Już w niedzielę będziemy na półmetku fazy zasadniczej żużlowej Ekstraligi. W nadchodzący weekend czekają nas cztery spotkania, ale wiele wskazuje na to, że jakiekolwiek emocje zobaczymy dopiero w niedzielne popołudnie i wieczór.
Piątek, 18:00 Motor Lublin – GKM Grudziądz
Pierwsze spotkanie to pojedynek mistrza oraz wicelidera ligi z głównym – obecnie – kandydatem do spadku. GKM Grudziądz przyjeżdża do Lublina jak na pożarcie. Przed chwilą przegrał w domu ze Spartą Wrocław i nic nie zapowiada, by w najbliższych tygodniach Gołębie miały powiększyć swój jednopunktowy dorobek w tabeli. Pozytywów przy Hallera w Grudziądzu jest bardzo mało. Jednym z nich jest rzecz jasna Max Fricke. Australijczyk w ostatnich dwóch meczach wywalczył łącznie 29 punktów z 80 jakie w tym czasie zgarnął jego zespół. Ewidentnie Fricke odżył po zmianie dostawcy silników i można powiedzieć, że jest liderem z prawdziwego zdarzenia. Przeciwko Sparcie nieźle pojechał Nicki Pedersen, ale u Duńczyka wiele zależy od… humoru. Gdy go nie ma potrafi zawrócić na ostatnich metrach i nie dojechać po “0”, tylko zapisać sobie w programie defekt, pozbawiając tym samym punktu bonusowego rywala.
Najgorzej wygląda sprawa z Glebem Czugunowem. Rosjanin z polskim obywatelstwem po prostu się kompromituje. W mediach można przeczytać, że dostał kolejną szansę od trenera, ale… nie ma bardzo innego wyjścia. Nie ma innego zawodnika U24, a dodatkowo musiałby to być Polak, by wypełnić regulaminowe kwestie. W ten sposób były zawodnik Sparty ma pewne miejsce w składzie, co chyba wyraźnie go rozleniwiło. W tym momencie w klasyfikacji żużlowców jest na 43. miejscu, będąc trzecim najgorszym – przed Wiktorem Jasińskim i Mateuszem Świdnickim – seniorem ligi. Dodatkowo już dwanaście razy przyjeżdżał na ostatnim miejscu, co stanowi ponad połowę przejechanych biegów!
Motor przegrał minimalnie w Toruniu, ale tak naprawdę trudno mówić, by jakkolwiek ucierpiał. O wyprzedzenie Sparty i tak nie byłoby łatwo, a nadal mistrz Polski jest wiceliderem i zapewne utrzymanie tej pozycji będzie celem na resztę kolejek fazy zasadniczej. Kluczem będzie komplet wygranych w domu oraz triumfy w Grudziądzu czy Krośnie, które zapewne zamkną temat. U siebie przy takim rywalu jak GKM nie ma o czym mówić – zwycięstwo będzie, a jedyną zagadką pozostają jej rozmiary. Kibice nad Bystrzycą zastanawiają się, jak tym razem zostanie rozwikłana kwestia nieobecności Dominika Kubery. Ponownie parę juniorską stanowić będzie duet Cierniak i Bańbor, ale pod numerem 10 w awizowanym składzie widnieje Jan Rachubik. Być może w końcu debiutu doczeka się Antti Vuolas, którego domagają się kibice w Lublinie. Miałoby to sens, bowiem Fin mógłby w spokoju, z dużo słabszym rywalem, odjechać przynajmniej cztery biegi.
Piątek, 20:30 Sparta Wrocław – Wilki Krosno
Nad Wilkami Krosno coraz czarniejsze chmury. Jeśli narzekano na tor po meczach z Apatorem i GKM-em, to po spotkaniu, a raczej cyrku ze Stalą Gorzów nastąpiła prawdziwa burza. Tym razem tor wyglądał zdecydowanie najgorzej spośród dotychczasowych meczów domowych krośnian. Obróciło się to jednak przeciwko Wilkom, które przegrały 26:28. Jak sam wynik wskazuje widać, że mecz został przerwany po dziewięciu biegach. I tutaj można się zastanawiać, dlaczego akurat w tym momencie? Arbiter mógł przecież to zrobić wyścig wcześniej. Z drugiej strony, skoro odjechanych zostało dziewięć wyścigów, to prawdopodobnie i dałoby się dojechać do końca. W zasadzie albo trzeba było jechać normalnie, albo nie rozpoczynać meczu, w którym wielu zawodników miało kłopoty z płynną jazdą. W przypadku juniorów mowa nawet o problemach ze składaniem się w łuki, chociaż… Mateusz Bartkowiak ze Stali Gorzów zakończył mecz z kompletem punktów (5+1).
