Skip to main content

Derby Ziemi Lubuskiej powróciły po prawie trzyletniej przerwie. Najważniejsze wydarzenie 4. kolejki PGE Ekstraligi zakończyło się zwycięstwem Stali Gorzów, która jest aktualnie wiceliderem tabeli. Przegląd wydarzeń zaczynamy jednak od wtorkowego zaległego meczu.

Włókniarz Częstochowa – Sparta Wrocław 45:45
We wtorkowy wieczór pod Jasną Górą kibice obejrzeli bardzo zacięty i emocjonujący mecz. Była to zaległość z 2. kolejki. Sympatycy Lwów nie mieli większych powodów do radości, bo ich drużyna prowadziła po 11. biegach różnicą 10 punktów, a przed biegami nominowanymi przewaga ta wynosiła 8 oczek. Mimo to Włókniarz nie wygrał tego meczu – biegi 14 i 15 podwójnie wygrywali przyjezdni – najpierw Maciej Janowski z jadącym z rezerwy taktycznej Danem Bewley’em przywieźli parę Mikkel Michelsen – Maksym Drabik, a następnie Bewley w parze z Artiomem Łagutą okazali się lepsi od Kacpra Woryny i Leona Madsena. Włókniarz zainkasował pierwszy duży punkt meczowy, ale pozostał ogromny niedosyt.

W Sparcie świetnie punktowała trójka liderów, która nie zawiodła w biegach nominowanych – Bewley 13+2 pkt w 6 startach, Łaguta 12 pkt w 6 startach i Janowski 10 pkt. Znów rozczarował znajdujący się w kiepskiej formie Tai Woffinden, który pojawił się pod taśmą 4 razy i zdobył 4 pkt. W zespole gospodarzy dwucyfrówkę wykręcił Madsen (11 pkt), ale na solidnym poziomie pojechali też inni seniorzy – Michelsen (9+1), Woryna (8+1) i Drabik (8+1). W przypadku tego ostatniego to przełamanie po bardzo kiepskim wejściu w sezon.

GKM Grudziądz – Unia Leszno 54:35
Nad Leszno nadciągają czarne chmury. Porażka w starciu z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie to duży problem, a porażka w takim stosunku jak ta piątkowa, to już katastrofa. W dodatku kontuzji doznał Janusz Kołodziej. Lider Byków upadł na tor w 12. gonitwie dnia i doznał zwichnięcia stawu ramiennego ze złamaniem guzka większego. Oznacza to kilka tygodni przerwy od startów. Czy Byki będą szukać zastępstwa? Oczywistym kandydatem wydaje się Matej Zagar, który obecnie nie jeździ w Polsce nigdzie – ma jedynie tzw. warszawski kontrakt z Motorem Lublin. To jednak wyłącznie spekulacje. Fakty są takie, że nawet z Kołodziejem punktującym w piątek na poziomie 10+1 pkt w 5 startach, Unia nie potrafiła nawiązać walki z grudziądzkimi Gołębiami.

W takiej sytuacji trudno szukać pozytywów. Andrzej Lebiediew zdobył 7 pkt w 6 startach, Grzegorz Zengota identycznie, a Damian Ratajczak pojawił się pod taśmą 5 razy i zdobył 6 oczek. O występach Keynana Rew, Bartosza Smektały i Antoniego Mencela szkoda gadać. W zespole gospodarzy robotę robili zarówno Australijczycy – Max Fricke (14+1), Jason Doyle (11+2), Jaimon Lidsey (9+1), jak i Wadim Tarasienko (13+2). Rozczarował tylko Kacper Pludra, który w czterech próbach uzbierał raptem punkt z bonusem.

Apator Toruń – Sparta Wrocław 52:38
Gdyby przed meczem ktoś powiedział fanom Apatora, że ich lider, Emil Sajfutdinow zdobędzie raptem 7 punktów, pewnie sądziliby, że oznaczać to będzie porażkę ze Spartą Wrocław. Tymczasem Rosjanin faktycznie zaliczył swój najsłabszy występ w tym sezonie, a gospodarze mimo to wygrali i to bardzo przekonująco, nie pozwalając wicemistrzom Polski na zdobycie nawet 40 punktów! Wszystko dlatego, że świetnie pojechali pozostali seniorzy – Patryk Dudek, Robert Lambert i – co zaskakujące – Paweł Przedpełski. W dotychczasowych spotkaniach Przedpełski spisywał się tragicznie, a w piątek zgromadził 10 punktów. To się nazywa przełamanie!

