiej Kowalski, Wiktor Przyjemski przyjechało do stolicy Łotwy wygrać lekko, łatwo i przyjemnie. I tak też się stało.
Zawody prowadzone były już po raz drugi z rzędu w formule Speedway of Nations, która jest dość specyficzna. Każdy wyścig to rywalizacja dwóch par. Przegrywa ta para, której zawodnik przetnie linię mety jako ostatni. Wynika to z dziwnej punktacji – 4 pkt dla zwycięzcy, 3 dla zawodnika na drugiej pozycji, dwa dla żużlowca na trzecim miejscu i 0 dla tego, który zamyka stawkę. Opłaca się więc jeździć zachowawczo, byle nie przegrać. Boleśnie przekonywali się o tym nasi seniorzy, gdy jeszcze SoN rozstrzygało o medalach, zastępując rywalizację w formule DPŚ.
Na szczęście w Rydze nawet zasady Speedway of Nations nie przeszkodziły Polakom w triumfie. Przez fazę zasadniczą nasi przeszli jak burza. Wprawdzie przegrali jeden wyścig, bo Bartłomiejowi Kowalskiemu przydarzyło się 0, ale wszystkie pozostałe wygrali podwójnie. Kowalskiego po „zerówce” zastąpił Wiktor Przyjemski i jechał już do końca niepokonany. Mateusz Cierniak był klasą sam dla siebie – zaliczył komplet punktów. Dwa razy dojeżdżał do mety drugi, ale w obu przypadkach za plecami Przyjemskiego.
W biegu finałowym Polacy zmierzyli się ze zwycięzcą barażu. Baraż to w formule SoN pojedynek drugiej i trzeciej drużyny w fazie zasadniczej. Tutaj mimo zwycięstwa Ricardsa Ansviesulisa, Łotysze musieli obejść się smakiem – ostatnie miejsce w tym biegu zajął Francis Gusts. Tym samym do finału awansowali Duńczycy. Biało-czerwoni mimo miażdżącej przewagi musieli skoncentrowani podejść do finału – jeden drobny błąd i zajęcie ostatniego miejsca kosztowałby ich utratę złota. Ale błędu nie było – od startu do mety duet Cierniak – Przyjemski mknął po swoje. Cierniak z jakąś horrendalną przewagą wygrał, Przyjemski przeciął linię mety jako drugi, a duńska para Esben Hjerrild – Jesper Knudsen mogła między sobą rozstrzygnąć kwestię trzeciej pozycji. Tym samym 10. z rzędu złoto Polaków w DMŚJ stało się faktem, co w sumie dobrze wpisuje się w krajobraz żużla, o którym pisaliśmy w oddzielnym tekście TUTAJ.
W sobotę już o 16:00 rozpoczęła się rywalizacja w Speedway Grand Prix. Zawody na ryskim torze przeciągnęły się jednak dość mocno, bo obejrzeliśmy niestety sporo wypadków, były też przerwy związane z naruszeniem procedury startowej. Najgroźniej zrobiło się w 2. biegu, gdy Anders Thomsen dosłownie wyleciał poza tor. Duńczyk stracił panowanie pod swoją maszyną, uderzył w dmuchaną bandę i siłą rozpędu przefrunął przez ogrodzenie, bezwładnie lądując na plecach. Wyglądało to koszmarnie, a pierwsze doniesienia na temat stanu zdrowia żużlowca Stali Gorzów nie są dobre. Thomsen ma wstrząśnienie mózgu, złamaną lewą rękę, a także cztery żebra. Wygląda więc na to, że sezon 2023 już się dla niego skończył, a gorzowska drużyna w tej sytuacji może też raczej zapomnieć o medalu DMP.
Na szczęście pozostałe wypadki na torze w Rydze nie były tak dramatyczne. Polscy kibice śledzili rywalizację na Łotwie w raczej dość umiarkowanych nastrojach. Znów zawodzili Patryk Dudek i Maciej Janowski, którzy powoli muszą się godzić z faktem, że w Speedway Grand Prix 2024 nie wystąpią. W dodatku Bartosz Zmarzlik notując jedno wykluczenie, narobił sobie niepotrzebnych problemów. Na szczęście w pozostałych biegach spisywał się dobrze i z 9 punktami awansował do półfinału. Tam wspiął się już na wyżyny – wygrał zarówno półfinał, jak i finał. Fredrik Lindgren nie nacieszył się prowadzeniem w biegu finałowym nawet przez pełne okrążenie. Zmarzlik dopadł go i wyprzedził, a potem spokojnie mknął do mety po kolejnych 20 punktów do klasyfikacji generalnej. Podium uzupełnił Martin Vaculik, który… nie miał z kim przegrać. Tai Woffinden został wykluczony z finału, gdyż mając już ostrzeżenie, znów naruszył procedurę startu przez „czołganie się”.
Do końca walki w SGP trzy eliminacje. Naprawdę tylko kataklizm mógłby odebrać Zmarzlikowi czwarte w karierze złoto. Polak ma już 22 punkty przewagi nad Lindgrenem i… 37 nad Vaculikiem. Było to również 22. zwycięstwo Zmarzlika w zawodach GP. Zrównał się na drugim miejscu klasyfikacji wszech czasów z Tomaszem Gollobem. Prowadzi Jason Crump, który ma 23 wiktorie. Australijczyk może nie nacieszyć się prowadzeniem nawet do końca tego sezonu… A Zmarzlik nie ma jeszcze 30 lat na karku. Niesamowite rzeczy wyczynia ten chłopak ze Szczecina.