
Dobra informacja dla fanów ligowego żużla jest taka, że przez najbliższe cztery weekendy będziemy nieprzerwanie oglądać zmagania w Ekstralidze! Już w najbliższy cztery mecze 11. kolejki, w której hitem będą rzecz jasna derby Ziemi Lubuskiej. Jednak dla układu tabeli większą wagę zapewne ma spotkanie w Lesznie, gdzie Unia pojedzie “o życie” z GKM-em Grudziądz.
Piątek, 18:00 Motor Lublin – Włókniarz Częstochowa (51:39 w pierwszym meczu)
Wbrew wielu moim zapowiedziom, Motor jednak nie zdobędzie kompletu punktów w fazie zasadniczej i nie przejedzie całego sezonu bez porażki. Podobnie, jak rok temu przegrał w Toruniu. Tym razem nieco wyżej – 48:42. Jednak trzeba przyznać, że była to wpadka całkowicie zasłużona z perspektywy całego spotkania. W zasadzie jedynymi zawodnikami, którzy nie zawiedli wtedy byli Fredrik Lindgren(11+2) oraz Wiktor Przyjemski(6 w trzech startach). Pozostali mieli mniejsze lub większe wpadki albo nieco “ukryli” swój słabszy mecz. Idealnym przykładem Dominik Kubera. Na papierze 7+1 nie wygląda źle. Jednak, gdy się rozbije wynik na czynniki pierwsze już to tak wesoło nie wygląda. Punkty zdobywał albo na kolegach z pary, albo na: Wiktorze Lamparcie, Krzysztofie Lewandowskim czy Pawle Przedpełskim. Umówmy się to nie jest najbardziej ekskluzywny zestaw, jak na zawodnika cyklu Grand Prix. Nie pokonał żadnego z liderów torunian, a to spora wpadka. Podobnie sprawa ma się w przypadku Jacka Holdera, który wygrał indywidualnie jeden bieg, ale był to wyścig z iście groteskową obsadą. To była czwarta seria, a pod taśmą stanęli: Holder (1pkt), Bańbor (0), Lewandowski (1) oraz Lampart (0). W takiej obsadzie wstydem już byłoby nie wygrać… Zawiódł wtedy także Bartosz Zmarzlik, który po 8 punktach w trzech startach, potem przywiózł dwie śliwki w decydujących biegach, gdy w parze z Lindgrenem mogli zrobić coś pozytywnego. Punktował jednak wyłącznie Szwed.
Tyle że lublinianie nie mają nad czym płakać. Przegrali raz, ale zgarnęli bonusa. Mają ogromną przewagę w tabeli – 7pkt – i pewne zwycięstwo fazy zasadniczej. Teraz wrócą do domu i co zrobią? Zapewne zleją kolejnego rywala. Do tej pory tylko Sparta zdobyła 40 punktów przy Alejach Zygmuntowskich i raczej nic się nie zanosi, by ktoś to miał jeszcze w tym sezonie zasadniczym zrobić(jeszcze po tym mecz z Unią).
Włókniarz przyjeżdża odbębnić swoje, czyli po prostu odjechać mecz, w którym na żadne zdobycze raczej nie ma co liczyć. Nawet, jeśli masz w składzie dwóch byłych zawodników Motoru – Maksyma Drabika i Mikkela Michelsena. Co ciekawe ten drugi jest w wąskim gronie żużlowców Ekstraligi, którzy lepiej punktują poza domem – 1,857 – niż u siebie – 1,621. Tam już nie ma Drabika, dla którego tor pod Jasną Górą jest lepszym miejscem do punktowania. Przed nami także zapewne kolejne “show” w wykonaniu Janusza Ślączki pod względem rezerw taktycznych. Strach przed zmienianiem najlepszych jest widoczny, na czym cierpi Mads Hansen. W ten sposób traci kluczowe biegi w środku stawki, by np. dostać swoją szansę w nominowanym i wygrać… Tak było w meczu ze Stalą Gorzów, który Lwy przegrały 41:48. Wtedy jednak dużą rolę odegrał wspomniany duet były lublinian. W drugim swoim starcie arbiter przerwał im bieg przez ruszającego się pod taśmą Jakuba Stojanowskiego, który de facto sam się ukarał po kilkudziesięciu metrach zostając w tyle. Pech chciał, że chwilę później zbiegiem okoliczności wysforował się na drugie miejsce, więc arbiter przerwał bieg, gdy gospodarze mieli 4:2 z widokami na 5:1. Po chwili jednak przegrali… 0:5. To efekt gapiostwa zawodników i ich sztabów. Przy powtarzanych biegach jest tylko minuta, a nie dwie przerwy. Obaj nie zdążyli na start. Inna sprawa, że w momencie, gdy na zegarze było 0:00, na torze znajdowały się podprowadzające oraz operator kamery, więc i tak nigdzie by nie pojechali. Ale dura lex sed lex i tyle w temacie.
