Skip to main content

Miał być tydzień przerwy, a w połowie przypadków tylko cztery dni różnicy będą pomiędzy rundą zasadniczą a początkiem fazy play-off Ekstraligi. Niedziela 13 sierpnia to dzień, w którym fani żużla na najwyższym poziomie będą mogli obejrzeć trzy mecze po kolei w ramach I rundy play-offów.

Przypomnijmy, jak wygląda pierwsza część fazy play-off. Tutaj mamy trzy pary, a zatem nie wszyscy przegrani będą kończyć sezon. Jedna, najlepsza z przegranych drużyn, awansuje do półfinału w roli lucky loosera. Tą drużyną będzie ekipa, która zdobędzie najwięcej punktów meczowych, a później małych punktów. Co to oznacza? Lepiej wygrać 46:44 i przegrać 30:60 niż dwukrotnie przegrać 44:46. W pierwszym przypadku są 2 pkt meczowe i -28 małych “oczek”, a w drugim 0 pkt meczowych i -4 w bilansie. Jedno jest pewne – nie będzie odpuszczania żadnego biegu, gdyż każdy punkt będzie kluczowy. Nie tylko w kontekście samego awansu, ale również rywala w półfinale. Najlepsza ekipa spotka się z lucky looserem, czyli teoretycznie najsłabszym półfinalistą!

14:00 Apator Toruń – Motor Lublin
Pierwszy i ostatni raz w tym sezonie ekstraligowe jeżdżenie rozpocznie się w niedzielę o godzinie 14:00. Tzw. mecz do kotleta odbędzie się w Toruniu, gdzie przyjeżdża mistrz kraju. Motor przegrał w fazie zasadniczej tylko trzy mecze, a jedna z tych wpadek dotyczyła właśnie wizyty na Motoarenie. To budzi pewne nadzieje dla Aniołów, których celem oczywiście jest zwycięstwo w domu i liczenie na to, że w pozostałych parach tylko jedna drużyna będzie odnosić zwycięstwa w obu przypadkach. Wówczas rewanżowe spotkanie nie będzie miało znaczenia, gdyż uda się awansować do półfinału w roli lucky loosera.

W Toruniu oba zespoły spotkały się 21 maja, a zatem dwa i pół miesiąca temu. Wtedy Apator wygrał rzutem na taśmę 46:44 po wspaniałej szarży Roberta Lamberta w ostatnim wyścigu, który pokonał Bartosza Zmarzlika. To właśnie Anglik oraz Emil Sajfutdinow poprowadzili wówczas torunian do niespodziewanej wygranej. Motor jechał wtedy bez Dominika Kubery, a najgorszy występ w sezonie zanotował Mateusz Cierniak, który nie pomógł osłabionym seniorom. Jak wygląda sytuacja teraz? Lublinianie znowu przyjeżdżają osłabieni. Jack Holder nadal poza składem Motoru, a zatem pod czwórką ponownie w awizowanym zestawieniu znalazł się Jan Rachubik. We Wrocławiu lubelski sztab wykazał się naprawdę ciekawym i skutecznym pomysłem. Pod numer 8 poszedł Mateusz Cierniak. Dzięki temu mógł zastępować zarówno juniorów pod 6 i 7 oraz wspomnianego Rachubika. Stąd m.in. występ w biegu juniorskim, a później już częściej jechał w parze z Fredrikiem Lindgrenem. Teraz sztab postanowił zrobić podobny manewr w Toruniu. Czy przyniesie oczekiwany skutek? Zobaczymy na miejscu, lecz wydaje się, że Motor nie ma się czego obawiać. Na Olimpijskim w środę kwintet liderów zanotował zdobycz pomiędzy 8 a 10 punktów, co dało łącznie 45 punktów. Ponadto zaskakująco dobrze spisał się Bartosz Bańbor. 16-latek wszedł w mecz w siódmym biegu. Najpierw objechał Dana Bewleya, a później Macieja Janowskiego!

