Skip to main content

W poprzedniej kolejce poznaliśmy oficjalnie zwycięzcę fazy zasadniczej. Teraz w 13. rundzie spotkań możemy poznać odpowiedź na kolejne pytania. Już w piątek prawdopodobnie poznamy spadkowicza, a w niedzielę drużynę, która zajmie drugie miejsce przed play-offami. Coraz mniej niewiadomych i czas je rozwiać w przedostatniej kolejce fazy zasadniczej, która rozpoczyna się w piątek wieczorem.

Piątek, 18:00 Apator Toruń – Wilki Krosno
Prawdopodobnie w okolicach 20:00 w piątek poznamy oficjalnie spadkowicza z Ekstraligi w sezonie 2023. Żeby stało się inaczej, Wilki Krosno musiałyby wygrać w Toruniu i przedłużyć swoje nadzieje przed ostatnią kolejką. Do tej pory jednak nie udało im się zapunktować poza domem i jakoś trudno spodziewać się, by ta sztuka miała im się udać akurat w Toruniu. Wilki Krosno nadal bez Krzysztofa Kasprzaka, a to oznacza jazdę ze zdekompletowanym składem. Mateusz Świdnicki w tym momencie to zawodnik, który miałby problem z punktowaniem w I lidze, a co dopiero na poziomie ekstraligowym. Ponadto miejsce Kasprzaka musi zająć kolejny zawodnik na znacznie niższym poziomie. W awizowanym składzie jest to Lars Skupień, ale do meczu sytuacja może się przecież zmienić. Trudno oczekiwać i trudno spodziewać się, by Wilki we trójkę miałyby ograć Anioły u siebie. Jason Doyle wraca do Torunia po raz kolejny i jego występu można być spokojnym, podobnie w przypadku Andrzeja Lebiediewa. Tym zawodnikom można wróżyć dwucyfrówki. Gorzej sytuacja wygląda z Vaclavem Milikiem. Czech ewidentnie ma spore kłopoty. Najlepszym przykładem niech będzie 14. bieg meczu z Motorem, gdy przegrał z 16-letnim Bartoszem Bańborem u siebie!

Jedynym plusem dla młodych zawodników beniaminka będzie wtorkowa jazda w ramach Ekstraligi U24 w Toruniu. Szczęśliwie ułożył się kalendarz pod tym względem dla Watahy. Do jazdy wrócił po kontuzji Szymon Bańdur i prawdopodobnie jego ujrzymy pod numerem siódmy, gdzie awizowanym został Miłosz Duda. Nieźle zaprezentował się Krzysztof Sadurski, a gorzej były zawodnik Apatora Denis Zieliński. Przy czym nadal trzeba pamiętać, że to tylko liga U24, gdzie poziom nijak się ma do seniorskich rozgrywek. Najlepszym przykładem Nicolas Heiselberg, który póki co ma kłopoty ze zdobywaniem pojedynczych punktów, a we wtorek zgarnął komplet – 14+1.

Apator ma jeszcze iluzoryczne szansę na zajęcie czwartej pozycji po fazie play-off i ominięcie Motoru Lublin. To jednak będzie niezwykle trudne. W tym momencie Anioły muszą skupić się na ucieczce przed Unią Leszno i GKM-em Grudziądz. Wygrana w piątkowy wieczór na 99% zapewni im nie tylko fazę play-off, ale także piątą pozycje. W tym momencie wszystko na to wskazuje, bowiem wygrana za trzy punkty przy stratach punktów przez Unię i GKM sprawi, że Apator będzie już pewny wjazdu do fazy play-off właśnie z tej lokaty.

