To z całą pewnością nie był dobry weekend dla fanów Apatora Toruń. Ich ulubieńcy, choć to słowo po sobocie jest chyba mocno na wyrost, przerżnęli na wyjeździe z Unią Leszno, jadącą w zdziesiątkowanym składzie. Mało tego, przegrali tak wysoko, że ledwo co obronili punkt bonusowy, a przecież w Toruniu było 59:31 (sic). Poza tym odnotować trzeba kolejne przekonujące zwycięstwo Motoru Lublin.
Odwołany został mecz Sparty Wrocław z Włókniarzem Częstochowa, który miał się odbyć w piątkowy wieczór. Wrocław nawiedziły spore opady deszczu i trzeba szukać nowego terminu dla tej rywalizacji.
Unia Leszno – Apator Toruń 56:34
Apator ma łatkę drużyny, która nie potrafi zrobić jakichkolwiek punktów na wyjeździe. Nie jest to łatka, która wzięła się znikąd. Nic więc dziwnego, że już przed meczem kibice toruńskiej drużyny żartowali z przekąsem, że czeka ich ciężki bój w Lesznie, mimo że „Byki” pojadą bez Janusza Kołodzieja, Damiana Ratajczaka i Andrzeja Lebiediewa. Cała trójka jest kontuzjowana. Lesznianie łatali więc skład Benem Cookiem, Nazarem Parnickim i „zetzetką”. – Ale ekipę żeście zmontowali – można byłoby sobie zażartować, nawiązując do serialu „Chłopaki z Baraków”. Sęk w tym, że po pierwsze to nie wina Unii, że jej zawodnicy mają ogromnego pecha, a po drugie – i najważniejsze – ta ekipa naprawdę daje radę! Cook w sobotni wieczór wykręcił dwucyfrówkę, Parnicki 9+1. Czego chcieć więcej od zawodników, których przed sezonem nikt nie traktowałby nawet jako drugą linię, a raczej jako ewentualne „zapchadziury” w kadrze.
Klasą sam dla siebie był za to Grzegorz Zengota, który w sześciu startach zdobył 16 pkt. Z rywalem przegrał tylko raz – był to Patryk Dudek. „Duzers” był z kolei jedyną jasną postacią w ekipie Aniołów, gromadząc 11 pkt w sześciu próbach. Najbardziej rozczarował Emil Sajfutdinow – Rosjanin nie przywiózł ani jednej trójki, a dorobek 8+1 w sześciu biegach to jak na jego możliwości dramat. Tradycyjnie niczego nie dali juniorzy oraz pozycja U-24, słabiutko spisał się też Paweł Przedpełski. Wszystko to złożyło się na 22-punktową porażkę, co jak na skład Unii w tym meczu jest szokujące.
Efekt jest taki, że na dole tabeli zrobi się szalenie ciekawie. Unia nie zamierza tanio sprzedać skóry, a do grona potencjalnie zagrożonych spadkiem ekip powoli należy dopisywać również… Apator. A przecież dla wielu ekspertów torunianie byli poważnym kandydatem do medalu.
GKM Grudziądz – Falubaz Zielona Góra 47:43
Nie żałować raczej nikt, kto w niedzielne popołudnie włączył sobie mecz dwóch kolejnych ekip, które są zaangażowane w grę o utrzymanie. GKM nie mógł sobie pozwolić na stratę punktów w meczu z beniaminkiem i początkowo nie zanosiło się na to. Po siedmiu gonitwach przewaga gospodarzy wynosiła już 10 punktów, co dawało również punkt bonusowy w dwumeczu. Falubaz nie złożył jednak broni. W drugiej fazie meczu zielonogórzanie odrabiali straty i po 14. biegu na tablicy wyników było już tylko 43:41. To oni przejęli punkt bonusowy, a mogli jeszcze marzyć nawet o zwycięstwie meczowym. Jarosław Hampel i Przemysław Pawlicki musieliby jednak podwójnie pokonać parę gospodarzy w składzie Max Fricke – Michael Jepsen Jensen. Nie udało się – to miejscowi wygrali 4:2. Bonusu już nie wyszarpali, ale przynajmniej zdobyli cenne 2 punkty.
Gołębie do zwycięstwa poprowadził duet z 15. biegu – Fricke zdobył 12+2 pkt, a MJJ 11. Liderem w ekipie z Myszką Miki w herbie był Przemysław Pawlicki, który w sześciu startach uzbierał 12+1 pkt.
Stal Gorzów – Motor Lublin 34:56
Miał być hit kolejki, a wyszedł kit kolejki. Stal Gorzów nie sprawiła na swoim torze Motorowi prawie żadnych kłopotów. Tylko po pierwszej serii startów było ciekawie – przewaga mistrzów Polski wynosiła raptem 2 punkty i była zasługą podwójnego zwycięstwa juniorskiej pary w biegu nr 2. Później jednak Stal była jedynie tłem dla rozpędzonych Koziołków, które systematycznie powiększały przewagę. Drużyna Macieja Kuciapy nie miała w zasadzie żadnych słabych punktów – solidnie punktował każdy zawodnik – Dominik Kubera 10, Jack Holder 10+1, Fredrik Lindgren 7+4, Mateusz Cierniak 7, Bartosz Zmarzlik 13+1, Wiktor Przyjemski 6, Bartosz Bańbor 3+1.
Coraz bardziej zasadne staje się pytanie, czy ktokolwiek zdoła zatrzymać w tym sezonie dream team z Lublina. Stal zaś powinna szybko zapomnieć o tym, co w niedzielę wieczorem wydarzyło się na Jancarzu. Drugi tak silny rywal tu nie przyjedzie, a szansa na medal DMP jest naprawdę realna. Po tym, co widzimy do tej pory, prawdopodobnie jednak nie na złoty, bo ten wydaje się zarezerwowany.
Kolejne ligowe emocje dopiero 5 lipca, o ile wcześniej nie zostanie gdzieś „wciśnięty” zaległy mecz Sparty z Włókniarzem.