
Ciężko było przewidzieć takie rozstrzygnięcia pierwszych medalowych batalii sezonu 2024 w Speedway Ekstralidze. Apator Toruń i Motor Lublin są znacznie bliżej realizacji swoich celów. Gościom udało się przywieźć z Gorzowa i Wrocławia nie tylko dobre wyniki, co wręcz zwycięstwa. W obu spotkaniach nie brakowało całkowicie zaskakujących rozstrzygnięć.
Stal Gorzów – Apator Toruń 43:46
Apator Toruń wygrał mecz na wyjeździe! To brzmi jak wkrętka. Kiedy to się wydarzyło ostatni raz? Tego nie wiedzą najstarsi mieszkańcy Kujawsko-Pomorskiego. Apator nie tylko wygrał w delegacji, ale zrobił to akurat w meczu o brązowe medale, co daje im dużą przewagę przed rewanżem, choć formalnie to tylko 3 oczka.
Stal Gorzów przeżywa kuriozalny tydzień. Porażka w półfinale ze Spartą Wrocław – może wkalkulowana, ale to wciąż porażka. Nazajutrz zwolnienie Stanisława Chomskiego z roli trenera. Następnie informacja o pożegnaniu z Szymonem Woźniakiem – póki co niepotwierdzona, ale to już raczej przesądzone, że lukę po Woźniaku wypełni w Gorzowie Andrzej Lebiediew. Czarę goryczy przelał dzisiejszy mecz. Przeciętny występ Andersa Thomsena (8 pkt), słaby Woźniaka (3 pkt), słaby Oskara Fajfera (3 pkt). Nawet jadący niemal bezbłędnie Martin Vaculik (14 pkt) i jadący praktycznie na maxa swoich możliwości Jakub Miśkowiak (8 pkt) to w takiej sytuacji za mało. Szczególnie, że w ekipie Aniołów do trójki liderów dołączył Paweł Przedpełski. Po nim można się było spodziewać znacznie gorszego wyniku, a tymczasem skończyło się na 8 pkt. Na duży plus Krzysztof Lewandowski – jego 6+2 to nieoczekiwany dodatek do dorobku seniorów.
Apator jest blisko sukcesu, ale trzeba pamiętać, że w rundzie zasadniczej Stal potrafiła wygrać na Motoarenie i to całkiem wysoko, bo 50:40…
Sparta Wrocław – Motor Lublin 43:47
Nie ma co zakłamywać rzeczywistości – to Motor był faworytem tego dwumeczu, ale wszyscy oczekiwali raczej odrabiania strat przez Koziołki w meczu domowym, tak jak miało to miejsce w półfinale z Apatorem. Nic z tego! Obrońcy tytułu wypracowali sobie przewagę już w pierwszym meczu. Meczu, który trzymał w napięciu, przynosił zwroty akcji i całe mnóstwo zaskakujących wyników.
Dość powiedzieć, że Motor prowadził +8, potem przegrywał -2, potem prowadził nawet +10, a skończyło się czteropunktową zaliczką lublinian. Tak, działo się naprawdę dużo!
Początek należał do Motoru i w tym momencie każdy, kto nie oglądał tego meczu, ale zna realia Ekstraligi, pomyśli pewnie, że ekipa Macieja Kuciapy część przewagi wypracowała sobie w biegu juniorów, jak zwykle wygrywając go podwójnie. Figa z makiem! Ten bieg zakończył się remisem 3:3, a świeżo upieczony mistrz świata juniorów, Wiktor Przyjemski, dojechał do mety trzeci.