Torunianie przede wszystkim mogą przystępować w dużo lepszych nastrojach do spotkania z Wilkami z jednego powodu – wzrostu formy Patryka Dudka. Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości po zdobyciu 11 oraz 12 punktów przeciwko Włókniarzowi i Unii, to już 14 “oczek” we Wrocławiu musiało zrobić na każdym wrażenie. Podobnie, jak poprzedni weekend. Wówczas “Duzers” najpierw zameldował się na podium Grand Prix w Malilli, a dzień później powtórzył wyczyn podczas drugiej finałowej rundy IMP w Pile. Taki “powrót” Dudka przed fazą play-off to mogłaby być szansa na to, by jednak powalczyć o coś więcej, niż zameldowanie się w TOP6. Gdyby udało się w końcu połączyć tercet liderów i cała trójka – Dudek, Lambert i Sajfutdinow – zapunktowali razem w dłuższej perspektywie, wówczas naprawdę kibiców torunian czekałyby milsze chwilę w tym sezonie.

W ostatnich dwóch kolejkach rundy zasadniczej zobaczymy z powrotem w składzie Wiktora Lamparta. Zawodnik do lat 24 wrócił do ścigania podczas wspomnianych zawodów w Pile. Tam miał kilka biegów na wjeżdżenie się przed ligową “młócką”. Wydaje się, że najbliższy rywal także jest idealny pod względem powrotu. Powinien mieć przynajmniej kilka okazji na teoretycznie łatwiejsze punkty i być może najlepszy występ w tym sezonie. Dotychczas to 6+1 przeciwko GKM-owi na Motoarenie.

Piątek, 20:30 Unia Leszno – Sparta Wrocław
Bardzo gorąco w Lesznie przed piątkowym meczem. Wcale nie chodzi tutaj o temperatury na zewnątrz. Chodzi o sytuacje w klubie. Wydawało się, że euforia po meczu z GKM-em, gdy wrócili kontuzjowani, a Byki wygrały za trzy punkty to tylko początek kontrofensywy leszczynian. Tymczasem nie wiadomo, jak wpłyną na zespół ostatnie wydarzenia. Mowa o pozbyciu się toromistrza Jana Chorosia. Wieloletni opiekun leszczyńskiego toru zakończył pracę niemal po ostatnim meczu domowym na Smoczyku. Teraz w wywiadzie dla Tygodnika Żużlowego uderzył w mocne tony. Mówi wprost o tym, że klub tylko szukał pretekstu, by się go pozbyć. Wg niego włodarze “desygnowali” do tego zadania Janusza Kołodzieja! – Kołodziej zaczął się wtykać w sprawy przygotowania toru. A ja z kolei mam swoje zdanie na temat czegoś, czym się zajmuję od lat. Nagle Kołodziej bierze się za przygotowanie toru, oczywiście za przyzwoleniem trenera. A później na treningu okazało się, że coś jest źle. To on powiedział, że to wszystko przeze mnie i że to ja źle zrobiłem – opowiadał Choroś, wytykając zawodnikowi niekompetencje w próbie przygotowania toru i podejściu do tego tematu.
To jednak nie koniec rewelacji z Leszna. Na środowej konferencji prasowej przed meczem ze Spartą głos zabrał Piotr Baron, menedżer drużyny, który obwieścił, że będzie nim tylko do końca obecnego sezonu. W nowych rozgrywkach Byki będą musiały znaleźć kogoś nowego na jego miejsce.

To dość mocno mąci atmosferę przed ważnymi dwoma ostatnimi meczami rundy zasadniczej. W nich cel dla Unii Leszno jest jasny – najpierw zapewnić sobie utrzymanie, co powinno być formalnością. Potem poszukać wszelkich sposobów na zgarnięcie szóstego miejsca i awansu do fazy play-off. Być może już za kilka tygodni Sparta Wrocław wróci do Leszna właśnie w tej fazie rozgrywek. Tymczasem trzeba odjechać spotkanie 13. kolejki. Mecz bardzo ważny, bowiem osłabiona Sparta(o czym poniżej) może w końcu będzie do ugryzienia i dozna pierwszej straty punktów, nie mówiąc nawet o porażce. W Lesznie zakładają, że kluczowe będzie spotkanie w Krośnie, gdzie cel może być jeden – trzy punkty przeciwko beniaminkowi i prawdopodobnie wtedy już spadkowiczowi z ligi. Tyle że to wcale nie musi wystarczyć. Zatem każda ewentualna zdobycz ze Spartą byłaby na wagę złota. Teraz będzie można się przekonać, jak dyspozycja z meczu z GKM-em zostanie przeniesiona na znacznie trudniejszego rywala. Mowa zwłaszcza w kontekście zawodników po kontuzjach – Holder czy Zengota.

