Skip to main content

Do ostatniego wyścigu toczyła się walka o status lucky losera ćwierćfinałów, który dawał wejście kuchennymi drzwiami do najlepszej czwórki żużlowej Ekstraligi. Ostatecznie po raz kolejny szczęśliwymi przegranymi została ekipa Apatora Toruń. Anioły, podobnie jak GKM Grudziądz i Falubaz Zielona Góra, przegrały swoje oba ćwierćfinały. Liczyły się więc małe punkty.

I tutaj również był remis! Ostatecznie Apator i GKM zgromadziły w swoich dwumeczach po 81 punktów, przy 99 oczkach rywali (kolejno Stali Gorzów i Sparty Wrocław). O awansie w tej sytuacji zdecydowało więc wyższe miejsce na koniec rundy zasadniczej. I tutaj powody do radości mieli żużlowcy z Grodu Kopernika. To był naprawdę bardzo szczęśliwy awans do TOP 4.

Niedzielna, korespondencyjna rywalizacja GKM-u z Apatorem układała się ciekawie. Większość spodziewała się, że GKM na swoim torze będzie w stanie pokonać Spartę i dzięki temu zapewni sobie półfinały, a być może nawet zepchnie Spartę do roli lucky losera. Tymczasem od początku na torze w Grudziądzu rządzili właśnie goście. W pewnym momencie mieli oni już 16 punktów przewagi, a w tym samym czasie Apator trzymał się w Gorzowie całkiem nieźle. Druga część zawodów na obu torach była jednak diametralnie inna. Stal powiększyła przewagę nad Apatorem, podczas gdy GKM trochę zniwelował straty. W korespondencyjnym pojedynku zaczęło się robić coraz ciekawiej, w końcu doszło do wyrównania, a nawet to GKM przez moment był bliżej półfinału. Ostatecznie Gołębie przegrały 41:49, a w Gorzowie do odjechania pozostawał ostatni bieg. Remis i każde biegowe zwycięstwo gospodarzy, oznaczał awans grudziądzan do półfinału. Apator musiał więc powalczyć o wygraną. Ze startu najlepiej wystrzelił Robert Lambert i to Anglik pomknął po trzy punkty. Ciężar walki o półfinał dla Apatora spadł jednak na Patryka Dudka, który na 3. miejscu musiał odpierać ataki Martina Vaculika. Duzers popełnił w pewnym momencie błąd i wyrzucił się pod samą bandę. Utrzymał się jednak na motorze i utrzymał 3. miejsce, choć Słowak był już o włos od minięcia rywala. Tak się nie stało. Apator wygrał ostatnią gonitwę dnia 4:2 i zrównał się z GKM-em w małych punktach, co dało upragniony półfinał i szansę walki o medale. W tej walce będzie już dostępny Emil Sajfutdinow, więc nie wolno skreślać drużyny Piotra Barona.

Wiadomo jednak, że w półfinale Apator ma arcytrudne zadanie – rywalem torunian będzie Motor Lublin, który z daleka od zgiełku walki o lucky losera dwukrotnie wysoko i pewnie ograł Falubaz Zielona Góra. W rewanżu zadanie było dodatkowo ułatwione, bo goście jechali bez Jarosława Hampela. Uwielbiany w Lublinie „Mały” doznał kontuzji nadgarstka w pierwszym meczu tych ekip, gdy upadł na tor po ataku Bartosza Zmarzlika. Mecz przy Zygmuntowskich miał więc niską temperaturę, pomimo pogody, która wciąż jest upalna. Mistrzowie Polski rozbili beniaminka 58:32, a przez cały mecz tylko jeden żużlowiec gospodarzy (Bartosz Bańbor) zaliczył zerówkę. Z ekipy seniorów rozczarował jedynie będący w słabszej formie Jack Holder – Australijczyk nie wykręcił dwucyfrówki, co udało się wszystkim pozostałym, włącznie z Mateuszem Cierniakiem, czyli zawodnikiem U-24.

W przyszłym sezonie w Ekstralidze nie będzie już fazy ćwierćfinałowej i walki o lucky losera. Jedni mogą narzekać, inni uznają to raczej za dobrą decyzję. Pomijając tego typu dywagacje, niedzielna walka GKM-u z Apatorem o jak najniższą porażkę, była bez wątpienia bardzo emocjonująca. Oby tych emocji nie zabrakło w półfinałach. Sparta zmierzy się ze Stalą, a Motor z Apatorem.

Related Articles