Krośnianie w tym momencie z dorobkiem czterech punktów, czyli w niezłej sytuacji w porównaniu z tym, czego kibice i eksperci spodziewali się przed sezonem. Teraz jednak może przyjść długi okres bez punktów. Dwa mecze ze Spartą to raczej skazanie na pożarcie. Potem wyjazd do Gorzowa czy domowa potyczka z obudzonym Włókniarzem. Wydaje się, że dla Wilków kluczem będzie wyjazd do Grudziądza na początku lipca. Wtedy mogą się zadecydować losy utrzymania lub spadku zespołu do I ligi.
Sparta przed tygodniem “odbiła kartę” w Grudziądzu. 48:42 wrażenia może wielkiego nie robi, ale to jest coś, czego oczekuje się od wrocławian. Swoje zrobili przede wszystkim Artiom Łaguta czy Piotr Pawlicki, ale na plus przebudzenie Taia Woffindena. Brytyjczyk rozpoczął od dwóch trójek, a potem spuścił z tonu. Gorszy mecz zaliczył Dan Bewley, a znowu niezadowolony ze swojej postawy był Maciej Janowski. “Magic” pokonał jedynie dwukrotnie Wadima Tarasienkę i tyle. Ewidentnie wychowanek Sparty ma kłopoty w pierwszej części sezonu i on sam publiczne przyznaje, że słabo to wygląda. W liczbach może nie ma tragedii, bowiem 1,857 daje mu 20. pozycje w lidze razem z… Piotrem Pawlickim, kolegą z drużyny. Jednak wygrał ledwie 7 z 28 wyścigów. 25% zwycięstw to spora obniżka względem ubiegłego sezonu, gdy zanotował 43% rezultat. Jednak przy takiej piątce seniorskiej nawet obniżka formy nie robi wrażenia, bo reszta zastępuje i wygrywają kolejne spotkanie. Podobnie będzie zapewne w najbliższych trzech meczach – 2x przeciwko Wilkom i rewanżu z GKM-em Grudziądz na Olimpijskim.
Niedziela, 16:30 Stal Gorzów – Unia Leszno
Sporo szczęścia mieli gorzowianie w minioną niedzielę. Najpierw nie chcieli w ogóle wyjeżdżać na tor w Krośnie. Potem podczas próby toru Paluch i Bartkowiak ledwo jechali, a koniec końców udało się wygrać spotkanie na Podkarpaciu. Skandal skandalem, ale w ligowej tabeli dwa punkty się przydadzą. Zwłaszcza, że przed nimi dwumecz z drużyną, z którą prawdopodobnie będą walczyć o awans do fazy play-off.
Zmian w składzie na nadchodzące spotkanie nie ma, bo i być nie może. W zasadzie jedynym zawodnikiem, który mógłby być rozpatrywany w kontekście wypadnięcia z siódemki jest Wiktor Jasiński. Tylko Mateusz Świdnicki jest gorszy od niego wśród ekstraligowych seniorów. Tyle że wychowanek Stali to jeden z trzech żużlowców bez wygranego biegu(obok Grzelaka i Kupca). Wydaje się, że gdyby Stanisław Chomski dał szansę Mathiasowi Pollestadowi, to nic by się złego nie stało. Z drugiej strony Jasiński u siebie to jeszcze szansa na jakiekolwiek punkty. Tym bardziej że przeciwko leszczynianom ma potencjalnie kilku słabszych rywali, na których można zgarnąć cenne “oczka”. Nie ma jednak wątpliwości, że wszystko w rękach tercetu liderów. Jeśli będą przegrywać tylko z Kołodziejem, a może któremuś z nich uda się pokonać lidera rywali, to raczej na Jancarzu nie doczekamy się niespodzianki.
Unia Leszno nadal ze sporym pechem. W ostatnią sobotę ciężkiej kontuzji nabawił się Nazar Parnicki i Ukraińca w najbliższym czasie nie zobaczymy na torach. Dodatkowo słabo jeżdżą juniorzy, z Damianem Ratajczakiem na czele. Kadra zespołu się mocno kurczy, a pewniaków do jazdy coraz mniej. Trudno bowiem spodziewać się liderowania po takich zawodnikach jak Lidsey, Smektała czy Zengota, chociaż ten ostatni i tak wyciąga więcej, niż zakładano przed sezonem. W awizowanym zestawieniu na mecz w Gorzowie widnieje Australijczyk Maurice Brown. Wiele jednak wskazuje, że to nie on, a znany Polak pojawi się w składzie Byków. Świeżo zakontraktowanym żużlowcem został… Adrian Miedziński. Wychowanek Apatora Toruń od feralnego wypadku w sierpniu ubiegłego roku bardzo długo dochodził do siebie. Początkowo nie było jasne nawet czy przeżyje! Później mówiło się o kalectwie, a ostatecznie wrócił na żużlowe tory. Niektórzy uważają, że to wielki sukces, inni obawiają się tego, jak zareaguje w prawdziwym ściganiu, a nie tylko podczas treningów. Być może dowiemy się tego już w najbliższą niedzielę, skoro “Miedziak” jest oficjalnie Bykiem.