W kontekście najbliższych meczów wiadomo, że nie pojedzie Szymon Ludwiczak, który podczas czwartkowych eliminacji do Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych doznał kontuzji. Udanie zastąpił go jednak Kajetan Kupiec i wraz z Kacprem Halkiewiczem uzyskali awans do finału.
Piątek, 20:30 Sparta Wrocław – Apator Toruń (38:52)
Twardy orzech do zgryzienia mają kibice w stolicy Dolnego Śląska. O tej samej porze pojadą żużlowcy Sparty oraz zagrają piłkarze Śląska inaugurujący sezon Ekstraklasy. Jedni i drudzy będą faworytami swoich meczów. Sparta ze względu na… własny teren. Spotkają się z Apatorem i można powiedzieć, że to mecz drużyn wybitnie własnego podwórka. Wrocławianie poza domem zaledwie jeden punkt zdobyty w Częstochowie rzutem na taśmę. Torunianie najbliżsi punktu byli w Grudziądzu, gdzie przegrali 42:47. Teraz własny tor przewagą drużyny Dariusza Śledzia, która powinna sięgnąć po komplet punktów.
Te ewidentnie się im przydadzą wobec tego, co się wydarzyło w Grudziądzu. Niewiele brakowało, a Sparta roztrwoniłaby zapas 16 punktów z pierwszego meczu. W pewnym momencie GKM był już “na zero” i od nowa była walka o bonusa, który rozstrzygnął się jednak w przedostatnim wyścigu za sprawą wygranej duetu Artiom Łaguta i Bartłomiej Kowalski. Swoją drogą te postacie były kluczowe w tamten piątkowy wieczór. Rosjanin na swoim byłym torze wygrał tylko dwa biegi i przywiózł zaledwie 8+1 w sześciu startach. To był jego drugi najgorszy mecz, zaraz po wyjeździe do Zielonej Góry. Teraz wraca na domowy tor, gdzie ma niesamowitą średnią – 2,739 – i powinien być liderem. Z kolei Kowalski do tej pory kompromitował się na wyjazdach. Łączny jego dorobek przed meczem w Grudziądzu to było… 2 punkty i 1 bonus. Wówczas dorzucił 7+1, w tym dwa podwójne zwycięstwa. O ile pokonanie dwóch juniorów w drugiej serii nie było wielkim sukcesem, o tyle ogranie Lidseya i Tarasienki przyczyniło się mocno do bonusa. Wtedy także zawodził Dan Bewley, który wróci jednak do klubu opromieniony złotym medalem Speedway of Nations. Brytyjczyk także ma coraz większe kłopoty poza Stadionem Olimpijskim, gdzie jego średnia spadła poniże 2pkt/bieg.
