Skip to main content

Już patrząc na rozpiskę meczów 5. kolejki PGE Ekstraligi, można było w ciemno zakładać, że zwycięstwa w komplecie odniosą gospodarze. I tak też się stało, choć przynajmniej w jednym wypadku rozmiary tego zwycięstwa są mocno zaskakujące.

Włókniarz Częstochowa – Wilki Krosno 56:34
Beniaminek z Krosna niespecjalnie powalczył w Częstochowie. Włókniarz wreszcie pojechał tak, jak oczekują od niego kibice. Blisko kompletu zakręcili się obaj Duńczycy, w dodatku wspólnie wygrali 5:1 ostatni bieg i celebrowali razem, zadając kłam (przynajmniej pod publiczkę) spekulacjom o ich złych relacjach. Poza Leonem Madsenem i Mikkelem Michelsenem solidnie punktował też Maksym Drabik, który pomimo wykluczenia w swoim pierwszym biegu, i tak uzbierał dwucyfrówkę. Wreszcie nie rozczarował również Jakub Miśkowiak (9+2 pkt). Wilki szarpały jak mogły – po sześć razy pojechali Andrzej Lebiediew, Vaclav Milik i Jason Doyle, ale tylko Australijczyk przywoził indywidualnie trójki i w sumie zgromadził 13 pkt. Generalnie był to mecz do jednej bramki.

Apator Toruń – GKM Grudziądz 52:38
Wreszcie pewnie wygrał Apator Toruń, choć patrząc na problemy GKM-u Grudziądz, można nawet stwierdzić, że 14-punktowe rozmiary wygranej nie są zbyt imponujące. O co chodzi? Oczywiście o Nickiego Pedersena. Duńczyk w poprzednim spotkaniu GKM-u zrezygnował z jazdy po dwóch startach i w piątkowy wieczór… zrobił to samo. Narzekał na ból. – Coś jest nie tak z moim ciałem. Nie mam siły – wrzeszczał w parku maszyn, co skrupulatnie uchwyciły kamery. Nawet bez swojego lidera grudziądzanie zbliżyli się do 40 punktów, a ich podstawową armatą był Max Fricke, zdobywca 14 pkt w 6 próbach. Po stronie gospodarzy najlepszy był Emil Sajfutdinow. Rosjanin pojawił się na torze cztery razy i nie przegrał z rywalem ani razu. W biegu nominowanym nie pojechał – oddał tę możliwość Krzysztofowi Lewandowskiemu. Junior Aniołów zdobył w tym meczu 7 punktów i był jednym z jaśniejszych punktów. Trudno o którymkolwiek z seniorów Apatora napisać, że zawiódł, ale żaden poza rzeczonym Sajfutdinowem nie zaimponował i wydaje się, że w meczu z trudniejszym rywalem problemy torunian znów mogą się uwidocznić.

Motor Lublin – Unia Leszno 65:25
To była prawdziwa miazga. Motor pojechał jak przystało na mistrza Polski i rozjechał Unię Leszno w rekordowych rozmiarach. Rekordowych, bo Koziołki na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce wygrały tak wysoko tylko raz – w 1994 roku pokonując Morawski Zielona Góra. Z kolei dla Unii Leszno to najwyższa porażka od… 2001 roku. Wtedy Byki poległy 24:66 w starciu z wrocławskim Atlasem. Motor już po trzech biegach prowadził 15:3, a po czterech 18:6. Goście przegrywali na starcie, przegrywali też na dystansie. Bartosz Zmarzlik i Fredrik Lindgren oglądali w trzecim biegu plecy Janusza Kołodzieja. Szwed systematycznie zmniejszał dystans i w końcu skutecznie zaatakował „Kołdiego”. Gdy zobaczył to Zmarzlik, to momentalnie sam również wykonał skuteczny atak i z 3:3 zrobiło się 5:1. Zmarzlik tym meczem zmazał plamę po poprzednim domowym meczu, kiedy to w starciu ze Spartą zdobył marne 7 punktów. Tym razem wykręcił płatny komplet i po czterech meczach w barwach Motoru ma na koncie 3 komplety i jedną wpadkę. W ekipie gospodarzy rozczarował tylko Jarosław Hampel (5+1 w 4 startach), ale gdyby i „Mały” pojechał na poziomie pozostałych seniorów, to Byki mogłyby nie wyjść z 20 punktów… Najlepszym jeźdźcem po stronie gości był Grzegorz Zengota, który w 6 startach uciułał 9 punktów.

Sparta Wrocław – Stal Gorzów 49:41
Bezdyskusyjnie najlepszy mecz tej kolejki obejrzeliśmy na koniec. Sparta zgodnie z planem pokonała Stal, ale był to trudny mecz dla gospodarzy, którzy np. po pierwszej serii startów przegrywali 11:13. W drużynie z Gorzowa tercet Anders Thomsen – Martin Vaculik – Szymon Woźniak robił co mógł, by wynik oscylował wokół remisowego. Szczególnie podobać się mogły szarże Duńczyka, które rozgrzewały publiczność na stadionie we Wrocławiu. Zresztą, to był mecz wielu mijanek i fantastycznych akcji na dystansie. Taki speedway uwielbiamy i choćby dlatego temu meczowi należy się miano najlepszego w 5. kolejce. Kluczowa okazała się gonitwa nr 13, gdy po bardzo wyrównanym początku, w końcu to gorzowianie wyszli na 5:1. W takim układzie przed biegami nominowanymi traciliby raptem 2 punkty do wrocławian. Jednak Dan Bewley wykorzystał błąd gości i wysforował się na prowadzenie. Remis 3:3 utrzymał 6-punktowy dystans. Wprawdzie podopieczni Stanisława Chomskiego mogli posiłkować się jeszcze jedną zmianą taktyczną, ale szanse na zwycięstwo lub remis były już niewielkie. W 14. biegu duet Woźniak – Thomsen przyjechał za plecami Artioma Łaguty, co oznaczała, że Sparta odniesie kolejne w tym sezonie zwycięstwo. W ostatnim biegu klasę pokazał zwycięzca sobotniego Złotego Kasku – Maciej Janowski. Magic rozprawił się na trasie z Thomsenem, a Bewley pokonał Vaculika, dzięki czemu Sparta powiększyła rozmiary swojej wygranej.

Punktowo na pewno rozczarował Tai Woffinden, który uzbierał tylko 3 oczka i 1 bonus. 6+1 Piotra Pawlickiego to również wynik mało ekskluzywny. Na plus za to Bartłomiej Kowalski. Junior Sparty zakończył mecz z dorobkiem 8+1 w 4 startach. Po trzech biegach był niepokonany! Dwucyfrówki wykręcili za to Janowski, Bewley i Łaguta, a także wspomniany tercet gorzowian, choć Vaculik i Thomsen jadąc po 6 razy.

Related Articles