Długo pokiereszowana Unia przystąpi w pełnym zestawieniu, czego nie można powiedzieć o ich najbliższym rywalu. Sparta Wrocław cały sezon mogła być zadowolona ze swojego zestawienia personalnego. Tymczasem po niedzielnym finale IMP zabraknie w najbliższym czasie Piotra Pawlickiego, o którego kontuzji pisaliśmy w poniedziałek.
Pojawiły się nowe informacje, że nie będzie konieczna operacja, ale przerwa potrwa przez kilka najbliższych tygodni. To oznacza, że prawdopodobnie spartanie będą czekać na swojego zawodnika do półfinałów play-off, bowiem trudno sobie wyobrazić wcześniejsze odpadnięcie Sparty. Lider Ekstraligi do piątkowego meczu przystąpi zatem z czterema mocnymi seniorami, których wspierać będzie Bartłomiej Kowalski. Już to powinno wystarczyć do wygranej. Jedynym mankamentem będą dwa biegi, gdy za awizowanego Dawida Rybaka prawdopodobnie pojedzie nieopierzony Kacper Andrzejewski.

Niedziela, 16:30 GKM Grudziądz – Stal Gorzów
Gospodarze pierwszej niedzielnej potyczki przystąpią do niej bogatsi o znajomość wyników z piątku. Wyniki w Toruniu, a także Lesznie wyjaśnią o co pojedzie tak naprawdę GKM. Wiele wskazuje na to, że grudziądzanie będą już pewni utrzymania, ale cel w kujawsko-pomorskim jest jasny – dwie ekipy w fazie play-off, kosztem tej z woj. wielkopolskiego. Grudziądzanie jednak w poprzedniej kolejce odjechali bardzo słabe zawody i zawiedli swoich kibiców w Lesznie. Porażka to jedno, ale jej wysokość zrobiła wrażenie na wszystkich – 55:35 na korzyść Unii. W zasadzie jedynym zawodnikiem, który nie zawiódł tamtego wieczoru był Wadim Tarasienko. Rosjanin odjechał najlepsze zawody w sezonie, zdobywając 13+1 w sześciu startach. Max Fricke i Gleb Czugunow dorzucili po 7+1 i na tym tak naprawdę poważne punkty się skończyły. Trudno być zadowolonym z 4+1 Kacpra Pludry, skoro przegrał bieg juniorski wyraźnie, a na niego liczono pod kątem znajomości toru. Jednak kompromitacji doznali Duńczycy. Fredrik Jakobsen sportowej, a Nicki Pedersen także pozasportowej. Obaj nie pokonali żadnego rywala na Smoczyku, ale doświadczony Pedersen trzykrotnie markował defekty, nie dojeżdżając do mety umyślnie. Takie zachowanie nie przystoi trzykrotnemu mistrzowi świata, który lada moment będzie… menadżerem kadry Danii podczas DPŚ!