Ciekawym będzie zestawienie pary juniorów. Wydaje się, że pewniakiem mimo wielu wpadek jest Jakub Krawczyk. Ten zawodnik odjechał fatalne zawody w Grudziądzu, a po chwili znalazł się w trójce powołanych na SoN2. On także był liderem Sparty podczas eliminacji MMPPK, w których jechał w parze z… Kacprem Andrzejewskim. Nikodem Mikołajczyk był tylko rezerwowym, a próżno było szukać Marcela Kowolika. Swoją drogą w awizowanym składzie ponownie znalazł się William Drejer z Danii, który zastąpić ma Taia Woffindena. Jednak powoli rośnie mu konkurent, a mowa o Mikkelu Andersenie. Jego 16-letni rodak świetnie wszedł do Ekstraligi U24, gdzie we wtorek zdobył komplet punktów(14+1) przeciwko Włókniarzowi Częstochowa. Może już niedługo zobaczymy tego zawodnika w dorosłej Ekstralidze…
W Toruniu znacznie lepsze nastroje. Co prawda Patryk Dudek wrócił z SoN bez wyścigu i bez medalu, ale chwilę wcześniej wygrał pierwszą rundę IMP, a potem świetnie pojechał w meczu z Motorem, gdzie przegrał tylko z Lindgrenem oraz Zmarzlikiem. W końcu odpalił ponownie Emil Sajfutdinow, a także Robert Lambert, który razem ze wspomnianym Bewleyem przywiózł złoty medal z SoN. Na tym tercecie wiele można opierać. Przede wszystkim nadzieje na zdobycie przynajmniej punktu. To powinno przyświecać w Grodzie Kopernika. Trudno bowiem zakładać od razu, że… Apator ruszy po pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Zbyt trudny teren ich czeka i zbyt dużo dziur w składzie. Największą oczywiście Wiktor Lampart. Cierpliwość do zawodnika już się wyczerpała. Głośno w ostatnich dniach było na temat jego silników. Do tej pory przygotowywał mu je Jacek Rempała, ale teraz przyszedł “prikaz” z góry, by korzystał właśnie z klubowych. Tyle że to może nic nie dać z prostej przyczyny. Lampart nadal świetnie potrafi starować, ale jeszcze szybciej spada na koniec stawki. Przykładów jest mnóstwo, a na dystansie to prawdopodobnie jeden z najgorszych zawodników ligi. Paweł Przedpełski to także ewidentnie zawodnik własnego toru – 1,708 do 0,913 na korzyść Motoareny. Podobnie zresztą w kwestii juniorów. Wydaje się, że tutaj już na dobre Antoni Kawczyński wskoczył do składu i… słusznie. Pokazały to ostatnie mecze, gdzie potrafił chociażby objechać Mateusza Cierniaka, czy eliminacje MMPPK, gdzie był o klasę lepszy od Lewandowskiego na torze w Bydgoszczy. 16-latek jednak poza domem nadal ma prawo przywozić zera i tak zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie się działo.
Niedziela, 16:30 Stal Gorzów – Falubaz Zielona Góra (49:41)
Nie ma co się oszukiwać, to duże wydarzenie w polskim żużlu. Wydaje się, że jedynie spotkanie Apatora z Polonią może konkurować pod względem derbowym. Tyle że ostatnie kilkanaście lat sprawiło, że właśnie derby Ziemi Lubuskiej wysunęły się na pierwsze miejsce. Pod względem sportowym zdecydowanym faworytem będą gospodarze. Stal Gorzów przecież wygrała już pierwszy mecz na wyjeździe 49:41. Wtedy koncert dali liderzy gorzowian: Woźniak i Thomsen 11+2 oraz Vaculik 13. Już ten tercet zgarnął 35 punktów, a pozostałe dorzuciła druga linia: Fajfer(5+1), Miśkowiak(4+2) i Paluch(4). Tak właśnie wyglądał zespół idealny tamtego dnia. W Falubazie trudno powiedzieć, by ktoś zawalił, skoro najgorszy Kvech przywiózł 5 “oczek”. Szkopuł w tym, że liderujący Piotr Pawlicki miał “tylko” 10pkt, a dodatkowo w dwóch ostatnich biegach został przywieziony na 1:5, chociaż wcześniej wszystko wygrywał!
