Skip to main content

Kolejka nr 6 w PGE Ekstralidze już zakończona, choć tak naprawdę nie do końca. Piątkowy mecz Falubazu Zielona Góra z Włókniarzem Częstochowa nie doszedł do skutku z powodu mocnych opadów deszczu. Trzy pozostałe pojedynki odhaczono. Najwięcej emocji było na koniec, gdy GKM Grudziądz rywalizował z Apatorem Toruń. Gospodarze odwrócili losy meczu i zainkasowali bardzo ważne 2 punkty.

Unia Leszno – Motor Lublin 40:50
Zaczynamy jednak od piątku. Wszyscy skazywali zdziesiątkowaną Unię (kontuzje Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka) na pożarcie i to w sumie się potwierdziło, ale większość spodziewała się bardzo wysokiej wiktorii Koziołków, a tego akurat nie było. Unia pojechała zadziornie, powalczyła i przegrała stosunkowo dość nisko. Nie oznacza to jakichś gigantycznych emocji, bo finalnie Bartosz Zmarzlik, mający na koncie komplet punktów, oddał swój ostatni wyścig Wiktorowi Przyjemskiemu. Mimo wszystko Byki zasługują na drobne brawa za swoją ambitną postawę.

Dość powiedzieć, że Nazar Parnicki dwukrotnie przywiózł za swoimi plecami Fredrika Lindgrena, aktualnego wicemistrza świata. „Fast Freddy” w tym dniu nie był fast – raczej slow. Szwed zdobył tylko 4 punkty, będąc obok Mateusza Cierniaka najsłabszym punktem seniorskiej formacji mistrzów Polski. Słabo pojechał też Bartosz Bańbor – junior Motoru zakończył mecz z zerowym dorobkiem. Mimo wszystko siła rażenia drużyny Macieja Kuciapy jest za dużo, by nie wygrać meczu z kandydatem do spadku. Po raz szósty w tym sezonie lublinianie zakończyli mecz z piątką z przodu.

Unia sumiennie gromadziła punkty, najwięcej uzbierał Andrzej Lebiediew (12+1 w 6 startach), jednak gdy Kołodziej wróci na tor, potrzebne będą też duże punkty meczowe.

Sparta Wrocław – Stal Gorzów 56:34
Mecz dwóch kandydatów do medali w sezonie 2024 trochę rozczarował. Z dużej chmury spadł mały deszcz – Sparta okazała się o dwie klasy lepsza, rozbijając gości nadspodziewanie wysokim wynikiem, który niemal zapewnia bonus. Zaczęło się zaskakująco, bo Dan Bewley w inauguracyjnym wyścigu przywiózł „zerówkę”, ale Bartłomiej Kowalski dojechał do mety jako pierwszy. Drugi bieg również na remis, ale od tego momentu wrocławianie już tylko systematycznie budowali przewagę. Wynik końcowy mówi sam za siebie.

Czysty komplet wywalczył Artiom Łaguta, dwucyfrówkę wykręcił również Kowalski (10+2). Po stronie Stali szarpał jak mógł Martin Vaculik, który w sześciu startach uzbierał 12+1 pkt. Wszyscy pozostali seniorzy mocno rozczarowali i nawet więcej niż przyzwoite 10+1 formacji juniorskiej nie uratowało sprawy.

GKM Grudziądz – Apator Toruń 47:42
Czy można mówić o niespodziance? Apator regularnie rozczarowuje na wyjazdach, więc chyba nie. Jednak torunianie prowadzili już 30:23 i nic nie zapowiadało, by mieli przegrać z GKM-em, który w dodatku jechał bez kontuzjowanego Jasona Doyle’a. A jednak gospodarze, stosujący zastępstwo zawodnika, potrafili odwrócić losy rywalizacji. Po 13. biegu wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Bieg 14 zakończył się remisem 3:3. Więcej Apator nie mógł tutaj wywalczyć, bo Paweł Przedpełski został wykluczony w pierwszej odsłonie biegu za spowodowanie upadku Kacpra Pludry.

O wszystkim decydował więc bieg 15. Para gości – Emil Sajfutdinow i Patryk Dudek to na papierze naprawdę mocne zestawienie, teoretycznie mocniejsze niż duet Max Fricke – Wadim Tarasienko. A jednak to Gołębie wygrały ten bieg 5:1 i w efektowny sposób, przy akompaniamencie burzy braw euforycznie reagującej miejscowej publiki, wygrali ten szalenie ważny mecz.

Już we wtorek dwa zaległe mecze z poprzedniej kolejki – o 18:00 Stal Gorzów zmierzy się z GKM-em, a o 20:30 szukający pierwszego zwycięstwa w sezonie Włókniarz Częstochowa podejmie Apator.

Related Articles