Skip to main content

Za nami 7. kolejka Ekstraligi – w normalnych okolicznościach napisalibyśmy, że faza zasadnicza jest na półmetku, ale normalnie nie jest. Do rozegrania pozostały bowiem dwie zaległości, a jeden mecz czeka na weryfikację, choć sędzia zdążył już ogłosić przed kamerami obustronny walkower. Zostawmy jednak skandale i skandaliki, bo sporo dzieje się również na torach. Wydarzeniem nr 1 w minionej kolejce był szlagier w Lublinie. Mistrz pokonał wicemistrza 50:40, ale obydwie drużyny nie mogą czuć się w pełni usatysfakcjonowane. Zacznijmy jednak od piątku.

Mecz Stali Gorzów z Unią Leszno rozstał odwołany z powodów zalanego toru w Gorzowie – nowego terminu jeszcze nie poznaliśmy.

Włókniarz Częstochowa – GKM Grudziądz 51:39
Włókniarz dopiero niedawno wygrał swój pierwszy mecz w tym sezonie, a w piątek poszukiwał kolejnej wiktorii. Początek zapowiadał kłopoty, bowiem goście z Grudziądza poczynali sobie pod Jasną Górą nadspodziewanie dobrze. Po sześciu biegach prowadziły dwoma punktami. Na tym jednak ich popisy się zakończyły – gospodarze wyszli na prowadzenie w gonitwie nr 7, a potem prowadzenie to powiększali. Ostatecznie wygrali dość pewnie i mogą liczyć na bonus w dwumeczu.

Liderzy nie rozczarowali – dwucyfrówki wykręciło czterech jeźdźców – Mikkel Michelsen (12), Maksym Drabik (10+1), Kacper Woryna (10+1) i Leon Madsen (11). W ekipie gości wynik ratowali dwaj Australijczycy, Jaimon Lidsey (13 w 7 startach) i Max Fricke (12 w 7 startach).

Dużo gorsze od porażki wieści nadeszły w sobotę. Jason Doyle ogłosił, że czeka go operacja i prawdopodobnie zakończył już starty w sezonie 2024. GKM od rundy rewanżowej nie będzie mógł już stosować zastępstwa zawodnika za byłego mistrza świata, a wynika to z nowych przepisów dotyczących „zetzetki”. GKM zostaje więc z dziurą w składzie, której załatanie będzie bardzo ciężkie. Mówi się oczywiście o sprowadzeniu Mateja Zagara, ale Słoweniec dziś na poziomie Ekstraligi nie gwarantuje niczego. Wciąż wydaje się jednak najsensowniejszą opcją.

Apator Toruń – Falubaz Zielona Góra 46:44
Beniaminek o mały włos sprawiłby dużą niespodziankę. Zielonogórzanie jechali do Torunia spisywania na straty, a tymczasem do ostatniego wyścigu walczyli o punkty. W 15. biegu wygrali 4:2, a gdyby udało im się wygrać 5:1, wywieźliby z Motoareny meczowy punkt. Przez moment taki układ na torze miał nawet miejsce, ale Emil Sajfutdinowem dość szybko rozprawił się z Przemysławem Pawlickim i uratował Aniołom zwycięstwo. Zwycięstwo, po którym mało kto w mieście Kopernika jest zadowolony.

W ekipie gospodarzy nikt nie pojechał perfekcyjnie, ale wciąż najmniej pretensji można mieć do wspomnianego Sajfutdinowa, który wykręcił 12+1. Patryk Dudek przywiózł 9+1, a Robert Lambert 10, więc do nich również ciężko się przyczepić. Pozostali znacznie słabiej, ale mizerna forma Pawła Przedpełskiego czy Wiktora Lamparta powoli staje się standardem, o juniorach nie wspominając. W Falubazie bardzo dobrze spisali się bracia Pawliccy – Przemysław uzbierał 9 oczek, a Piotr aż 12. Jarosław Hampel zapisał 8+1, a Jan Kvech dorzucił 7 w 4 startach. Czech na „dzień dobry” został zastąpiony przez Michała Curzytka, ale ten zaliczył upadek i na tor już nie powrócił. Jak pech to pech.

Bez wątpienia Falubaz w rewanżu powalczy o trzy meczowe punkty, które byłyby nieprawdopodobnie cenną zdobyczą w kontekście walki o utrzymanie.

Motor Lublin – Sparta Wrocław 50:40
Nikt nie ma złudzeń, że Motor Lublin jest głównym faworytem do mistrzostwa Polski i pierwsza runda zdaje się to potwierdzać. Siódmy mecz, siódme zwycięstwo, po raz siódmy z piątką z przodu. Jednak Sparta trochę się Motorowi postawiła, zwłaszcza w drugiej części zawodów. Motor po raz kolejny znakomicie wszedł w mecz, prowadząc już po trzech biegach 14:4. Największą przewagę Koziołki osiągnęły po 11. biegu, kiedy na tablicy wyników było już 40:26. Podwójne zwycięstwo pary Dan Bewley – Artiom Łaguta w 14. wyścigu nieco poprawiło rezultat końcowy wrocławian. Łaguta w ostatnim biegu poradził sobie z Bartoszem Zmarzlikiem i to już po raz drugi w tym meczu.

I choćby 12 punktów Zmarzlika może być małym powodem do rozczarowania rozpieszczonych kibiców Motoru. Słabo spisał się Dominik Kubera, który zanotował wynik 6+2. Na przyzwoitym poziomie pojechał Jack Holder (9+1), a najmniej pretensji można było mieć do Fredrika Lindgrena – Szwed przywiózł 10 punktów i 3 bonusy. Sparta miała za dużo dziur w składzie, by wywieźć z Lublina cokolwiek więcej – Bartłomiej Kowalski pojawił się pod taśmą dwa razy – raz w nią wjechał, raz przyjechał ostatni. Tai Woffinden w czterech próbach zdobył 5 punktów. Formacja juniorska zdobyła 2 punkty, z czego jeden sama na sobie.

Ciekawe, czy za dwa miesiące we Wrocławiu Spartanie będą w stanie postawić się Motorowi i odebrać mu meczowe punkty. Na dziś wydaje się to mimo wszystko mało prawdopodobne, ale nie byłaby to też wielka sensacja.

Related Articles