
Żółwi wyścig o mistrzostwo Polski wciąż trwa. Oczywiście nie dotyczy on już Rakowa Częstochowa, który ma zbyt dużą stratę, by obronić tytuł sprzed roku. Szansę Pogoni Szczecin także wydają się być iluzoryczne, ALE… nie znamy wyroków maszyny losującej wyniki. Co za tym idzie w 32. kolejce poznamy kolejne rozstrzygnięcia, które przybliżą nas do odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące tabeli Ekstraklasy.
Oba zespoły dzielą zaledwie dwa punkty oraz… trzy pozycje. Pogoń na czwartej lokacie, która nic nie daje, bowiem wobec wygranej Wisły Kraków w Pucharze Polski, tylko ligowe podium zapewnia europejskie puchary. Jeszcze gorsza pozycja Rakowa, który ma trzy punkty straty do strefy pucharowej i jednocześnie ma szansę, by się w niej znaleźć już… w ten weekend. Tyle że po obu stronach w ostatnim czasie zdecydowanie więcej minusów, aniżeli plusów. Zacznijmy jednak od – jeszcze – mistrza Polski.
Nowy sezon, nowy trener
Już wiadomo, że Dawid Szwarga będzie trenerem Rakowa tylko przez trzy kolejne mecze. Na początku tygodnia mistrz kraju ogłosił, że po sezonie młody szkoleniowiec zakończy swoją misje w roli pierwszego trenera. Wcześniej w roli asystenta, a teraz tylko rok jako numer jeden na ławce rezerwowych Medalików. Według jednych odejdzie jako przegrany, bowiem nie obroni mistrzowskiego tytułu, a dodatkowo odpadł przedwcześnie w Pucharze Polski. Tyle że to właśnie pod jego wodzą Raków był bardzo bliski awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Finalnie odpadł z Kopenhagą, która chwilę później trafiła do 1/8 finału tych rozgrywek, kosztem m.in. Manchesteru United. Jesień nie udała się idealnie, bowiem 4 punkty w grupie Ligi Europy nie wystarczyły, by zgarnąć przepustki do wiosennego grania, nawet w Lidze Konferencji. Z drugiej strony to była najdłuższa przeprawa pucharowa w historii klubu spod Jasnej Góry.
Informujemy, że decyzją władz klubu Dawid Szwarga z końcem sezonu przestanie pełnić funkcję pierwszego trenera Rakowa Częstochowa. pic.twitter.com/aCXEY9zIKz
— Raków Częstochowa 🥇 (@Rakow1921) May 7, 2024
Oczywiście czarę goryczy przelała fatalna wiosna. W tym roku kalendarzowym Raków nie jest nawet w pierwszej połowie tabeli! Co więcej, częstochowianie przecież w 2024 odrabiali jedno spotkanie z ubiegłego roku. To tylko pokazuje, jak słabo punktują Medaliki. Ale co ciekawe tabela punktów oczekiwanych, na bazie wyników z modelu xG już wygląda kompletnie inaczej. – To jedyna tabela, która mi się dziś podoba. Ta tabela pokazuje nam, czy zmierzamy w dobrym kierunku. Nie uważam, że Pogoń czy Jaga, najlepiej grające moim zdaniem zespoły w Ekstraklasie, nie powinny być w ligowej tabeli przed nami, ale jeśli mamy oceniać naszą pracę, odnośnikiem jest dla mnie xP – mówił podczas majówkowej konferencji “Trenerzy Trenerom” Dawid Szwarga. Jego zdania jednak nie podzielił Michał Świerczewski, zatem od nowego sezonu będzie nowy trener. Może się jednak okazać, że będzie to “nowy-stary” trener. Wiele się mówi o powrocie Marka Papszuna. Ten po roku bez pracy miałby być skory do powrotu do miejsca, gdzie osiągnął wielkie sukcesy.
***
Klub także ogłosił, że po sezonie odejdzie Marcin Cebula, czyli jeden z najdłużej grających w zespole zawodników. To jego czwarty rok w barwach Medalików i jak się okazuje ostatni. Trudno się też dziwić, skoro w ostatnich tygodniach praktycznie nie ma go w kadrze meczowej. Znalazł się w niej dwukrotnie i zanotował łącznie 46 minut w meczach z Ruchem i Górnikiem.