To właśnie wyjazdowa postawa Nickiego jest ogromnym kłopotem w kontekście uzyskania przepustki do fazy play-off. 2,250 w domu i 1,524 na wyjazdach to przepaść w liczbach teoretycznie lidera drużyny. Trudno liczyć na pozytywy poza domem, skoro najlepszy zawodnik ma taki rozjazd dyspozycji. Teraz jednak pojedzie przy Hallera, więc grudziądzanie liczą na trójki, które pomogą w wygranej. Oczywiście lekko nie będzie. GKM potrzebuje, jak największej liczby punktów, by załapać się do TOP6, a żeby wygrać z kompletem punktów, trzeba pokonać Stal przynajmniej różnicą 13 punktów. W Gorzowie było 51:39 dla obecnego wicemistrza Polski, a to spora zaliczka. Oczywiście grudziądzanie mogą sobie przypomnieć mecz z Motorem Lublin, gdzie klasa rywala była większa, a strata również jeszcze wyższa. Jednak nadal trudno spodziewać się wysokiej wygranej, zwłaszcza w kontekście niepewnej formy duńskich zawodników Gołębi.
Grudziądzanie mają przed sobą dwa mecze i muszą w nich zdobyć przynajmniej “oczko” więcej od Unii Leszno, jeśli chcą zameldować się w play-offach. Cel niby jasny, ale jego osiągnięcie już nie tak jasne. Zwłaszcza, że w ostatniej kolejce GKM pojedzie do Częstochowy, gdzie każdy punkt byłby ogromnym sukcesem. W tym momencie ich obecność w TOP6 byłaby małą niespodzianką, lecz w niedzielny wieczór będziemy mądrzejsi o wiedzę z 13. kolejki.

Stal Gorzów w dobrych nastrojach. Liderzy zespołu pozostają na kolejny sezon, zatem już spokojnie można budować drużynę pod kątem rozgrywek 2024. W ostatniej kolejce dodatkowo uświetnili pozostanie liderów wygraną 51:38 nad Włókniarzem Częstochowa. To był dziwny mecz, w którym były trzy serie punktowe. Najpierw 18:6 dla Stali, a w kolejnych pięciu biegach 10:20 na korzyść gości. Z kolei sama końcówka, czyli ostatnie trzy wyścigi to znowu dominacja gospodarzy 13:4. To bardzo ważna wygrana, bowiem Stal dogoniła Włókniarza na odległość jednego punktu i tyle faktycznie wynosi różnica pomiędzy nimi z perspektywy gorzowian, którzy mają lepszy bilans dwumeczu i zgarnęła punkt bonusowy. Już w niedzielny wieczór Stal może przeskoczyć Włókniarza. Stanie się tak nawet w przypadku ewentualnej porażki w Grudziądzu ze zdobyciem bonusa, oczywiście przy porażce Lwów w Lublinie, która jest bardzo prawdopodobna. Co to daje? Ten sam rywal – Włókniarz – ale rewanż rozegrany w domu, co w teorii powinno dać większą kontrolę nad przebiegiem dwumeczu, a także przewagę psychologiczną po niedawnej wygranej. Ponadto Stal jedzie do Grudziądza podbudowana m.in. występem Martina Vaculika w ubiegłotygodniowym Grand Prix w Malilli. Słowak zajął drugie miejsce, ustępując pola jedynie Danowi Bewleyowi i nadal jest najwyżej w cyklu poza zawodnikami Motoru Lublin, zajmując czwartą lokatę z szansami na medale.

W niedzielne popołudnie warto dodać o zmianie w składzie, jaka jest planowana. Cierpliwość do Mateusza Bartkowiaka się skończyła, a jego miejsce zajął w awizowanym składzie Jakub Stojanowski z szansą na pierwsze ligowe występy w tym sezonie.

Niedziela, 19:15 Motor Lublin – Włókniarz Częstochowa
Długo wydawało się, że to będzie spotkanie o pozycje wicelidera po fazie zasadniczej. Dalej tak może być, chociaż teraz trudno spodziewać wygranej Włókniarza w Lublinie. Motor poza meczem ze Spartą, u siebie raczej rozjeżdża rywali, nie patrząc na ich klasę. Teraz mistrz Polski chce zapewnić sobie drugie miejsce i tak się stanie, jeśli zdobędzie przynajmniej 42 punkty w niedzielny wieczór. Wówczas zapewni sobie bonusa i będzie spokojny, nawet w przypadku porażki w ostatniej kolejce we Wrocławiu.

