Skip to main content

Sezon ogórkowy w żużlu trwa w najlepsze. Do pierwszych zawodów w 2024 roku jeszcze daleko, ale to nie znaczy, że jest nudno. Przed chwilą poznaliśmy przecież kalendarz cyklu Grand Prix na kolejny sezon, a także zamknęliśmy właśnie okienko transferowe! Czas na przegląd najciekawszych wydarzeń.

Miały być nowe miejsca, są tylko nowi zawodnicy
Gdy grupa Discovery przejmowała władze nad cyklem Grand Prix zapowiadała jego rewolucje, która miała wprowadzić żużel na nowe rynki. Zwłaszcza chodziło o ekspansje na rynki pozaeuropejskie. Pierwszym celem były Australia oraz Stany Zjednoczone. Mija kolejny sezon, a cykl ponownie zapowiada się wyłącznie na Starym Kontynencie. Ani jednej rundy w nowej lokalizacji, co mogłoby jakkolwiek wpłynąć pozytywnie na promocje speedwaya. Niestety, stagnacja jest widoczna. Jeszcze gorsze w tym wszystkim jest, że obsada cyklu 2024 wygląda chyba najsłabiej w historii. Włodarze postawili na różnorodność narodowości, na czym ucierpiała warstwa sportowa.

– Dan Bewley był tuż za szóstką, zatem “musiał” się utrzymać z pomocą organizatorów. Pomocna ręka wyciągnięta została także do Taia Woffindena. Ponadto zaproszenia otrzymali Dominik Kubera, Kai Huckenbeck oraz Andrzej Lebiediew. (…) Wybory Niemca i Łotysza to już decyzje mocno narodowościowe. Władze cyklu chciały rozwijać cykl na nowych rynkach. Zamiast nowych stadionów, mamy nowych zawodników. Huckenbeck był czołową postacią I ligi, Lebiediew średniakiem Ekstraligi z przebłyskami. To na pewno zawodnicy, którzy mogą przy dobrych wiatrach wejść do finału pojedynczego turnieju i tam namieszać, lecz w dłuższej perspektywie trudno mówić o nich jako wzmocnieniu cyklu w kwestiach walki o czołówkę, o medalach i złocie nie wspominając. Jedyna zmiana jest taka, że nadchodzący cykl będzie miał 9 narodowości, co będzie rekordem, od momentu powstania Grand Prix – pisaliśmy miesiąc temu po przyznaniu dzikich kart.

Teraz doszło do “nowości” w kalendarzu cyklu. Wraca na listę Wrocław, który przed chwilą organizował inną imprezę o randze mistrzowskiej, czyli Drużynowy Puchar Świata. Dzięki temu aż cztery rundy odbędą się na polskiej ziemi, poza Warszawą, Gorzowem oraz Toruniem. To ponad 1/3 całego cyklu! Z jednej strony polskie rundy gwarantują dobrą frekwencje na trybunach, a z drugiej trąci to sporym absurdem, że niemal 40% zawodów o mistrzostwo świata odbywa się w jednym kraju. Poza tym już nie ma jakiegokolwiek kraju, który miałby przynajmniej dwie rundy. Po jednej obejrzymy w Chorwacji, Niemczech, Czechach, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Łotwie oraz Danii. To niemal wszystko z mapy obecnego żużla w Europie. Przy dobrych wiatrach może w przyszłości doczekamy się rund we Francji czy Finlandii, które w ostatnich latach pokazywały się z dobrej strony w DPŚ czy SoN.

W zasadzie jedyna nowość na mapie to Landshut, gdzie cykl wróci po… 27 latach. Ostatni raz w 1997 roku odbywała się tam runda Grand Prix, a kilka lat temu bawarskie miasto było gospodarzem półfinału Speedway of Nations. Teraz można powiedzieć, że Niemcy dostaną jakąś małą rekompensatę za to, jak zostali “załatwieni” przez władze polskiego żużla w procesie licencyjnym. Pisaliśmy w podsumowaniu sezonu o zmianie przepisów, które praktycznie zamknęły drogę niepolskim klubom do jazdy nawet na poziomie I ligi. Finalnie Landshut Devils wylądowało z powrotem w II lidze, gdzie obok Lokomotivu Daugavpils będą jednym z dwóch klubów jeżdżących hobbystycznie, przez brak możliwości awansu.

