Była chwilowa przerwa, czas wracać do emocji w PGE Ekstralidze. Dwunasta seria spotkań. Wszystko wskazuje na to, że w piątek poznamy oficjalnie spadkowicza i zwycięzcę rundy zasadniczej. W niedzielę z kolei wiele się wydarzy pod kątem potencjalnego układu par na pierwszą rundę play-offów.
Piątek, 18:00 Włókniarz Częstochowa – Ostrovia
Patrząc na ostatnie popisy jeździeckie Lwów z Częstochowy sytuacja wydaje się być jasna. Włókniarz wszedł na wyższy poziom i jest szansa, że do końca fazy zasadniczej zgarnie komplet punktów i wjedzie do play-offów jako druga drużyna tabeli. Wiele wskazuje na to, że w piątkowym meczu Lech Kędziora skorzysta z całej siódemki podstawowego składu. To oznacza powrotu do jazdy Fredrika Lindgrena. Szweda zabrakło w dwóch ostatnich meczach i… Włókniarz lepiej sobie poradził niż przy jego obecności. Ciekawe, w jakiej dyspozycji wróci Lindgren, ale na pewno w Częstochowie liczą na zwyżkę formy względem tego, co było przed urazem i jego przerwą.
W ostatnich tygodniach zespół ma trzech liderów: Madsen, Woryna i Miśkowiak. Ten ostatni, dzięki dobrym meczom ze Stalą i Spartą, wskoczył na pozycje najlepszego juniora ligi, a lada moment może wskoczyć do drugiej dziesiątki wszystkich żużlowców Ekstraligi. Póki co średnia 1,667 i 24. miejsce. We Wrocławiu obudził się nieco Jonas Jeppesen, a teraz powininen dostać dodatkowe okazje do jazdy. W końcu rywal słaby, więc jeśli tutaj nie zapunktuje, to już chyba nie będzie nadziei dla niego na ten sezon.
Ostrovia dostaje lanie za laniem. Teraz prawdopodobnie oficjalnie pożegna się z Ekstraligą, zostając spadkowiczem. Nie zanosi się, że zdobędą jakikolwiek punkt w tym sezonie. Został im jeden domowy mecz – z Apatorem – a na wyjazdach raczej celem będzie zdobycie 30pkt, aniżeli marzenie o czymś więcej. Holder spuścił z tonu, a punkty Berntzona czy Walaska to za mało, żeby myśleć o czymś więcej niż granica przyzwoitości. Reszta jest, ale niewiele wnosi do ligi. Zagraniczni zawodnicy typu Hjelmland czy Soerensen pokazują pojedyncze wyskoki, ale to jeszcze nie ich poziom.
Piątek, 20:30 GKM Grudziądz – Motor Lublin
We wtorek grudziądzcy żużlowcy narobili trochę bałaganu na torze w Gorzowie. Mowa o meczu Ekstraligi U24. W 15. biegu upadł Kacper Pludra, a potem przedziwny upadek zaliczył Emil Breum. Odbił się od bandy na prostej startowej, uciekł spod niego motocykl, który ruszył – samotnie! – w stronę pierwszego łuku. Na szczęście żaden z wirażowych ani prowadzący Anders Rowe nie ucierpieli. Zapachniało jednak sporą kraksą.
Teraz przejdźmy do meczu, który może dać wiele odpowiedzi. Prawdopodobnie po nim poznamy już oficjalnie mistrza rundy zasadniczej. Lublinianom do szczęścia potrzebne są dwa punkty, zakładając, że później ich nie zdobędą. Można w ciemno typować bonusa dla Motoru. Ponad 20 punktów zaliczki z Lublina wystarczy. Goście z Koziego Grodu chcieliby zapewne zgarnąć kolejne zwycięstwo. Czy będzie łatwo? Brak Nickiego Pedersena po stronie gospodarzy to jedno. Kłopotem jest postawa lublinian przy Hallera 4. To tor, na którym jeszcze Motor nie wygrał od powrotu do Ekstraligi. Dwie porażki i remis – tyle udało się ugrać w Kujawsko-pomorskim. Teraz chyba najlepsza okazja do odczarowania tego obiektu. Tym bardziej że połowa zespołu mogła odbyć “trening” w warunkach meczowych przed tygodniem. Mowa o pierwszej finałowej rundzie IMP, w której Hampel z Kuberą zameldowali się na podium, a swoje odjechał także Mateusz Cierniak. To może być ogromny atut dla gości.
GKM nadal walczy o play-offy. Nie ma wątpliwości, że wszystko rozstrzygnie się w spotkaniach ze Spartą we Wrocławiu i u siebie z Ostrovią. Tyle że każda zdobycz w piątkowym meczu z Motorem mogłaby dać im większy spokój. Choćby pod kątem wyjazdu na Dolny Śląsk. Lekko jednak nie będzie. W ostatnich meczach z tonu mocno spuścili Kacper Pludra i Norbert Krakowiak. Oczywiście mowa o wyjazdach, ale i tak forma nieco niższa się wydaje niż jeszcze kilka tygodni temu. Coraz przyjemniej za to ogląda się Fredrika Jakobsena. Nadal jest nierówny Duńczyk, ale czasem z tego wychodzą wielkie rzeczy. To on jako jedyny przed tygodniem objechał Bartosza Zmarzlika w Gorzowie! Gdyby udało mu się ustabilizować formę na wysokim poziomie, wówczas wydaje się, że mógłby być naprawdę mocnym punktem zespołu. To ważne bowiem za rok już nie będzie łapał się na pozycje U24, więc okres ochronny w Ekstralidze skończy się dla tego Duńczyka.