Jednak lublinianie mają kilka małych kłopotów przed tym spotkaniem. Mowa o zdrowotnych kwestiach. Nie chodzi o Dominika Kuberę, a dwóch innych zawodnikach. Mateusz Cierniak odpoczywał w tym tygodniu i nie pojechał na oba spotkania swojej szwedzkiej drużyny. To wszystko pokłosie jego kłopotów z obojczykiem, z jakimi zmaga się już od jakiegoś czasu. Wszystko po to, by być w pełni zdrowym na niedzielną potyczkę w kraju.

Również kłopoty zdrowotne miał Fredrik Lindgren. Tutaj mowa niebezpiecznym upadku z Martinem Vaculikiem w finale ostatniego Grand Prix. Mówiło się o wstrząśnieniu mózgu, ale skończyło się przede wszystkim bez złamania kończyn, co mogło tylko uspokoić kibiców w Lublinie. Według słów Szweda dla lokalnej telewizji, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to ten wróci właśnie na niedzielny mecz. Lindgren znalazł się w awizowanym składzie, więc prawdopodobnie odjedzie swoje. Zresztą nawet przy słabszej dyspozycji, może zostać wycofany, a dodatkowe biegi dostanie np. Mateusz Cierniak. Swoje może odjechać także Bartosz Bańbor, który w Krośnie odniósł swoje pierwsze ekstraligowe zwycięstwo, pokonując Vaclava Milika. Zresztą pogrom, jaki sprawili Wilkom był czymś niezwykłym. Zwłaszcza, że każdy z ośmiu zawodników Motoru wygrał wówczas przynajmniej jeden bieg indywidualnie!

Po serii sześciu kolejnych wygranych Włókniarza nie ma śladu. Końcówka fazy zasadniczej nieco ostudziła zapędy pod Jasną Górą. Lwy miały rywalizować o pozycje wicelidera, a lada moment mogą być już na czwartej lokacie! Fatalny mecz domowy ze Spartą i niewiele lepszy wyjazd do Gorzowa obnażył braki zespołu. W żadnym z tych spotkań nie zdobyli nawet 40 punktów, co jest dużym zaskoczeniem. Trudno się jednak dziwić patrząc na formę poszczególnych zawodników. Jakub Miśkowiak jeździ obecnie… tragicznie! 38. miejsce w klasyfikacji indywidualnej i średnia na poziomie 1,347 daje mu miejsce tylko nad trzema innymi sklasyfikowanymi seniorami. To kompromitacja byłego mistrza świata juniorów, który ciągle zawodzi i ostatnio mało jeździ, bo jest zmieniany rezerwami taktycznymi. Juniorzy zgodnie z planem, czyli mało punktują. Trudno mieć jednak pretensje do tercetu Kupiec, Karczewski i Halkiewicz, skoro dla nich to pierwszy sezon na tym poziomie, a wszyscy to bardzo młode chłopaki z potencjałem na przyszłość.

Pozostaje czwórka seniorów. Tutaj jednak też nie ma szału ostatnio. Trudno powiedzieć, by zawodził Leon Madsen, ale pozostałym już przydarzają się wpadki. Nieco obniżył loty Mikkel Michelsen. Duńczyk w dwóch ostatnich meczach nie przekroczył bariery dwucyfrowej. Dodatkowo odjechał w tych spotkaniach dwanaście biegów, z których wygrał tylko dwa, a aż czterokrotnie był na ostatniej pozycji! Dlatego też w awizowanym składzie Duńczycy zostali zamienieni miejscami – Michelsen pod 1, a Madsen pod 5.

Related Articles