Kalendarz cyklu Grand Prix 2024:
27 kwietnia: Gorican (Chorwacja)
11 maja: Warszawa
18 maja: Landshut (Niemcy)
1 czerwca: Praga (Czechy)
15 czerwca: Malilla (Szwecja)
29 czerwca: Gorzów
17 sierpnia: Cardiff (Wielka Brytania)
31 sierpnia: Wrocław
7 września: Ryga (Łotwa)
14 września: Vojens (Dania)
28 września: Toruń

Koniec okna transferowego bez zaskoczeń
Wielokrotnie pisaliśmy o tym, jak ma wyglądać okienko transferowe. Czasami w żużlu bywają zwroty akcji, jak chociażby rok temu, gdy Jason Doyle nieoczekiwanie wybrał Wilki Krosno, zamiast pozostania w Lesznie. W tym roku wszystko poszło zgodnie z planem. To, co miało się wydarzyć przez dwa tygodnie listopada, w zasadzie było znane już od kilku tygodni, a czasem miesięcy! Niektórzy czekali do końca okienka z ogłoszeniem transferów, o których było wiadomo od dawna. Tak chociażby zrobili w Toruniu czy Wrocławiu. Dopiero we wtorek Apator przekazał informacje, że przedłużył kontrakt z Robertem Lambertem aż od dwa lata. W ten sposób w Grodzie Kopernika mają pewność, że liderzy drużyny – Lambert i Emil Sajfutdinow – będą reprezentować klubowe barwy w 2024 i 2025 roku! Dwuletnią umowę ze Spartą podpisał także Bartłomiej Kowalski. To spory kredyt zaufania, bowiem przed nim bardzo trudny sezon – pierwszy w roli seniorów. Oczywiście z pewnym uprzywilejowaniem, czytaj: rolą zawodnika U24, ale jednak. Przypomnijmy przecież, jak wyglądał pierwszy seniorski sezon w wykonaniu czołowych juniorów sezonu 2022 – Mateusza Świdnickiego i Wiktora Lamparta. Ten pierwszy był zdecydowanie najgorszym seniorem Ekstraligi, a w końcówce sezonu bez żadnego kłopotu wymieniany na mało objeżdżonych w Ekstralidze zawodników. Lampart pokazał się z dobrej strony w końcówce, lecz wcześniej także miał ogromne kłopoty. Zresztą, nawet Jakub Miśkowiak przeżywał trudne chwilę pod Jasną Górą. Dopiero teraz ma się odbudować w Gorzowie, gdzie od zawsze lubił się ścigać.

Przy okazji Stali Gorzów warto dodać roszadę na pozycji juniorskiej. Mateusz Bartkowiak swój ostatni sezon w roli młodzieżowca spędzi w Orle Łódź. Może średnia 0,941 pkt/bieg nie była jakimś świetnym wynikiem, ale jednak mówimy o zawodniku mocno objeżdżonym w minionym sezonie na poziomie Ekstraligi. Za nim 44 biegi, przy zaledwie jedenastu, jakie odjechał Jakub Stojanowski, który będzie obok Oskara Palucha drugim podstawowym juniorem Stali w sezonie 2024. Za Stojanowskim nie przemawia także kwestia wieku, gdyż przed nim również ostatni rok w gronie juniorów. Chyba że na Jancarzu liczą, że jeszcze uda się dojść do porozumienia z Franciszkiem Majewskim, a raczej Sławomirem Knopem, prezesem Kolejarza Rawicz, w sprawie transferu wspomnianego 16-latka. To znacząco mogłoby zmienić układ sił młodzieżowców w Ekstralidze. Wówczas być może mówilibyśmy o drugiej albo trzeciej najmocniejszej parze juniorów, wszak do Motoru Lublin wszystkim będzie bardzo daleko.

Jeśli już jesteśmy przy kwestiach juniorskich w Ekstralidze, warto za ruchy pochwalić Falubaz. Na papierze para Krzysztof Sadurski oraz Oskar Hurysz wygląda naprawdę solidnie. Co więcej KSF jadąc na mecz do znienawidzonego – przez kibiców – Leszna, będzie miał w składzie aż trzech wychowanków Unii, wszak oprócz Sadurskiego są jeszcze bracia Pawliccy. Dodając do tego byłego zawodnika Byków – Jarosława Hampela – mamy pokaźną liczbę byłych leszczynian.