W ekipie z Wrocławia problem nr 1 wciąż ten sam – fatalna jazda Taia Woffindena. Tym razem Anglik uzbierał 2 punkty w 4 startach. Niczego nie dali również juniorzy i jadący jako U-24 Bartłomiej Kowalski. Z tyloma dziurami w składzie ciężko myśleć o zdobyciu Motoareny. Trzej liderzy – Maciej Janowski, Dan Bewley i Artiom Łaguta pojawiali się na torze po 6 razy i zdobyli łącznie 33 punkty z 38 Sparty w tym meczu. To mówi wszystko. Apator udowodnił zaś, że jest bardzo mocny u siebie i chyba jedyną ekipą, która może myśleć o zwycięstwie w Toruniu jest Motor. O tym przekonamy się jednak dopiero w lipcu.

Włókniarz Częstochowa – Motor Lublin 39:51
Ledwie zaczął się mecz, a Koziołki miały już spory zapas punktowy. Mistrzowie Polski podwójnie wygrywali trzy z pierwszych sześciu biegów, dzięki czemu prowadzili 23:13. Włókniarz wprawdzie w pewnym momencie zniwelował stratę do sześciu oczek, ale na koniec meczu lublinianie znów uderzyli mocniej, wygrywając oba biegi nominowane. Emocji i wyniku na styku nie było, mijanek na torze ciut więcej, ale generalnie nie był to szczególnie ciekawy mecz. I cóż – to już czwarte spotkanie ekipy Macieja Kuciapy z piątką z przodu. Czy ktoś w tym sezonie będzie w stanie postawić się Motorowi? Na razie na to się nie zanosi.

W Częstochowie słabiej pojechał Mateusz Cierniak (2 pkt w 4 startach), a i formacja juniorska uzbierała raptem 6 oczek. Mimo wszystko nie przeszkodziło to mistrzom kraju w odniesieniu wysokiej wygranej. Klasą dla siebie był Dominik Kubera, który wykręcił 14 pkt, swoje zrobił też Bartosz Zmarzlik (12+2 pkt). Nie zawiedli też zagraniczni liderzy – Fredrik Lindgren przywiózł 10 pkt, a Jack Holder 7+2 pkt. W ekipie Lwów prym wiódł oczywiście Leon Madsen, który wprawdzie w dwóch pierwszych startach oglądał plecy rywali, to jednak łącznie uzbierał 12 pkt w 6 startach. Żaden inny zawodnik Włókniarza nie wykręcił dwucyfrówki. Sympatycy częstochowskiej drużyny na pewno mają prawo oczekiwać więcej od dwójki byłych zawodników Motoru – Mikkel Michelsen zdobył 8+1 pkt, a Maksym Drabik 6 pkt.

Falubaz Zielona Góra – Stal Gorzów 41:49
Czwartą kolejkę kończyły jedyne takie derby – Derby Ziemi Lubuskiej, czyli zawsze elektryzujące starcie Falubazu ze Stalą. Faworytem byli oczywiście goście, którzy są kandydatem do medalu. Zielonogórzanie to beniaminek, który w pierwszym sezonie po powrocie do elity, z pewnością zadowoli się utrzymaniem. Nawet punkt urwany w derbach przybliżyłby Falubaz do wspomnianego celu. Długo wyglądało na to, że to jak najbardziej możliwe. Do 12. biegu włącznie utrzymywał się wynik na styku – najwyższa przewaga jednej z ekip wynosiła 4 punkty, ale na ogół były to 2 oczka lub stan remisowy. Jednak od stanu 36:36 skończyły się dobre wieści dla miejscowych. Stal wygrała podwójnie 13. i 15. bieg. W 14. biegu była szansa na zniwelowanie strat, ale Anders Thomsen rzutem na taśmę wyprzedził prowadzącego przez prawie cały wyścig Jarosława Hampela i wyszarpał w ten sposób remis 3:3. Oznaczało to, że w ostatnim biegu derbów gospodarze muszą wygrać 5:1, by zremisować mecz. 5:1 faktycznie było, ale – jak już wiemy – dla gorzowian. Martin Vaculik i Szymon Woźniak przypieczętowali swój świetny występ i wygraną Stali.

Liderzy gości wykręcili dwucyfrówki – Vaculik 13 pkt, Woźniak i Thomsen po 11+2 pkt. W drużynie zielonogórskiej przyzwoicie punktowali niemal wszyscy, ale zabrakło prawdziwego lidera – Hampel 8 pkt, Rasmus Jensen 8+1 pkt, Przemysław Pawlicki 6+1 pkt, Jan Kvech 5 pkt, Piotr Pawlicki 10 pkt.

Teraz w lidze przerwa, a ekstraligowe emocje wracają w piątek 17 maja. W najbliższy weekend głównym wydarzeniem będzie Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Related Articles