Cel Stali Gorzów się nie zmienia – drugie miejsce po fazie zasadniczej. Spore prawdopodobieństwo jest w tym, że wszystko rozstrzygnie się w bezpośrednim starciu ze Spartą w 13. kolejce. Oczywiście dużą nadzieją dla gorzowian są dwa wyjazdowe mecze Sparty oraz ich domowe starcie z Motorem, które mogą im utrudnić rywalizacje o wicelidera. Ale gorzowianie chcą sami sobie zapewnić drugie miejsce. Będą ku temu faworytem patrząc na ich terminarz(Falubaz, GKM, Sparta i Unia), ale także dyspozycje. Stal jest świeżo – dwa tygodnie – po wyjazdowej wygranej w Częstochowie. To już ich drugi skalp poza Jancarzem i pod tym względem tylko lider z Lublina jest lepszy. Ponadto nie mają praktycznie dziur w składzie. Owszem Jakub Miśkowiak notuje regres względem początku sezonu, ale to w zasadzie jedyne zmartwienie Stanisława Chomskiego. Liderzy są, Oskar Fajfer także może wiele pomóc, podobnie jak formacja juniorska.
Tutaj przy okazji derbowego pojedynku warto dodać, że pierwsze spotkanie derbowe już w tym tygodniu za nami. Podczas MMPPK w Poznaniu w bezpośrednim starciu lepsi zawodnicy Stali Gorzów. Para Paluch-Stojanowski wygrała 5:1 z Huryszem i Sadurskim. Tyle że Falubaz miał już w tym momencie zapewniony awans do finału. W nim zabraknie gorzowian, którzy zajęli trzecie miejsce, po wykluczeniu Oskara Palucha w dodatkowym biegu o awans. Wychowanek Stali rywalizował z Piotrem Świerczem z Wilków Krosno i podczas ataku na rywala spowodował jego upadek, a sędzia musiał go wykluczyć. To skończyło się automatycznym awansem krośnian. W niedzielę właśnie nazwisko Oskara Hurysza będzie nieco gorętsze niż zwykle. Utalentowany zawodnik to wychowanek… Stali, który po udanym wypożyczeniu do Poznania, wrócił do woj. lubuskiego, ale zmieniając pracodawcę. Jak wiadomo relacje na linii Gorzów – Zielona Góra są delikatnie mówiąc gorące, zatem Hurysz może spodziewać się “gorącego” przywitania na Jancarzu na prezentacji i w trakcie meczu.
Kto nadzieją Falubazu? Wyrównany skład, który może być także przekleństwem. To będzie pierwsza ligowa okazja do ścigania się tam dla Rasmusa Jensena czy Jana Kvecha. Doświadczenie z jazdy na tym torze mogą im przekazać – poza Huryszem – bracia Pawliccy oraz Jarosław Hampel. KSF przystąpi jednak do tego meczu bez nożna na gardle. To efekt wysokiej wygranej nad Unią Leszno. Dwa tygodnie w niedzielę mogli spaść na ostatnie miejsce – w przypadku przegranej – a po wygranej skoczyli na… czwarte. Układ spotkań daje im nadzieję, że tam pozostaną także po najbliższej kolejce. Gorzej wygląda dla nich jednak terminarz do końca fazy zasadniczej, gdzie liczą zapewne głównie na komplet(3) punktów w meczu z Apatorem, który powinien zamknąć temat utrzymania. Do tego jednak daleko i najpierw czas na derby.
Niedziela, 19:15 Unia Leszno – GKM Grudziądz (35:54)
Dwa tygodnie temu, 7 lipca, można powiedzieć o czarnej niedzieli dla Unii Leszno. Jeszcze rano w różowych barwach mogli kreślić, że ewentualna wygrana w Zielonej Górze oraz triumf Motoru w Toruniu pozwoli im na ucieczkę z ostatniego miejsca i dobrą sytuacje przed końcówką rundy zasadniczej. Wieczorem już wiedzieli, że było dokładnie odwrotnie. Apator nieoczekiwanie wygrał, zaś Byki wyraźnie przegrały w Winnym Grodzie. To prawdopodobnie przekreśliło Bartosza Smektałę wewnątrz sztabu drużyny. Spotkaniem z Apatorem przedłużył sobie podstawowy skład, ale kolejna wpadka nie przeszła bez echa. Owszem wtedy słabo jechał także Grzegorz Zengota, tyle że dla niego to była pierwsza taka wpadka. “Smyk” głównie w ten sposób jeździ poza domem. W związku z tym nie ma go w awizowanym składzie na mecz z grudziądzanami. Trudno się dziwić, gdy wyzdrowiał Andrzej Lebiediew. Łotysz na domowym torze może wielu meczów nie odjechał, ale w trzech spotkaniach zanotował 2,313! Zresztą wyniki mówią same za siebie – 11 z Włókniarzem, 12+1 z Falubazem oraz 12+1(6 biegów) z Motorem. Jarosław Hampel, Mikkel Michelsen, Leon Madsen, Bartosz Zmarzlik, Jack Holder i Fredrik Lindgren to grono zawodników, którzy pokonali Andrzeja na Smoczyku. Klasyk by powiedział “to nie są leszcze Stefan”.