Niedziela, 16:30 Apator Toruń – Stal Gorzów
Najciekawiej zapowiadający się mecz tej kolejki. W nim zobaczymy niemal połowę cyklu Grand Prix. Czterech gospodarzy i trzech gości jeździ na stałe w GP. Jednak Apator z takim stanem posiadania jest dość nisko w tabeli. Piąte miejsce to nie był szczyt marzeń, a raczej rozczarowanie patrząc na przedsezonowe zapowiedzi. Nawet bez Emila Sajfutdinowa to jest wynik poniżej oczekiwań. Trudno się dziwić, skoro mocno zawodzi duet Przedpełski i Jack Holder. Żużlowa Polska żartuje, że w Toruniu zostawili… nie tego Holdera, co było trzeba. Przed sezonem Jack wydawał się być znacznie lepszym wyborem. Teraz średnie mówią coś innego: 2,000 do 1,524 na korzyść starszego z braci – Chrisa. Sytuacje ratują Robet Lambert i Patryk Dudek czyli ósmy i dziewiąty zawodnik ligi.
Ciekawić może również występ juniorów toruńskich. Przeciwko GKM-owi zrobili dwucyfrową liczbę punktów i zapewnili połowę końcowej przewagi – 11 z 22 punktów. Teraz rywal znacznie trudniejszy, ale dla nich to będzie dobra weryfikacja przed play-offami. Gorzowianie w kontekście juniorów liczą nadal tylko na Oskara Palucha. Mateusz Bartkowiak kontuzjowany, a reszta zawodnikó na znacznie niższym poziomie.
Stal to przede wszystkim kwartet seniorów: Zmarzlik, Vaculik, Woźniak i Thomsen. Na nich liczą nad Wartą i oni biorą na siebie ciężar zdobywania punktów. Kłopotem jest obsada piątego miejsca seniorskiego. Patrick Hansen totalnie nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Przed tygodniem nie zdobył punktu w dwóch wyścigach przeciwko GKM-owi i potem już szansy nie dostał. Trudno się dziwić, skoro mówimy o przedostatnim seniorze ligi – tylko Matias Nielsen z Ostrovii jest gorszy.
Wydaje się, że dobrym pomysłem byłaby poważna szansa w końcówce rundy zasadniczej dla Wiktora Jasińskiego. Wychowanek Stali cały czas jeździ pod numerem 8/16, ale swoimi pojedynczymi biegami udowadnia, że mógłby dostać dwa/trzy mecze na pokazanie swoich umiejętności w szerszej perspektywie. Trudno bowiem ocenić, jaką wartość mają występy w drugiej połowie meczu, gdy pierwszy bieg dostaje np. w 10. wyścigu dnia.
Niedziela, 19:15 Unia Leszno – Sparta Wrocław
Przed chwilą Unia Leszno musiała sobie radzć w trzyosobowym składzie seniorskim. Teraz ten sam kłopot będzie czekać prawdopodobnie Spartę Wrocław. Oficjalnie nie ma jeszcze potwierdzenia, ale wszystko wskazuje na to, że mistrz Polski do Leszna uda się składem: 3 seniorów i 3 juniorów. Wszystko przez kontuzje Dana Bewleya. Wypadnięcie za bandę w meczu z Włókniarzem mogło się skończyć znacznie gorzej, a tymczasem tragedii nie ma. Mocno potłuczony, ale nie połamany. Brytyjczyk już zapowiedział, że chce wrócić 1 sierpnia na finał IM Wielkiej Brytanii. Czy uda się wcześniej? We Wrocławiu pewnie liczą na mecz z 22 lipca, gdy Sparta pojedzie z GKM-em u siebie o play-offy.
Teraz licząc skład: Woffinden, Czugunow, Janowski oraz juniorzy raczej na punkty nikt nie liczy w Lesznie. Tai poleciał na wakacje, może to mu pomoże się zresetować i wrócić do poważnej formy. Jenak dziury w składzie będą. Pod numerem seniorskim widnieje Mateusz Panicz. Dwukrotnie może go zastąpić Bartłomiej Kowalski. Zapewne on tak rozpocznie mecz. Potem domyślamy się, że potrzebne będą rezerwy taktyczne. Jeśli nie będą mogli, to będzie dobra informacja, ale wtedy pojedzie tam Michał Curzytek. Tutaj warto wspomnieć, że jest to najniżej sklasyfikowany zawodnik Ekstraligi – 0,483.
Unia Leszno ma pełny skład na ważny mecz. Wydaje się, że celem leszczynian będzie zajęcie przynajmniej trzeciego miejsca na koniec sezonu zasadniczego. To da możliwość pojechania rewanżu pierwszej rundy play-offów u siebie. O więcej trudno się spodziewać, bowiem rywalizacja pomiędzy nimi, Stalą Gorzów a Włókniarzem będzie niezwykle zacięta.
Byki będą miały małe osłabienie. Mowa o złamanym obojczyku Huberta Jabłońskiego. Mówimy jednak o najmniej istotnym elemencie siedmioosobowej układanki. Jego miejsce zajmie Antoni Mencel. Wydawało się, że jego rywalem o skład będzie Maksym Borowiak, ale tutaj kłopotem była jego kraksa podczas czwartkowych DMPJ. Najważniejsze, że w pełni sił jest Janusz Kołodziej, a udany powrót po kontuzji zaliczył Piotr Pawlicki. To właśnie forma tego ostatniego może być kluczowa w kontekście końcówki sezonu zasadniczego i późniejszych play-offów.