Skip to main content

Motor Lublin wygrał pierwszy mecz ze Spartą Wrocław w stosunku 51:39. Z jednej strony to spora zaliczka przed rewanżem we Wrocławiu, ale z drugiej fani Motoru mogą czuć lekki niedosyt. Bardzo osłabiona drużyna gości wywalczyła przy Zygmuntowskich 5 całkiem przyzwoity rezultat.

Finał: Motor Lublin – Sparta Wrocław 51:39
Przypomnijmy, że z powodu kontuzji trener Dariusz Śledź nie mógł wystawić w składzie Macieja Janowskiego i Taia Woffindena, a obydwu nie trzeba nikomu przedstawiać. Mało tego, zastępujący Woffindena w drugim półfinale z Apatorem Toruń Charles Wright również jest na L4. Nie brakowało więc opinii, że finał będzie jednostronny i bez żadnych emocji, a Motor już w pierwszym meczu u siebie wypracuje sobie pewnie z 20 punktów przewagi.

Jednak takiego pogromu nie było. Przez chwilę zanosiło się na coś takiego, bo lublinianie systematycznie powiększali przewagę. Wynik w zespole gości ratowali Dan Bewley, szalejący po torze przy Z5 jak struś pędziwiatr oraz Artiom Łaguta, na którego wrocławianie mogą liczyć praktycznie zawsze. I właśnie ten duet uratował wynik gościom. Bewley zdobył 16+1 pkt w 6 startach, a dorzucił Łaguta 12 pkt w 6 startach. Solidny był też Piotr Pawlicki (10 pkt w 6 startach). I to właściwie tyle. Punkt w biegu juniorskim, zdobyty na koledze z pary, dołożył Bartłomiej Kowalski. Gdyby wicemistrz świata juniorów spisał się lepiej, a na to na pewno liczyli kibice Sparty, to wynik mógłby być jeszcze korzystniejszy z perspektywy Śledzia i spółki. Kowalski w ostatnich meczach wykręcał świetne wyniki. Ba, w rywalizacji z Apatorem konkretny wynik dołożył też Kevin Małkiewicz, drugi z juniorów. Tutaj jednak duet młodzieżowy Sparty poległ z kretesem, nie zdobywając ani jednego punktu na rywalach, podobnie jak Connor Bailey (taśma i zerówka) oraz Kacper Andrzejewski (dwie zerówki).

Tym, co trzymało Spartę przy życiu były przede wszystkim zwycięstwa biegowe liderów. Było ich aż siedem, a przecież wygranie biegu indywidualnie oznacza, że drużynowo w najgorszym razie możesz zremisować taką gonitwę. W pojedynku na „trójki” goście wygrali 8:7, a na torze rywala to naprawdę zacny wynik.

Przed 13. biegiem Motor prowadził 45:27, więc zapowiadało się na pogrom. Jednak rezerwa taktyczna i wstawienie Łaguty w miejsce Andrzejewskiego przyniosło gościom znakomity efekt. Bartosz Zmarzlik w parze z Dominikiem Kuberą przyjechali za parą wrocławską. W 14. biegu pozytywnie zaskoczył z kolei Pawlicki, wygrywając z zagranicznym duetem Motoru – Fredrikiem Lindgrenem i Jackiem Holderem. Mocno rywalizujący z Australijczykiem o punkt Bartłomiej Kowalski przeszarżował i kopnął przeciwnika w trakcie jazdy, co nie uszło uwadze sędziemu. Kowalski po meczu otrzymał czerwoną kartkę. To jednak nie piłka nożna i taka kara nie skutkuje wykluczeniem z kolejnego meczu. Ostatni z biegów to kolejny sukces Sparty – Bewley znów po trójkę, tym razem Zmarzlik pokonał Łagutę, a ostatni przyjechał Jarosław Hampel. 4:2 dla gości i przewaga Koziołków stopniała do 12 punktów.

To wciąż dużo i prawdopodobnie Motor zdobędzie mistrzostwo. Powrót Janowskiego do składu jest raczej wykluczony, Woffindena mocno wątpliwy. Kto miałby pociągnąć wynik Sparty powyżej 45 punktów? Bewley i Łaguta mogą pojechać po 6 razy, ale tylko przy założeniu rezerwy taktycznej, a to zakłada z kolei prowadzenie Motoru różnicą minimum sześciu punktów. Jeśli lepiej pojadą juniorzy (Kowalski i Małkiewicz) i lublinianie nie będą prowadzić, wówczas nici z rezerw taktycznych i częściej na torze pojawiać się będą słabsi zawodnicy, jadący w miejsce kontuzjowanych. Koło się zamyka. Sparcie na swoim torze będzie ciężko o wynik wyższy niż 40 punktów, a 51 dające mistrzostwo Polski wydaje się całkowicie nieosiągalne.

Tym samym w Lublinie mogą mrozić szampany. W niedzielny wieczór sezon 2023 na torze przy Z5 zwieńczono pięknym pokazem fajerwerków, ale wielu z kibiców po trzech ostatnich biegach tego meczu opuszczało stadion z lekko marsową miną. Od Zmarzlika czy Kubery można oczekiwać lepszych wyników. Holder, Lindgren, Hampel oraz juniorzy pojechali mniej więcej na swoim dobrym poziomie, uwzględniając przy tym klasę rywala.

Z drugiej strony – czy ktoś będzie roztrząsał pojedyncze biegi, gdy za tydzień najpewniej tytuł mistrzowski zostanie obroniony?

Mecz o 3. miejsce: Apator Toruń – Włókniarz Częstochowa 50:40
W cieniu walki o złoto, toczy się też rywalizacja o brązowe medale DMP. Tutaj po pierwszym meczu w lepszej sytuacji są torunianie, którzy pod Jasną Górą bronić będą 10-punktowej zaliczki. Znów czysty komplet przywiózł Emil Sajfutdinow. Niespodziewanie drugą siłą drużyny był Wiktor Lampart (9+1), który trochę się rozkręcił w końcówce sezonu i prawdopodobnie utrzyma miejsce w ekipie „Aniołów” na sezon 2024. Przyzwoicie pojechał też Paweł Przedpełski (7+2), za to bardzo słabo Patryk Dudek (3).

Co ciekawe, w zespole Włókniarza nikt nie wykręcił „dwucyfrówki” – najbliżej tego był Leon Madsen (9+1). Wynik układał się też tak, że trener Jarosław Dymek nie bardzo miał okazję, by stosować rezerwę taktyczną. Koniec końców wszyscy jechali więc zgodnie z programem. Jeśli w rewanżu więcej od siebie dadzą Mikkel Michelsen (w Toruniu tylko 6 pkt) i Kacper Woryna (3 pkt), to kwestia brązowych krążków będzie otwarta.

Related Articles