Skip to main content

Już w najbliższy weekend będziemy za półmetkiem żużlowego cyklu Grand Prix. Stanie się to dokładnie w momencie rozpoczęcia… trzeciego okrążenia 11 biegu zawodów w Gorzowie. Wtedy za nami będzie 5,5 rundy w 2024 roku, w którym rozegramy finalnie jedenaście turniejów. Najbliższa runda na torze, gdzie wychował się Bartosz Zmarzlik, co raczej jasno wskazuje, kto powinien wyjechać z województwa lubuskiego z dodatkowymi 20 punktami na koncie!

Stal Gorzów przebija Motor
Do tej pory mistrz Polski miał najliczniejszą reprezentacje zawodników podczas rund Grand Prix. Teraz trochę można teorie naciągnąć pod gospodarza – zawodników Stali. Dzika karta dla Oskara Fajfera oraz pozycje rezerwowych dla Jakuba Miśkowiaka i Oskara Palucha sprawiają, że wraz z Martinem Vaculikiem i Szymonem Woźniakiem będą mieli najliczniejszą reprezentacje spośród wszystkich klubów. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że na Jancarzu nie zobaczymy… drugiego najlepszego zawodnika Stali – Andersa Thomsena. Tak czy siak miejscowi będą mieli sporą frajdę z oglądania zawodów, dzięki swojej trójce seniorów, którzy mają gwarantowane pięć biegów. Sporą zagadką będzie wspomniany Fajfer, którego dzika karta była początkowo mocno kontestowana. Chwilę później sportowo zamknął usta krytykom. Najpierw 10 punktów w Toruniu, a po chwili 7+1 po trzech startach w meczu z Unią u siebie. Niestety, przyszedł felerny wyścig 12. tamtego meczu, w którym Fajfer skasował Andrzeja Lebiediewa. Łotysz doznał kontuzji, ale i sprawca sobie zrobił “kuku”. Wychowanek Startu Gniezno doznał wstrząśnienia mózgu, wobec czego odbył przymusową pauzę w ostatni weekend przeciwko Motorowi. Po dwóch tygodniach przerwy wraca do ścigania i wystąpi od początku w gorzowskiej rundzie GP.

***

Ostatni weekend warto wspomnieć właśnie choćby pod kątem tego, że czterech zawodników Motoru miało “trening” przed Grand Prix w Gorzowie. Dla Bartka Zmarzlika to nie było aż tak potrzebne, w końcu wykręcił na tym torze tysiące kółek. Jack Holder też jako były zawodnik Stali ma większe rozeznanie na temat jego nawierzchni. Dla Dominika Kubery i Fredrika Lindgrena to była dobra okazja na zapoznanie się z torem. Tutaj istnieje jeden haczyk. Czy tor na Grand Prix będzie podobny do tego, który był w ostatnią niedzielę podczas zmagań ligowych? Zwłaszcza drugi łuk i jego wejście przy krawężniku dało się we znaki, nawet doświadczonym zawodnikom. Wyjście z pierwszego również nie należało do łatwych. To tam Zmarzlik popełnił błąd, dzięki czemu Thomsen objechał jego i Holdera. Wcześniej podbiło tam Jakuba Stojanowskiego, który spowodował upadek swój i Bartosza Bańbora. Na całe szczęście nic się poważnego nie stało, chociaż tutaj również sprawca został poszkodowany – zakończył na tym zawody.

Rezerwowi korzystają na kontuzjach
Jasnym jest, że Max Fricke do końca sezonu będzie zastępował Jasona Doyle’a. Młodszy z duetu Australijczyków pokazał już swoje umiejętności w dwóch rundach. Siódme miejsce w Pradze i trzecie w Malilli sprawiło, że w klasyfikacji generalnej przeskoczył jednego ze stałych uczestników – Taia Woffindena. Po najbliższej rundzie prawdopodobnie zrobi kolejny skok. Dwa punkty przed nim jest Kai Huckenbeck oraz cztery Andrzej Lebiediew. Tego drugiego także nie zobaczymy na torze w Gorzowie, przez… wspomnianą kontuzje odniesioną w Gorzowie. Szkoda, bowiem Łotysz po niemrawym początku, w ostatnich dwóch rundach meldował się już w półfinałach, pokazując swoje lepsze oblicze. Teraz jego miejsce zajmie Maciej Janowski. “Magic” podobnie do Fricke’a oraz Thomsena został ofiarą rozdawnictwa włodarzy cyklu dzikich kart według klucza geograficznego. Uznano, że jeden słabszy sezon się nie należy i wychowanek Sparty trafił tylko na listę rezerwowych. Teraz jako drugi na tej liście otrzymuje szansę i być może to jedyna okazja na zaprezentowanie swoich umiejętności ponownie na tle całej stawki GP.