Apator może być zadowolony z końcówki sezonu zasadniczego. Do formy doszedł Patryk Dudek, a swoje robi duet Lambert – Sajfutdinow. Jednak to nadal za mało by myśleć o awansie o półfinałów. Zaskakująco dobrze w Gorzowie pojechał Wiktor Lampart, zgarniając nawet trójkę! Na podobnym poziomie pojechał Paweł Przedpełski. Tyle że wychowanek toruńskiego zespołu zanotował groźny upadek w 14. biegu. Wiele mówiło się o złamaniu ręki, co byłoby gwoździem do trumny dla Aniołów. Ostatecznie Przedpełski znalazł się w składzie i jest gotowy na niedzielny pojedynek. Torunianie muszą liczyć na seniorów, gdyż innego wyjścia nie mają. Juniorzy nie dostarczają praktycznie żadnych zdobyczy, będąc najgorszą formacją juniorską w lidze. Najlepiej pokazuje to lista klasyfikacyjna zawodników. W rundzie zasadniczej było sklasyfikowanych 53 żużlowców i ostatnie miejsce zajmuje Mateusz Affelt, a dwie lokaty wyżej jest Krzysztof Lewandowski. Torunian przedziela wyłącznie… Kacper Grzelak z Motoru.

16:30 Stal Gorzów – Włókniarz Częstochowa
W teorii to powinna być najbardziej wyrównana para pierwsze rundy play-off. Spotyka się trzecia i czwarta drużyna fazy zasadniczej, które dzieliły tylko dwa punkty po 14. kolejkach. Wydaje się jednak, że faworytem tego dwumeczu będą gorzowianie, którzy rozpoczynają rywalizacje od domowego meczu. Stal dość nieoczekiwanie tylko zremisowała w ostatniej kolejce z Apatorem u siebie, ale nie przeszkodziło im to w zajęciu trzeciej pozycji. To m.in. zasługa niedawnego spotkania tych ekip na Jancarzu. Dokładnie 9 lipca spotkały się te drużyny, a Stal wygrała 51:38. Wówczas wszystko zagrało po stronie ekipy Stanisława Chomskiego, chociaż mecz miał trzy fazy. Najpierw odjeżdżała Stal, później gonił Włókniarz, by w końcówce znowu doszło do ponownego uderzenia gospodarzy.

Wicemistrz kraju z ubiegłego sezonu u siebie liczy oczywiście na zapewnienie sobie zaliczki przed rewanżem. Trudno się dziwić, skoro mogą opierać się na tercecie liderów – Vaculik, Thomsen i Woźniak – z których każdy przekracza średnią 2,00. Warto dodać, że jeszcze do niedawna cała trójka znajdowała się w TOP10 ligi i Stal jako jedyna miała taką liczbę zawodników w ścisłej czołówce, będąc w tym aspekcie lepszym zespołem od Sparty czy Motoru. Ważnymi ogniwami będą także przedstawiciele drugiej linii z Oskarem Fajferem na czele. Największa przewaga gospodarzy jednak może być w osobie Oskara Palucha. Tutaj można powiedzieć, że jest junior z prawdziwego zdarzenia. Coś, czego brakuje w Toruniu czy właśnie Częstochowie. Były przebłyski tercetu Karczewski, Halkiewicz, Kupiec, ale generalnie trudno mówić o jakichkolwiek oczekiwaniach wobec najmniej doświadczonej formacji juniorskiej w Ekstralidze. Paluch w ostatnich tygodniach potrafił wygrywać biegi z seniorami, zatem musi dorzucić ważne punkty, zwłaszcza w domu.

Włókniarz miał wygrać w ostatniej kolejce z GKM-em Grudziądz, a tylko zremisował. To tylko wydłużyło serie meczów bez wygranej do czterech. Udało się przerwać serię porażek. Nie zmienia to jednak faktu, że Lwy ostatni raz wygrały 29 czerwca, a zatem od półtora miesiąca czekają na triumf. Bardzo długo, jak na zespół, który ma walczyć o medale. Światełkiem w tunelu może być lepsza postawa ostatnio Jakuba Miśkowiaka, który dorzucił dwie trójki w jednym meczu. Ostatni raz taki wyczyn udał mu się 5 maja w domowym meczu z Wilkami Krosno, a później w rundzie rewanżowej do ostatniej kolejki zgarnął zaledwie… jedną trójkę, co pokazuje w jakiej dyspozycji był były mistrz świata juniorów. Tyle że Miśkowiak nie byłby kłopotem, gdyby nie wpadki liderów – Drabika, Woryny oraz Michelsena. Madsenowi zdarza się to najrzadziej, ale jednak także wpadają pojedyncze zera. Przed tygodniem niby 9+2, ale w domowym meczu taki występ nikogo nie zachwyca, podobnie jak 7 “oczek” od Michelsena czy 5+1 od Woryny. Są przebłyski, ale są też spore wpadki, na które w play-offach już nie będzie po prostu miejsca.

