Powiedzieć, że przed sobotnim Grand Prix na Motoarenie Maciej Janowski nie był w komfortowej sytuacji w walce o medal IMŚ, to jakby nie powiedzieć nic. Magic zajmował dopiero 7. miejsce w klasyfikacji generalnej. A jednak to był jego wieczór, a akcja z półfinału zostanie zapamiętana na długo.
Dziwnie układało się to Grand Prix. Patryk Dudek pojechał fatalnie i przepadł po fazie zasadniczej, dzięki czemu otworzyły się medalowe nadzieje na dla innych. Pierwszy w kolejce był Robert Lambert, ale on również na swoim „domowym” torze pojechał słabo i nie awansował do półfinału. Nawiasem mówiąc wszyscy czterej żużlowcy Apatora pojechali na Motoarenie słabiutko – to samo tyczy się bowiem Jacka Holdera, a sam siebie przeszedł Paweł Przedpełski, który pożegnał się z Grand Prix w żałosnym stylu, notując pięć zer. W klasyfikacji generalnej uzbierał 29 punktów. Anders Thomsen z powodu kontuzji nie pojechał w czterech ostatnich imprezach, a mimo to miał 22 oczka więcej…
Wróćmy jednak do wyścigu o brąz. Z walczący o medal zawodników do półfinałów awansowali Dan Bewley, Fredrik Lindgren i Janowski. Szwed przepadł w pierwszym półfinale. Sytuacja była jasna – jeśli w drugim Janowski awansuje do finału, a Bewley’owi ta sztuka się nie uda, wówczas Janowski po raz pierwszy w karierze stanie na podium cyklu Grand Prix.
Ze startu świetnie wystrzelił Bartosz Zmarzlik, który miał chrapkę na trzecie kolejne zwycięstwo w turnieju GP. Za jego plecami rozgrywała się fascynująca walka. Janowski z drugiego miejsca spadł na czwarte i wydawało się, że to koniec marzeń. Magic już czterokrotnie zajmował na koniec rywalizacji 4. miejsce. Fatum? Nawet jeśli, to żużlowiec Sparty Wrocław postanowił je przełamać. Najpierw rozpędzony minął Bewley’a, a zaraz potem „połknął” Mikkela Michelsena. Zresztą, tu nie ma co gadać – to trzeba zobaczyć.
Ta znakomita akcja dała Janowskiemu przepustkę do finału i zapewniła brąz! W finale Magic oglądał plecy rywali. Przede wszystkim Leona Madsena, bo to jego próbował gonić. Z przodu był Martin Vaculik, który płynął po toruńskim owalu optymalną ścieżką i nie pozwalał się zbliżyć Zmarzlikowi. Tym samym mistrz świata nie przypieczętował swojego złota trzecim kolejnym zwycięstwem, ale niewielka to strata. W „generalce” wyprzedził Madsena aż o 33 punkty, co pokazuje skalę dominacji. Trzeci Janowski stracił do rodaka 60 punktów!
Tuż za podium cyklu wylądował Lindgren, dalej Lambert, Bewley i Dudek. Ci dwaj pierwsi zgromadzili po 103 pkt, dwaj kolejni po 102. Różnica jest jednak taka, że siódmy Dudek liczył na medal IMŚ, a teraz musi liczyć na przychylność organizatorów, by dostać stałą dziką kartę na sezon 2023. Na to samo liczy Tai Woffinden czy Vaculik. Słowak wygrywając w Toruniu na pewno poprawił swoje notowania. Gdyby nie stracił jednego turnieju z powodu kontuzji, mógłby znaleźć się w TOP 6.
Sobotnie emocje zdominowała rywalizacja seniorów, ale dzień wcześniej na Motoarenie ścigali się juniorzy. Mateusz Cierniak bez problemu zaklepał sobie złoty medal, choć w Toruniu nie wygrał – był trzeci w polskim finale, wygranym przez Jakuba Miśkowiaka. Drugie miejsce zajął Wiktor Lampart, a czwarte Mateusz Świdnicki. Pół żartem można napisać: Włókniarz Częstochowa – Motor Lublin 3:3. Zupełnie serio zwycięstwo na Motoarenie pozwoliło Miśkowiakowi przeskoczyć w klasyfikacji generalnej na 3. miejsce i podobnie jak Janowskiemu – rzutem na taśmę sięgnąć po upragniony medal. Srebro SGP2 przypadło w udziale Janowi Kvechowi.