Zerknąć w przeszłość
To kolejna runda w Gorzowie, gdzie trzeci rok z rzędu, po kilkuletniej przerwie odbywają się turnieje Grand Prix. Z różnym skutkiem i różnymi zwycięzcami, ale odkąd na poważnie uczestniczy w tym przedsięwzięciu Zmarzlik, to zawsze on jest faworytem. Jest nim także na innych torach, ale na obiekcie, gdzie się wychował do dorosłego speedwaya jest nim jeszcze bardziej. Przed rokiem to on zwyciężył, pokonując w finale Leona Madsena i Fredrika Lindgrena. Zresztą była to niezwykle spektakularna, choć nieco kontrowersyjna – zwłaszcza dla Duńczyka – wygrana. Zmarzlik pojechał po swojemu, czyli w bardzo mocny sposób. Dało to efektowne zwycięstwo, wywalczone na trasie.

Dwa lata temu podium było już wybitnie w barwach Stali Gorzów. Wtedy triumfował Anders Thomsen. Dla Duńczyka zresztą to był praktycznie koniec sezonu, bowiem chwilę później doznał poważnej kontuzji podczas Grand Prix Challenge w Glasgow. Jednak na Jancarzu pokazał się ze świetnej strony, co świętował… jeżdżąc w samych majtkach po torze. Warto dodać, że tamten turniej rozpoczynał się w strugach deszczu. Oczywiście cykl GP to coś innego, niż ligowe zmagania, więc nikomu nie przyszło do głowy by jakkolwiek protestować. Tutaj oczywiście przytyk do niedawnego meczu Stali z GKM-em, który finalnie zakończył się obustronnym walkowerem. Za Thomsenem wówczas na podium znaleźli się Martin Vaculik i Zmarzlik. Słowak zresztą wygrał poprzednią rundę, która była rozgrywana przed kilkuletnią przerwą, w 2018 roku.

U16 do walki o medale
W Malilli rywalizowali najmłodsi w cyklu SGP4, a także ekipa do lat 21 w SGP2. Tym razem rundzie w Gorzowie będzie towarzyszyć jednodniowy finał SGP3, czyli zmagania do lat 16, w klasie 250 cc. To już trzecie podejście do rywalizacji zawodników w takim formacie. Pierwszy turniej miał miejsce dwa lata temu we Wrocławiu. Wówczas najlepszy okazał się Mikkel Andersen, który w tym roku jest w cyklu SGP2, a jego wiek – 16 lat – predestynuje go do bycia młodzieżową gwiazdą na światowych torach lada moment. Tym bardziej że Duńczyk był o krok od finału w rundzie w Malilli! Drugi przed rokiem był jego rodak Villads Nagel, a miejsca 3-4 przypadły Polakom – Antoniemu Kawczyńskiemu oraz Kacprowi Mani. Ten pierwszy, podobnie jak szósty wtedy Szymon Ludwiczak już są po ekstraligowych debiutach. Z kolei rok temu Mania ponownie był czwarty, tracąc szansę na zwycięstwo w ostatniej serii, przed którą prowadził. Na podium jako drugi stanął Maksymilian Pawełczak z Polonii Bydgoszcz. Zwycięzcą został Rasmus Karlsson, a trzeci był wspomniany Andersen.

Tym razem do finału awansowało trzech Polaków. Z dwóch półfinałów rozgrywanych ostatnio w Teterow przepustki zyskali Pawełczak – komplet punktów – a także Karol Szmyd i Maksymilian Kostera. Każdy z nich jedzie z dużymi nadziejami, bowiem Szmyd – zawodnik Motoru Lublin – regularnie wygrywa zawody 250cc na polskich torach. Trzeba jednak przyznać, że w finale dla zawodników w wieku 13-16 lat będzie sporo nazwisk widzianych także przed rokiem. Wśród nich piąty William Cairns (Wielka Brytania), szósty Sven Cerjak (Słowenia), dziewiąty Beau Bailey (Australia) czy Duńczyk Villads Pedersen. Warto dodać, że pojawi się także jego rodak Elias Jamil, a więc ubiegłoroczny zwycięzca rundy SGP4, o której pisaliśmy przy okazji turnieju w Malilli.

Related Articles