Szpital w Częstochowie
Ostatnie dni dla Medalików są także pechowe pod kątem zdrowotnym. Przedwcześnie mecz z Zagłębiem Lubin zakończył duet Fran Tudor oraz Erick Otieno. W przypadku Chorwata jest szansa, by wrócił na spotkanie przedostatniej kolejki z Cracovią. Z kolei ten drugi naderwał mięsień półbłoniasty. To oznacza, że sezon 2023/2024 już się dla niego zakończył. Jednak nie jest w tym odosobniony. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Srdjana Plavsicia. Serb na jednym z treningów zerwał mięsień Achillesa. W tym przypadku mowa o niemal dwumiesięcznej rehabilitacji. Krótko mówiąc dobrze będzie, jeśli zagra od początku nowego sezonu. Jakby tego było mało kontuzji doznał także zawodnik, który latem mógłby grać ponownie w Częstochowie. Szymon Czyż obecnie przebywa na wypożyczeniu w Górniku Zabrze. W ostatni weekend nie dość, że jego KSG skompromitowało się przy Kałuży w Krakowie, to jeszcze były piłkarz Lazio zerwał więzadla krzyżowe w kolanie! Najgorsza z możliwych kontuzji, która wyklucza go prawopodobnie z gry w tym roku kalendarzowym.
“Wstyd ku*wa”
Takiej treści transparent przywitał piłkarzy Pogoni Szczecin przed poniedziałkowym meczem z Puszczą Niepołomice. To pokłosie kompromitującej przegranej w finale Pucharu Polski. Jednym był fakt, że lepszy okazał się pierwszoligowiec, który wcale nie musi wrócić do Ekstraklasy. Przede wszystkim znowu Pogoń tuż przed metą wyłożyła się w koncertowym stylu. Najpierw słabe 90 minut w ich wykonaniu, ale udało się strzelić gola. Potem gra na czas, która wydłużyła mecz do granic możliwości. Głupi faul daleko od bramki w niegroźnej sytuacji i 1:1. Potem do akcji wszedł Leo Borges i podarował Wiśle Kraków piąty Puchar Polski swoją “idealną asystą” do Angela Rodado.
Trudno powiedzieć, by Pogoń odpuściła końcówkę sezonu ligowego. Są przecież przed Rakowem czy Legią, a więc teoretycznymi faworytami do mistrzostwa sprzed kilku miesięcy. Tyle że nikogo w Szczecinie czwarta pozycja nie interesuje. Pięć punktów do Jagiellonii to dystans zbyt duży, by realnie myśleć o odebraniu białostoczanom mistrzostwa kraju. Tylko pierwsze miejsce na koniec sezonu mogłoby udobruchać kibiców przy Twardowskiego. Trudno się dziwić, skoro od wielu lat Pogoń jest utożsamiana z mourinhowym “zero tituli”. To się nie zmieniło 2 maja, a w czarnych scenariuszach kibiców Portowców nie zmieni się przez najbliższe lata. Teoretycznie łatwiejszego przeciwnika w finale trudno sobie wyobrazić. Odrzucając nazwę “Wisła Kraków”, to nadal tylko i aż pierwszoligowiec. Tyle że w zgodnej opinii oglądających finał, właśnie Wisła była lepszym zespołem i tym bardziej wyglądającym na czołówkę Ekstraklasy.
Piłkarzy na rozgrzewce wita prosty, ale wymowny transparent pic.twitter.com/hlYI2q1pdG
— Daniel Trzepacz (@d_trzepacz) May 6, 2024
“Czy jesteście w stanie odbudować nasze zaufanie?”
To druga część transparentu, która widniała w poniedziałkowe popołudnie. Zresztą szydera przez własnych kibiców była ogromna. Jak opisywał na portalu X Daniel Trzepacz z serwisu PogońSportNet.pl jeden z kibiców wrzucił na boisko… pampersy dla piłkarzy. To chyba najlepiej oddaje nastroje w Szczecinie po porażce w Warszawie. Niczego nie zmienią tutaj przeprosiny ze strony Kamila Grosickiego, które wybrzmiały na jego instagramowym koncie. – Przepraszam. Serce mam złamane. Zawiodłem Was, wszyscy zawiedliśmy. Portowcami na miarę finału byliście Wy, na trybunach. Wasz doping, oprawy, wsparcie były niesamowite. Chcę wrócić z Wami i Pogonią na Narodowy za rok. Zasługujecie na to. (…) W życiu miałem już dużo porażek. Tych sportowych, ale i prywatnych. Ta jednak boli mnie najbardziej i będzie boleć jeszcze bardzo długo. (…) Wciąż mamy o co walczyć. I będziemy do końca. Wiem, że tą porażką straciliśmy nie tylko trofeum, ale także wasze zaufanie. Od poniedziałku musimy zacząć je odbudowywać – pisał kapitan Portowców.
***
Początek sobotniego meczu o godzinie 20:00.