Skip to main content

Główny faworyt do mistrzostwa Polski ma spory problem. Motor Lublin przegrał w Toruniu 39:51. To oczywiście nie rozstrzyga losów dwumeczu, ale piątkowy rewanż w Lublinie będzie niesamowicie interesujący, a obrońcy tytułu mają nóż na gardle. W drugiej parze dość niespodziewanie Sparta Wrocław wygrała w Gorzowie!

Apator Toruń – Motor Lublin 51:39
O ile samo zwycięstwo Apatora w tym meczu nie jest wielką niespodzianką, bo przecież torunianie pokonali Motor również w fazie zasadniczej, o tyle rozmiary tej wygranej już są niespodzianką. Tak naprawdę o wszystkim przesądziła końcówka. Po 12 biegach na tablicy wyników był remis i kibice z Lublina mogli czuć się bardzo pewni swego – każdy wynik oscylujący wokół remisu dawał mistrzom kraju niemalże pewność awansu do finału – przecież rewanż rozegrany zostanie w ich twierdzy Z5. Ale to, co stało się w końcówce to katastrofa drużyny Macieja Kuciapy. Trzy kolejne porażki 1:5 i z wynik z niezłego ewoluował do bardzo niedobrego. Ale jeśli takie asy jak Bartosz Zmarzlik czy Fredrik Lindgren dwukrotnie oglądają plecy obu rywali, to widać wyraźnie, że Motoarena bardzo nie leży lubelskiej ekipie. Widać to w punktacji. Najsolidniej w zespole gości spisał się Dominik Kubera, ale 9 punktów to żadna rewelacja. Mistrz świata przywiózł raptem 7 punktów i bonus, a wicemistrz świata raptem 5 oczek i żadnej trójki! Zresztą, lublinianie indywidualnie wygrali zaledwie cztery biegi. To liderzy Apatora rządzili na torze – Patryk Dudek 13+1, Robert Lambert 13+2 (sic), Emil Sajfutdinow 13+1. Prawdziwym gamechangerem był jednak ktoś inny – ten, którego punktów tak często brakowało w tym sezonie, Paweł Przedpełski. Prawdopodobnie był to przedostatni występ tego zawodnika przed toruńską publicznością i trzeba przyznać, że występ kapitalny – 11+1 pkt. Takiego dorobku nie przewidywali zapewne nawet najwięksi optymiści wśród fanów Apatora. Czterech żużlowców gospodarzy zrobiło łącznie 50 punktów. Formacja juniorska i U24 dorzuciła… punkt. I jest to pierwiastek optymizmu dla kibiców Motoru – w piątek Dudek, Lambert, Sajfutdinow i przede wszystkim Przedpełski już nie będą tak śmigać. Wynik dwumeczu jest sprawą otwartą. Być może nawet wciąż to mistrzowie Polski są minimalnym faworytem, ale na ich szklanym wizerunku pojawiła się ogromna rysa.

Stal Gorzów – Sparta Wrocław 44:46
Im bliżej końca sezonu tym lepiej spisuje się Sparta Wrocław – zupełnie odwrotnie niż Motor. Ekipa z Dolnego Śląska wygrała w Gorzowie 46:44 i jest o krok od awansu do finału. Sam awans nie będzie żadną niespodzianką, ale mało kto przypuszczał, że Sparta załatwi temat już w pierwszym meczu. Widać jednak wyraźnie, że liderzy wrocławskiej ekipy są w wyśmienitej formie – Artiom Łaguta w Gorzowie zdobył 15+1 pkt w 6 startach, a cichym bohaterem został Bartłomiej Kowalski, który pokazał, że potrafi punktować nie tylko u siebie. 11 pkt zawodnika U24 to naprawdę wielki kapitał Sparty na „Jancarzu”. Swoje dorzucili Maciej Janowski i Dan Bewley. Złożyło się to na skromne, ale cenne zwycięstwo. Stal w rewanżu musi liczyć na cud, ale przede wszystkim na lepszą jazdę Szymona Woźniaka i Andersa Thomsena. Ten duet przed własną publicznością łącznie zdobył 14 pkt (Woźniak 6+1, Thomsen 8+1). Można było liczyć na dużo więcej. Nie zawiódł Martin Vaculik – Słowak zanotował 13 pkt.

Rewanż z udziałem Motoru i Apatora w piątek o 19:30, rewanż Sparty i Stali w niedzielę o 19:15.

Related Articles