W 2. kolejce PGE Ekstraligi udało się rozegrać trzy z czterech zaplanowanych spotkań. Z pogodą przegrała Częstochowa – mecz Włókniarza ze Spartą Wrocław został przełożony na inny – póki co nieokreślony – termin. A co w pozostałych meczach? Wielkich emocji nie było, ostatnie biegi nie decydowały o zwycięstwach.
Apator Toruń – Unia Leszno 59:31
Najbardziej okazałe zwycięstwo odniósł Apator Toruń, który rozgromił Unię Leszno. Ten wynik nie jest specjalnie zaskakujący. Apator i tak byłby faworytem tego meczu, a w sytuacji, gdy w zespole gości zabrakło Janusza Kołodzieja, Anioły po prostu nie miały prawa mieć problemu z wygraną. Przypomnijmy, że poobijany Kołodziej zacisnął zęby i pojechał w inauguracyjnym meczu z Włókniarzem, przyczyniając się do szalenie ważnej wygranej Byków. Do Torunia się jednak nie wybrał – postanowił „lizać rany”, a Unia w praktyce oddała ten mecz rywalom na tacy.
Wyrównany początek dawał kibicom Unii nadzieję. Leszczynianie wygrali pierwszy bieg 5:1, a po trzech remisowali 9:9. Jeszcze po ósmej gonitwie wszystko było na styku, bo Anioły prowadziły różnicą czterech punktów. Potem? Prawie wszystkie biegi kończyły się podwójnym zwycięstwem gospodarzy. Złożyło się to na bardzo efektowną wygraną 59:31. Liderzy Apatora (Patryk Dudek, Robert Lambert i Emil Sajfutdinow) wykręcili dwucyfrówki, a Rosjanin tylko raz oglądał plecy rywala. Znów rozczarował jednak Paweł Przedpełski (4+2 pkt). Rafał Okoniewski dwoił się i troił z „zetzetkami” i rezerwami taktycznymi, ale wszystko co wycisnęli jego żużlowcy to przekroczenie 30 punktów. Grzegorz Zengota w siedmiu startach zdobył 11+1, a Bartosz Smektała, również w siedmiu, 9. Delikatnie mówiąc bez szału, a i tak wszyscy pozostali punktowali dużo słabiej.
Motor Lublin – Stal Gorzów 55:35
W tym sezonie jak mantrę powtarzać będziemy, że Motor był faworytem swojego meczu. Bo będzie prawdopodobnie za każdym razem. I jak na razie z roli wywiązuje się dobrze. Stal Gorzów trochę powalczyła na Best Auto Arenie (nowa nazwa Stadionu Miejskiego w Lublinie), ale ani przez moment wygrana Koziołków nie była zagrożona. Warto odnotować, że po raz pierwszy w tym sezonie za plecami przeciwnika przyjechał Bartosz Zmarzlik, który w swoim czwartym biegu uległ Andersowi Thomsenowi. Pozostałe biegi oczywiście wygrał. Dwucyfrówki w zespole mistrzów Polski wykręcili ponadto Jack Holder (12+1) i Fredrik Lindgren (10+1). Bez wątpienia rozczarował Dominik Kubera, który miotał się sam ze sobą i w czterech startach przywiózł tylko 5+1 pkt. Po stronie gorzowskiej Stali wynik trzymał przede wszystkim wspomniany już pogromca Zmarzlika z 13. biegu, czyli Thomsen (10 pkt). Kto poza nim? Po 7 pkt zdobyli Szymon Woźniak i Martin Vaculik – Słowak z dwoma bonusami. Warto podkreślić, że trener Stanisław Chomski konsekwentnie nie stosował rezerw taktycznych. Dał pojechać wszystkim zawodnikom zgodnie z programem meczowym. Czy stwierdził, że bonus w tym dwumeczu i tak jest poza zasięgiem Stali? Być może. Po tak efektownej wygranej Motoru faktycznie w rewanżu musiałby się stać cud, by gorzowianie wygrali za 3 punkty.
Falubaz Zielona Góra – GKM Grudziądz 48:42
Kolejkę zamykał mecz, który był powrotem ekstraligowego speedway’a do Zielonej Góry. Po dwuletniej przerwie Falubaz jest znów w elicie, a de facto kibice spod znaku Myszki Mickey nie oglądali meczu Ekstraligi od sierpnia 2021, czyli prawie 3 lata. Wtedy kończyła się runda zasadnicza sezonu, a Falubaz zajął ostatnie miejsce i spadł z ligi. W sezonie 2022 misja powrotu się nie udała, bo zielonogórzanie musieli uznać wyższość Wilków Krosno. Dopiero sezon 2023 przyniósł sukces, a teraz nastąpił powrót. Powrót udany, bo udało się zainkasować dwa meczowe punkty w meczu z jednym z bezpośrednich rywali w grze o utrzymanie.
Udany, ale euforii nie ma, bo wygrana 48:42 oznacza, że w rewanżu gra toczyć się będzie o całą pulę. Bonus jest sprawą otwartą. GKM powalczył do końca i wygrał trzy ostatnie biegi po 4:2. Dzięki temu wynosząca w piku 12 punktów strata stopniała o połowę. To głównie efekt przebudzenia w drugiej części zawodów Jaimona Lidsey’a, który zaczął od dwóch zerówek, a skończył mecz z 10 punktami w 6 startach. Dwucyfrówkę w 6 podejściach wykręcił też Wadim Tarasienko (10+3), ale bezapelacyjnym liderem Gołębi był Max Fricke – 16+1 pkt. Cała reszta? Dramat. Szczególnie szokujący jest wynik Jasona Doyle’a. Teoretyczny lider GKM-u uzbierał zaledwie 4 punkty w 5 startach.
Gdyby Doyle pojechał tak, jak można tego od niego oczekiwać, to prawdopodobnie Falubaz miałby problem z odniesieniem zwycięstwa. To jednak tylko dywagacje. Póki co beniaminek może cieszyć się z wygranej i dobrej formy lidera – Jarosław Hampel po raz kolejny skończył mecz z dwucyfrową zdobyczą (11 pkt), a punktowali wszyscy pozostali żużlowcy – Przemysław Pawlicki 6+2, Rasmus Jensen 8+2, Jan Kvech 5+1, Piotr Pawlicki 8, Oskar Hurysz 5+1 oraz Krzysztof Sadurski 5. Bez dziur w składzie. Dla porównania Kacper Pludra oraz duet juniorów GKM-u przywiózł łącznie 2 punkty, ani razu nie pokonując przeciwnika.