Skip to main content

Jeszcze dwa tygodnie temu niewiele wskazywało na to, że ostatni turniej Speedway Grand Prix w tym sezonie będzie interesujący. Tymczasem całkiem niespodziewanie możemy dostać jeden z bardziej emocjonujących finiszów IMŚ w ostatnich latach. Wszystko przez aferę kewlarową…

Przypomnijmy, że Bartosz Zmarzlik przystępował do zawodów w Vojens z 24-punktową przewagą nad drugim w klasyfikacji generalnej Fredrikiem Lindgrenem. Było więc bardzo prawdopodobne, że Zmarzlik przyjedzie do Torunia już jako koronowany po raz czwarty mistrz świata. Wystarczy utrzymać przynajmniej 21 punktów przewagi nad popularnym „Fredką”.

Problem w tym, że Zmarzlik w Vojens w ogóle nie pojechał. Wystąpił w kwalifikacjach, po których został zdyskwalifikowany za jazdę w nieregulaminowym kewlarze. Żużlowiec Motoru Lublin omyłkowo wziął z busa kombinezon bez odpowiednich logotypów, które są w Grand Prix obowiązkowe. Nie było taryfy ulgowej i organizatorzy nałożyli na Polaka najwyższą możliwą karę – dyskwalifikację i do tego kilkaset euro „grzywny”. Tym samym załamany mistrz świata mógł jedynie oglądać jak w zawodach jadą inni zawodnicy i ściskać kciuki za wszystkich poza Lindgrenem.

Szwed jednak wycisnął w Vojens prawie maxa. Zajął 2. miejsce i na jego konto wpadło 18 punktów, a tym samym zmniejszył stratę do Zmarzlika do raptem 6 punktów. I z taką skromną zaliczką obrońca tytułu przystąpi do zawodów w Toruniu. Niby to ciągle sporo, ale margines błędu mocno się zmniejszył. Tym bardziej, że w ostatnich tygodniach z formą Polaka bywało rożnie – nie schodził poniżej pewnego poziomu, do czego zresztą przyzwyczaił przez lata, ale kompletów w lidze raczej nie wykręcał.

Optymizmem mogą napawać ostatnie występy Zmarzlika na Motoarenie w SGP. Rok temu było to 2. miejsce, w 2021 zwycięstwo (rozgrywano wtedy dwa turnieje w Toruniu), podobnie rok wcześniej – jedno zwycięstwo. W 2016 i 2017 Bartek stał w Toruniu na najniższym stopniu podium. Miejsce na „pudle” w sobotę zagwarantuje mu czwarty tytuł najlepszego żużlowca na świecie, niezależnie od miejsca Lindgrena. Warto zauważyć, że w Vojens zakończyła się wieloletnia seria Zmarzlika z awansem do półfinału zawodów SGP, która trwała od 2019 roku. W tym sezonie zawodnik Motoru Lublin wygrał cztery eliminacje, w trzech innych był w finale, raz zakończył na półfinale. Trudno mieć do niego jakiekolwiek pretensje. Gdyby nie chwila nieuwagi w Vojens, prawdopodobnie byłoby już po temacie.

Ale dzięki gapiostwu Zmarzlika i jego teamu, kibice w Toruniu otrzymają dodatkową pulę emocji. Poza walką o złoto czeka ich ciekawa batalia o brąz, w której Jack Holder i Martin Vaculik mają identyczny dorobek (113 pkt). Za ich plecami toczy się rywalizacja o pozostanie w cyklu, które gwarantuje zajęcie miejsce w TOP 6. Inna sprawa, że na 99,9% siódmy i ósmy zawodnik „generalki” również pojedzie w przyszłorocznym SGP na zasadzie stałej dzikiej karty. Będą to więc raczej sztuczne emocje.

W Toruniu zabraknie borykających się z problemami zdrowotnymi Taia Woffindena i Macieja Janowskiego. Za „Magica” miał pojechać Jan Kvech, ale i on prawdopodobnie nie wystąpi z powodów zdrowotnych. W takim wypadku do gry wejdzie Luke Becker. Z kolei Woffindena zastąpi najprawdopodobniej Kai Huckenbeck. Z dziką kartą zobaczymy Dominika Kuberę, który w przypadku bardzo dobrego występu na Motoarenie, może liczyć na przychylność władz cyklu i stałą dziką kartę na sezon 2024. Z Grand Prix żegna się natomiast Patryk Dudek, który zaliczył bardzo mizerny sezon i nawet jeśli jakimś cudem wygra w Toruniu, to już w żaden sposób nie uratuje jego pozycji.

Początek ścigania w sobotę o 19:00. Szykuje się kawał dobrego ścigania.

Related Articles