19:15 Unia Leszno – Sparta Wrocław
Sparta Wrocław miała sobie radzić bez Piotra Pawlickiego w pierwszej rundzie play-off. Tymczasem okazało się, że “Piter” wrócił jeszcze na zamknięcie rundy zasadniczej. Wychowanek Unii Leszno dostanie w końcu pierwszą szansę pokazania się na Smoczyku w barwach innego klubu, tuż po tym, jak wyleczył swoją kontuzje. Zresztą Pawlicki udowodnił przeciwko Motorowi, że po kontuzji nogi nie ma już śladu. 7 punktów i okazja jazdy w 15. biegu to niezły rezultat, jak na powrót i jazdę przeciwko wiceliderowi oraz obecnie panującemu mistrzowi. Teraz dla Pawlickiego jeszcze ważniejszy mecz, bo wraca do miejsca, w którym się wychował. W Lesznie będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony i z pewnością będzie towarzyszyć mu większa presja.

Warto dodać, że wrocławianie niedawno temu byli w Lesznie. W 13. kolejce przegrali tam swój pierwszy mecz w tym sezonie. Dla nich nie miało to znaczenia, bowiem chwilę wcześniej zapewnili sobie zwycięstwo w fazie zasadniczej. Teraz jednak powinni przypomnieć sobie, jakie ustawienia będą optymalne na Smoczyku. 21 lipca dobrze odkrył je Artem Łaguta oraz Bartłomiej Kowalski. Pozostali mieli swoje przebłyski – Janowski na początku, zaś Bewley na koniec zawodów. Warto dodać, że taki trend był również ostatnio w domowym meczu z Motorem. Najpierw Janowski potrafił mijać jak tyczki Kuberę oraz Zmarzlika, by kilka biegów później przegrać z Bartoszem Bańborem, a po chwili jeszcze jechać na końcu stawki, jakby zamiast motocykla miał pod sobą rower. Bewley również zaczął bardzo niemrawo i gdyby nie udało się odrobić straty w jednym z wyścigów, Dariusz Śledź szykował już za Brytyjczyka rezerwę taktyczną. Sparta w nieco zmienionym składzie, jeśli chodzi o układ par. Pierwszą stworzy duet Pawlicki-Bewley, a drugą Łaguta z Woffindenem. Janowski zostaje z juniorami, wśród których pojawił się Kevin Małkiewicz. Niedawno obchodził 16. urodziny i Sparta wypożyczyła wychowanka GKM-u Grudziądz na fazę play-off. Pierwszy punkt już za nim.

Teraz lekko nie będzie, gdyż trzeba rywalizować z juniorami z Leszna. Ci z kolei objeżdżają bardzo dużą liczbę biegów. W środę w Krośnie tercet juniorów zaliczył łącznie 14 biegów, przy 16 biegach piątki seniorów. To jednak efekt oszczędzania niedawno kontuzjowanych jeźdźców przez Piotra Barona. Po dwóch biegach wolne dostali Janusz Kołodziej, Chris Holder i Grzegorz Zengota. Dwaj pierwsi strasznie się męczyli na trudnym i wymagającym krośnieńskim torze. Zengi zgarnął dwie trójki, ale widać było grymas bólu i odczuwanie trudów tego meczu. Z racji, że mecz był bez stawki, cała trójka mogła odpocząć, a do jazdy weszli na poważnie juniorzy. Dla nich to świetna nauka i widać to po liczbach. Damian Ratajczak, to obok Mateusza Cierniaka, najbardziej zapracowany junior w lidze – 58 biegów. Pozostała dwójka – Mencel i Jabłoński dorzucili odpowiednio 40 i 25 biegów. W żadnym innym klubie juniorzy nie odjechali tylu biegów, co w Unii Leszno – 123, wyprzedzając drugi Motor o osiem startów.

Unia jednak liczy przede wszystkim na komplet swoich seniorów. Wszyscy zdrowi, a wielu z nich w formie. Jaimon Lidsey i Bartosz Smektała wyglądają naprawdę dobrze, nie mówiąc o duecie liderów – Zengota i Kołodziej. Wydaje się, że w tym momencie najsłabszym z całej formacji będzie Chris Holder. To jednocześnie pokazuje, że Unia Leszno nie będzie wygodnym rywalem dla Sparty Wrocław w pierwszej rundzie play-offów. Byki chcą awansować do półfinałów i to bez względu na sposób, w jaki mieliby to osiągnąć. Mimo że mówimy o szóstej ekipie rundy zasadniczej, to wcale nie są bez szans i ich awans nie powinien nikogo zdziwić, zwłaszcza patrząc na ostatnie ich potyczki.

Related Articles