Ostatnio jednak Unia Leszno = Janusz Kołodziej. Koldi już zapomniał o fatalnym meczu w Lublinie i… “trzasnął” duży komplet przeciwko Włókniarzowi na Smoczyku. To był niesamowity występ Kołodzieja, który z łatwością objeżdżał rywali pokroju Madsena czy Michelsena. Jednak zdobycie 44% dorobku drużyny oznacza, że pozostali koledzy się nie popisali. Dość powiedzieć, że tercet Smektała, Lidsey i Zengota razem zgarnęli 16pkt, odjeżdżając łącznie piętnaście biegów! To chyba najlepiej podsumowuje obecne trudności leszczynian. Oczywiście stan zdrowotny drużyny nie pomaga, to jednak pozostali lepiej powinni spisywać się na ekstraligowych torach.
Niedziela, 19:15 Włókniarz Częstochowa – Apator Toruń
Jedni i drudzy rozpędzali się w tym sezonie, niczym wielka i załadowana po brzegi ciężarówka. W przypadku Włókniarza wydaje się, że najgorsze za nimi. Apator w ubiegły weekend pokonał Motor u siebie, a teraz przed nim podwójne spotkanie z częstochowianami, które albo potwierdzi wzrost formy, albo pokaże, że to bardziej efekt słabszego wieczoru lublinian na Motoarenie.
Najpierw czas na kilka słów o Lwach spod Jasnej Góry. W Lesznie słabszy występ zaliczył jedynie Maksym Drabik, ale skoro pozostali przywozili niemal w komplecie dwucyfrówki, to jego 4+2 okazało się jako cenne uzupełnienie, a nie wynik przeszkadzający w wygranej. Juniorzy? Karczewski wygrał bieg młodzieżowców, czyli zrobił swoje. Na uwagę przede wszystkim zasługują Duńczycy, którzy liderowali zespołowi, jak trzeba. Ponadto Miśkowiak znowu na wyjeździe pokazał się ze świetnej strony – 10+2 – a Kacper Woryna pokazuje, że kontuzja za nim. Tyle że wygrana w Lesznie nie musi oznaczać, że u siebie będzie łatwiej. Tym bardziej że przyjeżdżają zawodnicy lubiący się ścigać przy ulicy Olsztyńskiej.
Weźmy na początek Emila Sajfutdinowa. Rosjanin, gdy jeździł w barwach Unii Leszno zaliczył chyba jeden z najbardziej spektakularnych wyścigów w Częstochowie, od czasu legendarnej szarży Joe Screena. Cztery okrążenia jechał po bandzie prostym motocyklem, a na kresce minął Jakuba Miśkowiaka, nie mając w zasadzie miejsca przy płocie. Zresztą, co tu opowiadać – to trzeba zobaczyć.
Jednak Apator to nie tylko Emil, ale w sukurs mu idzie także Robert Lambert. Przeciwko Motorowi zaliczył jedną wpadkę, a poza tym był niepokonany. Dodatkowo to Anglik wyprzedził na ostatnich metrach Bartosza Zmarzlika, czym dał wygraną torunianom. Warto dodać, że w minioną niedzielę były zawodnik Motoru wygrał ze Zmarzlikiem aż dwa biegi, co udaje się małej liczbie zawodników w tym sezonie. Niezłe momenty miał już Patryk Dudek, który wygrał dwa wyścigi, na co czekał ponad miesiąc w Ekstralidze! Swoje zrobił także Paweł Przedpełski w roli drugiej linii. Oczywiście, gdyby patrzeć na kwestie punktowe, to nikt nie będzie chwalił Wiktora Lamparta czy Krzysztofa Lewandowskiego. Jednak oni również dorzucili cenne punkty. Zwłaszcza junior, pokonując chociażby Mateusza Cierniaka w biegu młodzieżowym.
Anioły potrzebują teraz zdecydowanie spokoju, a ten jak zawsze zagwarantuje tylko wygrana. W teorii spotykają się drużyny typowane do walki o brązowy medal. Obie jednak miały ogromne kłopoty na starcie. Powoli wchodzą na odpowiednie tory, ale niedzielny mecz w Częstochowie oraz rewanż w Toruniu dadzą odpowiedź na to, jak się dalej potoczą losy obu klubów. Nikogo nie zdziwi także fakt, gdy te ekipy spotkają się jeszcze dodatkowo w pierwszej rundzie play-offów.