Pewniakami do składu byli rzecz jasna Ben Cook, Janusz Kołodziej i Grzegorz Zengota. Miejsce utrzymał także Keynan Rew, ale alternatywą dla Australijczyka będzie akurat Nazar Parnicki, bo na to zezwala regulamin. Warto dodać także, że nie dojdzie do zmiany na pozycjach juniorskich. Miał wrócić Damian Ratajczak, którego czekały dwa występy młodzieżowe w tym tygodniu plus mecz ligowy. Niestety występy zakończyły się na wtorkowej Ekstralidze U24, gdzie doznał urazu kolana po upadku z Krzysztofem Lewandowskim. Kontuzja niegroźna, bo Sławomir Kryjom poinformował, że Ratajczak wróci w przyszłym tygodniu do pierwszych treningów, ale kolejny raz nie będzie mógł pomóc swoim kolegom. Ponownie pojedzie para Antoni Mencel i Hubert Jabłoński. O ile ten pierwszy wygląda nieźle w ostatnim czasie, o tyle Jabłoński w czwartkowych MMPPK pojechał na tyle słabo, że niejako zawalił kwestie awansu do finału, a jego miejsce zajmował także 15-letni wielki talent Kacper Mania, który w przyszłym sezonie będzie już mógł walczyć o seniorski skład w lidze.
Rok temu GKM doznał potężnego lania – 20 punktami – w Lesznie, ale teraz nikt sobie nie wyobraża powtórki tamtego scenariusza. Chociażby przez wzgląd, że nie ma już Nickiego Pedersena, który wówczas “popisał” się trzema udawanymi defektami. Jest za to Wadim Tarasienko i Gołębie mają nadzieję, że powtórzy ubiegłoroczne 13+1. Wtedy błyszczał także Jaimon Lidsey, ale jeszcze po stronie Unii Leszno. To właśnie na niego może liczyć sztab gości w kontekście informacji przedmeczowych. Oczywiście sporo się zmieniło od tamtej pory, ale jednak Lidsey trochę czasu na Smoczyku spędził i zna dobrze wszystkie kąty tego toru. Teoretycznie atutem mógłby być Kacper Pludra, wychowanek Unii, ale każdy wie, jak wyglądają dotychczasowe występy zawodnika U24 w obecnych rozgrywkach. Nikt raczej nie liczy na cuda w postaci porządnej zdobyczy punktowej. Taka jednak wymagana jest od Maxa Fricke’a lidera zespołu. Coraz większa odpowiedzialność także spoczywa na Michaelu Jepsenie Jensenie, który dostał już numer 5 i dwa biegi z juniorami. To bardzo odpowiedzialna kwestia w każdym zespole, podobnie jak chociażby bieg numer 13, gdzie dostaje programowo do pary wspomnianego Pludrę.
Goście dobrze wiedzą, że punkt bonusowy to absolutne minimum, jakie muszą wywalczyć. Ewentualna przegrana, jak przed rokiem oznaczałaby spadek na ostanie miejsce i duże kłopoty przed końcówką sezonu. Z drugiej strony ewentualny remis lub wygrana zamykałaby temat walki o utrzymanie przez GKM i zwiększała ich szansę na upragniony awans do play-offów. Krótko mówiąc drużyna Roberta Kościechy ma o co walczyć w niedzielny wieczór na leszczyńskim torze. Faworytem nie będą, ale różne rzeczy już żużel widział w tym sezonie.