Skip to main content

Miniona kolejka żużlowej Ekstraligi przyniosła to, czego można się było spodziewać. Wilki Krosno to kolejny beniaminek, któremu nie udało się utrzymać w elicie. Wprawdzie matematycznie Wataha jeszcze nie spadła, ale po piątkowych meczach jest to praktycznie przyklepane.

Wilki Krosno – Motor Lublin 28:62
Wojciech Łazarek, niegdyś bardzo znany trener piłkarski, mówił w takich sytuacjach o pojedynku gołego tyłka z batem. I typowy przykład takiego meczu obejrzeli fani speedway’a w Krośnie. Wilki od samego początku oglądały plecy Koziołków, a gdy nawet Jason Doyle nie potrafi przywieźć choćby jednej trójki, to jest to najlepsze podsumowanie tego meczu. Zresztą, żaden z zawodników gospodarzy nie wygrał indywidualnie biegu w tym meczu, a w zespole Motoru wygrał każdy, nawet… Bartosz Bańbor. Jeśli chodzi o seniorów lubelskiej drużyny, to tylko Jarosław Hampel nie przywiózł kompletu punktów. Nie ma więc w zasadzie, o czym pisać.

Unia Leszno – GKM Grudziądz 55:35
Paradoksalnie dla Wilków Krosno dużo ważniejszy był drugi z piątkowych meczów. Ewentualna wygrana Unii Leszno z GKM-em Grudziądz oznaczała w praktyce pożegnanie Watahy z Ekstraligą. A w Lesznie doszło do dużej mobilizacji. Wrócili nawet Chris Holder i Grzegorz Zengota, a zatem Byki wystawiły optymalny skład po raz pierwszy od wielu tygodni. Wprawdzie rozmiary wygranej gospodarzy nie są tak imponujące, jak w przypadku zwycięstwa Motoru nad Wilkami, to jednak był to drugi mocno jednostronny mecz tego dnia.

Trudno jednak myśleć o zwycięstwie, gdy teoretyczny lider drużyny, Nicki Pedersen, wykręca raptem 1 punkt (sic). Wynik próbował trochę ratować Wadim Tarasienko. Rosjanin pojechał sześć razy i uzbierał 13+1 pkt. To jedyna dwucyfrówka w drużynie gości. 8+1 pkt w 6 próbach Maxa Fricke to dorobek mocno przeciętny, ale i tak na tle zespołu dobry. Unia w samą porę wykaraskała się z problemów kadrowych i w najważniejszym momencie nie zawiodła. Niewykluczone, że Byki zobaczymy jeszcze w ćwierćfinałach, ale to może rozstrzygnąć się dopiero w ostatniej kolejce.

Sparta Wrocław – Apator Toruń 57:33
Do tego, że Sparta Wrocław nie bierze jeńców, już się przyzwyczailiśmy w tym sezonie. Do tego, że Apator na wyjazdach jest fatalny, przyzwyczailiśmy się już dawno temu. Z tego miksu nie mogło wyjść nic więcej niż trzeci jednostronny mecz w tej kolejce. Wrocławianie rozbili drużynę Aniołów, a najlepszym podsumowaniem niemocy gości jest wynik Emila Sajfutdinowa, który w zasadzie w każdym meczu tego sezonu był najjaśniejszym punktem toruńskiej drużyny. Tym razem nawet on rozczarował, wykręcając marne 7 punktów w 6 startach. Tym razem z dobrej strony zaprezentował się Patryk Dudek (14 pkt w 6 startach), jednak sam Dudek meczu nie wygra – chyba, że Jerzy w Stambule. W ekipie wrocławskiej trudno mieć większe pretensje do któregokolwiek z zawodników. Sparta wygląda na team, który w drodze po DMP może nie potknąć się ani razu. Ale pewnie w Lublinie mają na ten temat inne zdanie.

Stal Gorzów – Włókniarz Częstochowa 51:38
Ostatni mecz tej kolejki przyniósł najwięcej emocji, choć finalnie walki o zwycięstwo do ostatniej gonitwy nie uświadczyliśmy. Jednak gorzowianie i częstochowianie dali kibicom trochę walki na torze i zwroty akcji. Po siedmiu biegach miejscowi prowadzili różnicą 10 punktów i niewiele wskazywało na to, że będą musieli drżeć o wynik. Tymczasem dwie kolejne gonitwy podwójnie wygrywały Lwy. Przewaga Stali stopniała do minimum. Generalnie jednak w ekipie z Gorzowa znów cała formacja seniorska zrobiła swoje. Ciut więcej punktowo można oczekiwać od Andersa Thomsena (7+2 pkt), ale pozostała trójka zapisała przy swoich nazwiskach dwucyfrówki. Stal wygrała za 3 punkty i wciąż ma chrapkę na 3. miejsce po rundzie zasadniczej. Patrząc na terminarz – to bardzo prawdopodobne.

Related Articles