Kolejny paradoks? Na początku meczu wynik gości ciągnęli wszyscy, poza mistrzem i wicemistrzem świata. Zmarzlik i Lindgren mieli po dwóch seriach na swoich kontach po dwie jedynki. Lindgren niespecjalnie się poprawił do samego końca, choć w swoim ostatnim biegu zdobył dwa z bonusem, notując fenomenalną szarżę pod płotem. Była to zresztą gonitwa, po której Motor zaklepał sobie zwycięstwo, a kibice Sparty przecierali oczy ze zdumienia, bo ich duet Dan Bewley – Maciej Janowski wyszedł na 5:1, by finalnie przegrać 1:5. Najpierw szalonym atakiem od krawężnika pod płot dwóch rywali za jednym zamachem minął Zmarzlik, a po chwili po dużej dołączył do niego napędzony jak torpeda Lindgren.
Zmarzlik finalnie został najlepiej punktującym jeźdźcem Motoru z dorobkiem 9+1, ale siłą lubelskiej ekipy był brak wyrw w składzie. Na początku doskonale punktowali Dominik Kubera, Mateusz Cierniak i Jack Holder. Wszyscy skończyli mecz z bardzo zbliżonym dorobkiem (8-9 pkt). Ważne punkty przywozili też juniorzy gości. Inna sprawa, że tutaj nisko należy się pokłonić również młodzieżowcom Sparty – w biegu juniorskim Jakub Krawczyk zdobył 3 pkt. Później we znaki dała się jego kontuzja, której doznał podczas piątkowego SGP 2 – nawiasem mówiąc po starciu z Bartoszem Bańborem. Jednak i Marcel Kowolik zaskoczył wszystkich, gdy w 8. biegu pokonał Cierniaka i Lindgrena, a dzięki niemu Sparta wygrała bieg 4:2. Niedługo potem, bo w 10. biegu, Kowolik znów pokazał dobry speedway, ale ostry atak Przyjemskiego zmusił wrocławskiego juniora do zamknięcia gazu, a po chwili skorzystał z tego Zmarzlik. Gdyby nie przytomne zachowanie Przyjemskiego, wiele wskazuje na to, że rozpędzony Kowolik objechałby parę dwóch mistrzów świata – juniorów i seniorów. Ale to tylko gdybanie.
Wrocławianie przede wszystkim gdybać mogą na temat postawy Bartłomieja Kowalskiego. To on „położył” wicemistrzom Polski ten mecz. Przed meczem dywagowaliśmy, że występ zawodników U-24 może być kluczem do tego dwumeczu. I że pewnie Kowalski będzie lepszy we Wrocławiu, a Cierniak w Lublinie. No nie. Zdecydowanie NIE. Kowalski przywiózł w niedzielę zaledwie punkt i to w dodatku na koledze z drużyny, którym był Nikodem Mikołajczyk. W ostatnich meczach Kowalski wykręcał dwucyfrówki i przywoził za plecami najlepszych jeźdźców świata, a dziś był enigmatycznie słaby. Wystarczy przypomnieć, że 9 sierpnia na tym samym torze w rundzie zasadniczej Kowalski wykręcił płatny komplet (14+1 pkt) w meczu z… Motorem Lublin! Aberracja!
Dziś wynik gospodarzy ciągnęła dwójka zawodników – niesamowity Artiom Łaguta (16+1 pkt w 6 startach) i Bewley (13+2 pkt w 6 startach). Mocno przeciętny był Janowski – jego 6 pkt to trochę za mało jak na „papierowego” lidera drużyny. Zwłaszcza gdy nie ma Taia Woffindena, a dziurę w składzie w osobie Francisa Gustsa trzeba łatać rezerwami taktycznymi lub zwykłymi.
I taka jest prawda tej rywalizacji. Motor ma wyrównany i bardzo silny skład, w którym każdy zawodnik w dowolnym momencie może przywieźć 3 punkty, albo zrobić jakąś bardzo ważną szarżę na trasie i wyrwać choćby punkt. Sparta jechała dwójką liderów i do Lublina jedzie bez większych nadziei. Cuda w sporcie się zdarzają, ale zdaje się, że tutaj potrzebny byłby naprawdę palec boży. Wystarczy przypomnieć sobie, co Motor zrobił z Apatorem w niedawnym rewanżu w półfinale.