Za nami interesujący żużlowy weekend – SGP2, SGP oraz dokończenie 8. serii gier w Speedway Ekstralidze. Formą w zawodach Grand Prix zaimponowali przede wszystkim Mateusz Cierniak i Bartosz Zmarzlik, czyli obrońcy tytułów mistrza świata.
Cierniak całkowicie zdominował piątkowe SGP2, czyli rywalizację juniorską. Żużlowiec Motoru Lublin wygrał wszystkie 7 wyścigów ze swoim udziałem – pięć w fazie zasadniczej, a potem półfinał i finał. To była miazga – nawet gdy przydarzył mu się słabszy start, to na dystansie nie pozostawiał złudzeń. W finale rozprawił się z Keynanem Rew, a kolejne pozycje zajęli Emil Breum i Casper Henriksson. Do finału nie udało się awansować Bartłomiejowi Kowalskiemu, który obok Cierniaka był głównym faworytem rywalizacji na gorzowskim „Jancarzu”. Kowalski został sklasyfikowany na 5. miejscu i prawdopodobnie stracił szansę na mistrzostwo świata. To najpewniej ponownie trafi w ręce Cierniaka, który ma 10 pkt więcej niż Rew i rzeczony Kowalski. Na dalszych miejscach są Breum i Damian Ratajczak, z jeszcze poważniejszymi stratami do obrońcy tytułu. Do końca rywalizacji pozostała już tylko jedna eliminacja – 15 września w duńskim Vojens.
W piątek wygrał broniący tytułu Cierniak, a w sobotę powtórzył to – w niemal tak samo imponującym stylu – jego klubowy kolega, czyli Bartosz Zmarzlik. Trzykrotny mistrz świata w sobotnim Grand Prix Polski wprawdzie nie wygrał wszystkich siedmiu biegów, bo w jednym zajął 3. miejsce, ale efekt końcowy był taki sam – efektowne zwycięstwo. Tym efektowniejsze, że okraszone jedną z najbardziej spektakularnych akcji w tym sezonie. Zmarzlik w powtórzonym finale przegrał start i musiał ścigać Fredrika Lindgrena i Leona Madsena. „Fredkę” minął błyskawicznie, ale pościg za Duńczykiem nie szedł już tak dobrze, choć ewidentnie było widać, że Polak jest znacznie szybszy. Madsen bronił się jednak dobrze. Do czasu. Na ostatnim wirażu rozpędzony Zmarzlik wszedł pod łokieć rywalowi – zrobił to bardzo ostro, ale na szczęście na tyle bezpiecznie, że Madsen nie mógł mieć pretensji. Po prostu uznał wyższość przeciwnika w sportowej walce, podczas gdy stadion w Gorzowie oszalał.
Zmarzlik wygrał po raz trzeci w tym sezonie, a za nami pięć eliminacji rywalizacji o IMŚ. O tym, że czwarty tytuł mistrzowski jest blisko, wiadomo było w zasadzie od początku, gdy okazało się, że reprezentanci bandyckiego kraju wciąż są wykluczeni z rywalizacji. Teraz wszystko wskazuje na to, że to będzie najbardziej gładko zdobyte przez Zmarzlika mistrzostwo. Już dziś ma 21 punktów przewagi nad drugim Jackiem Holderem, czyli mógłby nawet nie pojechać w najbliższych zawodach, a i tak utrzymałby prowadzenie. Bardziej niż duża przewaga punktowa, o niemal pewnym złotym medalu Bartka, świadczy po prostu brak poważnego rywala. Holder chyba sam jest zaskoczony swoją dobrą jazdą w SGP. Na kolejnym miejscu jest zawsze solidny (i nic więcej) Lindgren, a potem Doyle, który swój prime time ma już dawno za sobą. Piąty Leon Madsen ma 30 pkt mniej…
Na koniec dwa słowa o dokończeniu 8. kolejki w PGE Ekstralidze. Wilki Krosno na swoim torze uległy Sparcie Wrocław 40:50. Gospodarze robili co mogli, ale przewaga lidera tabeli była bezdyskusyjna i nawet dobra jazda Doyle’a (11+1 pkt) i Vaclava Milika (12 pkt) nie pomogła. W drużynie Sparty solidnie punktowali niemal wszyscy – nikt nie wykręcił kompletu, ale nikt nie zawiódł.
Dużo emocji przyniósł drugi niedzielny mecz. Włókniarz Częstochowa długo przegrywał na torze w Toruniu – w pewnym momencie nawet różnicą ośmiu punktów (34:26). Wydawało się, że jest pozamiatane, ale w ostatniej fazie spotkania Włókniarz odwrócił losy meczu. Najpierw w 11. gonitwie rezerwa taktyczna przyniosła wygraną 5:1 i odrobienie połowy strat. Potem w 13. biegu po raz pierwszy udało się zatrzymać niepokonanego do tej pory Emila Sajfutdinowa. Wcześniej niepokonany do tej pory Robert Lambert został wykluczony. Włókniarz znów wygrał podwójnie i przed biegami nominowanymi był remis. Ekspansja Lwów trwała – 14. bieg znów zakończył się wynikiem 1:5. Lambert w parze z Wiktorem Lampartem oglądali plecy Madsena i Kacpra Woryny. Losy punktu bonusowego były już rozstrzygnięte, ale Apator mógł jeszcze pokusić się o remis meczowy. Nic z tego. Sajfutdinow wprawdzie wygrał, ale Patryk Dudek dojechał za plecami Mikkela Michelsena. Dwójka Duńczyka pozwoliła Włókniarzowi wygrał 46:44. Seniorska czwórka ekipy z Częstochowy zrobiła swoje i zatuszowała słabą jazdę juniorów i Jakuba Miśkowiaka (U-24). W ekipie Aniołów jak niemal zawsze kiepsko spisał się Lampart, słabo juniorzy, no i znów totalnie zawiódł Paweł Przedpełski, który aktualnie prezentuje formą maksymalnie na 1. ligę żużlową. Z kolei Lambert po trzech trójkach na początek, potem zanotował wykluczenie i defekt. I klops gotowy.