Kontrakty warszawskie nadal popularne
Ostatni dzień okienka transferowego to nie tylko okazja dla klubów, by zakontraktować nowych zawodników lub podpisać umowy z dotychczasowymi. To także była ostatnia szansa dla żużlowców, by mieć szansę nie przegapić startu sezonu. Wszystko przez obowiązujące przepisy. Jeśli ktoś ma kontrakt z jakimkolwiek klubem, może zostać wypożyczony do innego. Brak umowy równa się z oczekiwaniem na pierwsze okienko transferowe w 2024 roku, co oznacza stratę przynajmniej kilku kolejek. W związku z tym dwóch doświadczonych Skandynawów zdecydowało się na kontrakty warszawskie z Unią Tarnów. Główny faworyt do awansu do I ligi przygarnął dwóch były swoich jeźdźców – Petera Ljunga i Kennetha Bjerre. O ile ten pierwszy już zszedł wcześniej na najniższy poziom rozgrywkowy, o tyle Duńczyk w tym gronie może zadebiutować. Nie jest jednak powiedziane, że nie dostanie szansy wyżej. Bjerre nie miał za sobą najlepszego sezonu w Polonii Bydgoszcz, jednak nadal średnia w okolicach 1,9 pkt/bieg w I lidze może robić wrażenie na wielu prezesach i trenerach. Teraz ma więcej czasu, by poszukać nowego pracodawcy lub dogadać się z aneksem finansowym w Tarnowie. Ta druga opcja zapewne nie spodobałoby się pozostałym żużlowcom Jaskółek, którzy zgarnęli świetne warunki finansowe i możliwość rywalizacji o awans.

***

Zdecydowaną większość ruchów transferowych już poznaliśmy. Jednak np. drugoligowa Polonia Piła dopiero w czwartek ma ogłosić swoją formacje młodzieżową. Kluczem jednak była kwestia wcześniejszego podpisania kontraktu, tj. w okienku. Każdy klub ma bowiem prawo zaprezentowania swoich żużlowców w wybranym przez siebie terminie. Tak czy siak 95% rozstrzygnięć znamy. Pozostałe, a więc niedoszłe prezentacje oraz wypożyczenia zawodników z kontraktami warszawskimi czy juniorów szukających jazdy, poznamy zapewne za kilka miesięcy, gdy będziemy rozpoczynać nowy sezon.

Zmiany muszą być
Jak to w polskim żużlu, zmiany w regulaminie być muszą. Nie ważne czy ma to sens, czy nie ma, coś się musi dziać. Działacze wychodzą z założenia, że przecież brak zmian mógłby oznaczać, że ktoś dojdzie do wniosku o braku potrzeby obsadzania tylu stołków kierowniczych. Koniec żartów, czas na zmiany, jakie czekają nas w żużlu ligowym w 2024 roku.

– Koniec zagranicznych juniorów w II lidze
– Zawodnicy pod numerami 8/16 to U24, a nie jak wcześniej U23
– Usunięto zapis o barażach pomiędzy ligami
– Możliwość wystawienia drużyny rezerw w II lidze przez kluby z Ekstraligi i I ligi
– Wybór zestawu startowego także przed biegami nominowanymi – wybiera przegrywający lub gość w przypadku remisu
– Zastępstwo zawodnika dotyczyć będzie dwóch najlepszych z drużyny w fazie zasadniczej oraz trzech najlepszych w fazie play-off

Pierwsza i ostatnia kwestia była najbardziej palącą. Pierwsza oczywiście została… źle załatwiona. Takie rzeczy powinny być wprowadzone z rocznym wyprzedzeniem, ewentualnie na początku sezonu poprzedzającego zmiany, a nie w momencie, gdy większość klubów miało gotowe kadry. Co do zasady, wydaje się to słusznym posunięciem, ale zatrzymano się w połowie drogi. Idealnym rozwiązaniem byłoby umożliwienie jazdy zagranicznego juniora w Ekstralidze, gdzie zobaczylibyśmy najlepszych. Wtedy I i II liga służyłaby do nauki dla polskich młodzieżowców. Teraz często niegotowi juniorzy dostają okazje jazdy w Ekstralidze, co nie jest najlepszym pomysłem dla nich, klubów oraz widowiska. Dodatkowo takie zmiany za pięć dwunasta to także jakiś kłopot dla Startu Gniezno czy Unii Tarnów, gdzie trzeba szukać zastępstwa na pozycjach juniorskich dla Caspera Henrikssona i Williama Drejera.

W kwestii zz-etki wydaje się, że jesteśmy blisko ideału. Z drugiej strony, dlaczego nie można było ujednolicić kwestii, bez względu na moment sezonu. Play-offy to kluczowy moment dla rozdziału medali, ale w fazie zasadniczej kwestia zz-etki może decydować przecież o spadku, co ma znacznie poważniejsze konsekwencje dla klubów, niż zdobycie lub nie zdobycie konkretnego medalu. Nadal wydaje się, że świetnym rozwiązaniem byłoby wklejenie do Polski modelu angielskiego. Tam zastępstwo zawodnika można dokonać za każdego żużlowca. Na jakiej zasadzie? Za najlepszego oraz drugiego mogą jeździć wszyscy. Za trzeciego zawodnika drużyny może pojechać jeden z wyższą średnią(drugi) oraz wszyscy z niższą.

Related Articles